Udało nam się pojechać dziś na drugi cmentarz, choć pod koniec dopadł nas deszcz ze śniegiem. Przy grobie Dziadka spotkaliśmy kilka wygłodniałych wiewiórek, które kręciły się dobre 5 minut wokół nas, niestety nie mieliśmy orzechów ze sobą.
Dziś na obiad miałem znów makaron z krewetkami, a do tego wino. :) Idealne połączenie według mnie.
Płyta Virgin Snatch- ,,We serve no one" to według mnie bardzo dobra dawka trash metalu od Polaków (nieświadomie wybrałem sporo płyt od rodzimych wykonawców). Zespół całkiem udanie zrównoważył ostrzejsze fragmenty z melodyjnymi. Do tego wokalista całkiem nieźle radzi sobie w różnych formach ekspresji, nawet czysty śpiew wychodzi mu dobrze. Gitarzyści za to wycinają smaczne solówki, są zmiany tempa itd. Daję 9,5/10
Pozdrawiam!
Dobrze, że jestem po kolacji, bo chyba połknęłabym język...
OdpowiedzUsuńJa ostatnio słucham kolęd i pastorałek z przymusu, w szkole śpiewają na okrągło:-)
Płyty nie znam. Natomiast cmentarz o tej porze roku wygląda przygnębiająco, więc dobrze, że te wiewiórki ożywiają ten umarły krajobraz.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Ciągle na cmentarze...
OdpowiedzUsuńProchu chłopaki tą muzą nie wynaleźli... W pierwszej chwili mi się z Overkill skojarzyli, ale jeszcze jest jedna kapela, której nazwy za nic nie mogę sobie przypomnieć.
Ja ostatnio przed rozmrażaniem lodówki, miałam misję zużycia wszystkiego, co w niej.
OdpowiedzUsuńWyszła nietuzinkowa zupa kalafiorowa z makaronem, rzecz dziwna, zważywszy, że ugotowałam w niej dosłownie wszystko, co zostało na półkach...
Za krewetkami jakoś nie przepadam
OdpowiedzUsuńNiby wszyscy kojarzą Powązki z wiewiórkami, ale jak przychodzi co do czego, to w dniu odwiedzin zapominamy o orzechach(mnie się to też zdarzało, gdy chodziłam na grób rodziców).
OdpowiedzUsuń