niedziela, 28 maja 2023

Michał Cetnarowski- ,,Gnoza".

 

Autor: Michał Cetnarowski

Tytuł: ,,Gnoza".

Wydawnictwo: Powergraph 

Rok wydania: 2021

Ilość stron: 223

Moja ocena: 6,5/10


Dziękuję wydawnictwu Powergraph za możliwość zapoznania się z wyżej wymienioną powieścią. 

Autor na końcu książki zaznaczył, że największą inspiracją do napisania tej książki była twórczość Jacka Dukaja, Stanisława Lema, Jamesa Joyce`a oraz serial ,,Fargo". 

Miejscem akcji jest Warszawa przyszłości, mieszka w niej 5 milionów ludzi, w tym równolatki (mają 24 lata w momencie poznania przez czytelnika) Sonia i Matylda. Pierwsza z nich przebywa w stołecznym szpitalu, gdzie poddawana jest intensywnej rehabilitacji po wydarzeniach w Edenie (była tam z Matyldą, ostatecznie celowo doprowadziła do poważnych uszkodzeń w swoim mózgu). 

Nad obywatelami nadzór sprawuje państwo, na jego czele stoi Marszałek. Co istotne władze mają dostęp do śladów (cyfrowych) jakie zostawiają po sobie obywatele. Sam świat przedstawiony składa się z babli, a te z sabatów, będących czymś na kształt grup zainteresowań, które skupiają osoby mające np. wspólne cele, chociaż pewnym elementem wspólnym jest też ideologia i zapatrywania polityczne członków. 

Matylda na co dzień żyje w sabacie, który zaleca jak najmniejsze użycie technologii. Mieszka między innymi z uciekinierem z Federacji (w domyśle z Rosji) Timurem. Ich grupka zbliżona jest w zapatrywaniach do ekologów, jednak z naciskiem na nie brutalne formy ekoterroryzmu. Matylda lubi pracę w glinie, co w książce oznacza interakcje z ludźmi w prawdziwym świecie, poza cyfrową rzeczywistością. Pracuje w miejscach, gdzie nie potrzeba dużej wiedzy czy wykształcenia, bierze większość prostych prac. Jednocześnie działa przy planowaniu hec czyli działań ich sabatu mających na celu zwiększanie ekologicznej świadomości innych. Najczęściej swój zielony terroryzm kierują przeciwko wirtualnym asystentom, którzy wspomagają ludzi w najprostszych czynnościach, chcą im pokazać, że życie bez takiej pomocy może być równie udane i szczęśliwe. Jedna z takich hec (wirtualny King-Kong wchodzący na Pałac Kultury i Nauki) kończy się dla naszej bohaterki niezbyt dobrze. W tym miejscu powieść zaczyna w mojej ocenie dryfować w stronę gmatwaniny pojęć i zdarzeń. 

Matylda po powrocie do sabatu odkrywa zniknięcie znajomych, sama zaś zostaje porwana przez tajemniczych mężczyzn. Budzi się w obcym sobie miejscu, nowoczesnym kompleksie (przyszedł mi na myśl ten z ,,Seksmisji" w jakimś stopniu), razem z nią jest tam wielu ,,więźniów", w tym mnich z Tybetu, rabin ateista czy szamanka z Afryki. Co najważniejsze znajdujący się w tym miejscu ludzie mogą poruszać się bez większych ograniczeń, nasza bohaterka wychodzi nawet na powierzchnię do restauracji, wtedy dowiaduje się, że została przeniesiona w okolice Australii. Kolejnym szokiem dla niej jest utrata ośmiorniczki, implantu podłączonego do mózgu, z pomocą którego mogła korzystać z wirtualnego asystenta, Sieci itp. Jednak stopniowo, pod wpływem rozmów z rabinem odkrywa radość samodzielnego podejmowania decyzji, konwersacji, ogólnie odkrywa na nowo ile rzeczy zależy od niej samej. 

Równolegle autor wprowadza opowieść o Demiurgu, o tym jak stworzył świat, ludzi, nawiązuje do historii biblijnych. Wszystko co wydaje się w tym wątku dość znane i logiczne w miarę rozwoju fabuły zaczyna zmieniać się niestety w trudną do zrozumienia gonitwę myśli i słów. Nie wiem może wina leży po mojej stronie, może nie jestem na tyle inteligentny, aby  z założeń twórcy tej powieści wysnuć odpowiednie wnioski, odebrać ją na właściwym poziomie. 

Kolejnym elementem opowieści jest zmiana podejścia Matyldy do tzw. AIsystentów, sztucznej inteligencji jako takiej. Zaczyna dostrzegać jej możliwe zgubne dla ludzkości skutki. 

Nasza bohaterka ostatecznie zostaje zabrana na stację kosmiczną w pobliżu Księżyca (Luny). Czeka na nią zupełnie nowe wyzwanie, razem z 10 osobami (część z ,,niewoli" australijskiej) ma polecieć w Kosmos w celu spotkania Demiurga (który niczym kometa leci przez Kosmos). Początkowo Matylda bije się z myślami, stała się elementem układanki, z którą walczyła na Ziemi. Jednak po pewnym czasie zbliża się do członków załogi, można powiedzieć nawet, że staje się jedną z nich i akceptuje swój los. 

W czasie kosmicznej podróży bohaterka powieści otrzymuje dokumenty, które wyjaśniają możliwe losy jej ojca, kosmicznego górnika, a także co przyczyniło się do rozpadu małżeństwa jej rodziców. Jej matka przekopiowała swoją tożsamość do Edenu, gdzie Matylda mogła odwiedzać ją za pomocą rozszerzonej rzeczywistości. 

Po wielu dniach podróży statek, gdzie miał przebywać ojciec naszej bohaterki zostaje odnaleziony, na jego pokład (holograficznie) wchodzi ona i jeszcze kilka osób. Niestety pan Marduk Nowicki nie żyje, do tego został przemieniony przez wysłannika Demiurga. Cała załoga po tym spotkaniu  zmierzyła się z chorobą, dwie osoby zmarły. Po powrocie na Ziemię musieli przejść kwarantannę, w jej trakcie osoby zakażone mogły przemieszczać się dzięki hologramom. Matylda dowiedziała się też jaki był cel całej misji. Próbowano zbadać wpływ mocy DNA na Demiurga, chodziło albo o jego przemienienie, albo całkowite usunięcie. 

Tak jak napisałem wcześniej cała powieść od pewnego momentu zaczęła mnie męczyć, mieszały mi się założenia autora, zamiary bohaterów itp. Może fani twórczości Stanisława Lema czy teoretycznych rozważań z pogranicza technologii, filozofii i religii znajdą w tej powieści coś dla siebie. Ja niestety znalazłem więcej minusów niż plusów. Nie mniej mam szacunek dla autora za próbę zmierzenia się z poprzednikami tworzącymi w tym gatunku oraz całkiem dobre odwzorowanie Ziemi w przyszłości. 

Plusy i minusy:

+ Próba nawiązania do twórczości Stanisława Lema, szczególnie przy łączeniu filozoficznych elementów z tymi technicznymi. 

+ Całkiem udane nawiązania do Elona Muska (w powieści zaginął w czasie lotu nad Oceanem Indyjskim, jednak widywano go jak np. Elvisa w różnych miejscach świata), ofensywy związanej z elektrycznymi samochodami czy do nakłaniania ludzi do jedzenia owadów. 

+ Ukazanie jak może wyglądać przyszłość, w tym rozwój Warszawy. 


- Powielanie pewnych klisz związanych z gatunkiem, w szczególności dzieł rozgrywających się w Kosmosie. 

- Dość papierowi bohaterowie, zarysowani w sposób ogólnikowy. 

- Główna bohaterka drażni swoją biernością wobec całej sytuacji, w jakiej się znalazła. 

- Miejscami dziwaczna mieszanina religijno-technologiczna z domieszką filozoficznych fundamentów. 

Pozdrawiam!

poniedziałek, 22 maja 2023

Kraje, które chcę odwiedzić.

1. Wietnam

O wycieczce do Wietnamu marzę odkąd obejrzałem jeden z sezonów ,,Ciężarówką przez...". Prowadzący przejechał ten kraj wzdłuż i wszerz, jednocześnie wożąc różne ładunki. Muszę powiedzieć, że szczególnie zauroczyły mnie wszystkie zatoczki morskie (np. Ha Long), góry, doliny (Sa Pa) czy wyspy (np. Phu Quoc). Warte uwagi są też historyczne ścieżki, głównie te związane z wojną wietnamską (tunele Cu Chi), ale także pozostałości po kolonialnej przeszłości kraju (architektoniczne i w kuchni, choćby używanie bagietek do kanapek Banh Mi). W przypadku tej wycieczki na pewno postawię na połączenie podziwiania natury z historycznymi naleciałościami, do tego koniecznie poznawanie nowych smaków w sferze kulinarnej. 

2. USA

Z informacji jakie uzyskuję z różnych źródeł widać wyraźnie, że to nie te Stany co 20-30 lat temu. Nie mniej wydaje mi się, że warto przekonać się na własnej skórze jak to wszystko wygląda. W czasie tej wycieczki (też zorganizowana forma) chciałbym zobaczyć Nowy Jork, może jakieś inne miasto/a. Poza tym chętnie zobaczyłbym naturę, a właściwie różnorodność klimatyczną mówiąc w skrócie. Nie mam sprecyzowanych innych miejsc do zobaczenia, pewnie jak przejrzę kiedyś oferty biur podróży to wszystko mi się ułoży w całość. 

3. Japonia

Chcę się przekonać na własnej skórze jak wygląda ten kraj, szczególnie pod kątem różnic między pełnymi techniki miastami, a pełnymi tradycji i historii mniejszymi miejscowościami. Dodatkowym bodźcem jest na pewno kuchnia, bardzo bym chciał spróbować oryginalnego ramenu, jak by się złożyło zjeść potem katsudon, a na końcu pójść do jednego z wielu sklepów sieci 7-Eleven (zawsze mi się podobały jak oglądałem na YT co tam mają). Kolejnym powodem do odwiedzin są manga i anime, ciekawy jestem czy dałoby się znaleźć coś z tych kategorii, co wzbudziłoby w Polsce zachwyt. Ważnym elementem mojej wycieczki byłyby też parki narodowe, albo szerzej ciekawe miejsca powiązane z naturą. Ostatni powód to chęć sprawdzenia czy Japończycy są skłonni do wszelkiej pomocy obcokrajowcom, w tym nawet do opuszczenia miejsca pracy, żeby pokazać prawidłową drogę dokądś. Całość oczywiście byłaby w formie wycieczki zorganizowanej, patrzyłem już na oferty biur podróży, niektóre propozycje są naprawdę w porządku (nawet łączą się z wizytą w np. Korei Południowej czy Chinach w ramach jednej wycieczki). 

4. Południe Włoch

Podobno jest tak, że jak zobaczy się Neapol to można umierać, dlatego zostawię sobie to miasto na deser ewentualnej wycieczki. Chętnie zobaczę za to Pompeje, zatrzymane w czasie miejsce po wybuchu Wezuwiusza w 79 roku. Jakby się udało w czasie jednego wyjazdu znaleźć wycieczkę na Sycylię lub Sardynię to byłbym zadowolony w 100% właściwie. 

5. Chorwacja 

Parę lat temu Rodzicielka odwiedziła ten kraj razem ze śp. bratem stryjecznym Staruszka i paroma znajomymi osobami od niego. Wrażenia miała bardzo pozytywne, zarówno jeśli chodzi o naturę jak i miasta do zwiedzania. Dodatkowo zachęca mnie fakt, że Grabaż z zespołu Strachy Na Lachy podobno wyprowadził się z chandry oglądając zdjęcia ze swoich eskapad w ten region Europy. Nie mogę zapomnieć też o tym, że lubię kuchnię opartą m.in. na owocach morza. 

Dziś polecam: Primus (metal alternatywny, funk metal, rock eksperymentalny, rock progresywny), Princess Chelsea (pop barokowy, synth-pop, indie pop) oraz Project Pitchfork (electronica, dark wave, rock elektroniczny, industrial metal, electro-industrial). 

Pozdrawiam!

poniedziałek, 15 maja 2023

Znaki zapytania, albo jak dokopać leżącemu.

W zeszłym roku, albo na początku tego roku, Youtuber MrKryha (pisałem o nim przy polecanych kanałach YT niedawno) nawiązał współpracę z siecią kebabów. Razem z pracownikami stworzył kilka propozycji, które nazwano jego ksywką. Wszystko szło w miarę dobrze, aż do ostatniej majówki. 

O problemach tego twórcy dowiedziałem się przeczesując shorty na YT. W okolicach majowych świąt grupa osób, które jadły kebaby w jednym z barów sieci zakaziło się Salmonellą. Wszystko zostało potwierdzone odpowiednimi badaniami, ogólnie sytuacja z gatunku horror raczej. Może nie byłoby z tego tak dużej afery, gdyby nie część twórców (tak zwanych influencerów, chociaż po tym co zrobili nie powinni się tak nazywać), która wymyśliła sobie sposób na kopanie leżącego, może też na promocję siebie. 

Zaczęli tworzyć filmiki, w których opisują całą sytuację, jednak część z nich (także z największymi, milionowymi kontami) dodawała tytuły, z których wynikało, że kebab MrKryhy truje ludzi, na końcu dali znak zapytania, żeby w razie czego móc powiedzieć, że oni tylko przypuszczali tak, a poza tym w filmiku dzielą się słowami uznania dla MrKryhy itd. Problem polega na tym (co dowiedli naukowcy), że coraz więcej osób czyta jedynie tytuły, w tym te na YT. W ten sposób odbiorcy mogli wyrobić sobie fałszywe zdanie, że MrKryha odpowiada w 100% za sytuację z zakażeniem klientów. W rzeczywistości jest on jedynie ,,twarzą" tej sieci, dał im też swoją ksywkę do części menu, nie figuruje nigdzie, w żadnym rejestrze jako właściciel, współwłaściciel, udziałowiec, ktokolwiek istotny z punktu widzenia łączenia go z sytuacją. To mniej więcej tak, jakby obarczać sklep za to, że pojawiła się w nim wadliwa partia towaru, co wyszło dopiero po przyjęciu tejże i po przekazaniu na halę sklepową. 

Szczytem był wywiad jednego z tych mądrych twórców, w którym wspiera MrKryhę, wyraża ubolewanie nad tym co go spotkało ze strony innych Youtuberów, jednocześnie do chwili wywiadu jego film nadal miał magiczne znaki zapytania w tytule. 

Wiele razy widziałem już w różnej formie jak beznadziejnym miejscem bywa Internet. Jednak takie fałszowanie rzeczywistości przez uznanych influencerów boli mnie bardzo, jak sama nazwa wskazuje powinni wpływać na otaczający nas świat, sądziłem, że głównie pozytywnie. 

MrKryha pewnie wyciągnie wnioski z tej całej afery, pewnie w przyszłości będzie bardziej uważał na takie współprace, nie mówiąc nawet o jakichś niezapowiedzianych wizytach w celu ogólnej oceny sytuacji w takim barze. Na plus zaliczam mu chęć spotkania się ze wszystkimi poszkodowanymi osobami, chce je osobiście przeprosić za całą sytuację. 

Dziś polecam: So This Is Suffering (deathcore), Sobotni Rosół (rock, alternatywna) oraz Soilwork (melodyjny death metal, metal alternatywny, death metal). 

Pozdrawiam!

czwartek, 11 maja 2023

Koncerty na jakie chcę pójść.

1. Behemoth 

Z tego co widziałem w Sieci czy czytałem opinie osób, które były na ich sztuce (określenie używane przez Nergala) warto. Może kiedyś doczekam się momentu, gdy zespół metalowy z Polski, który jest rozpoznawalny za granicą będzie powodem do chluby większej części społeczeństwa. Z tego co czytałem w Norwegii wydawane są znaczki z najważniejszymi wykonawcami gatunku, a członkowie korpusu dyplomatycznego uczą się historii black metalu, żeby w swoim miejscu pracy móc zachwalać także takie elementy Norwergii. 

2. Armia

Bardzo podoba mi się ta ich odrobinę mistyczna otoczka, teksty pana Budzyńskiego i dźwięki waltorni (kiedyś ,,Banan" czyli pan Krzysztof Banasik, dziś pan Jakub Bartoszewski). Niestety wyczytałem gdzieś, że nie tak łatwo upolować bilety, nie mówiąc już o terminach koncertów tej grupy. No ale może kiedyś się złoży wszystko na tyle dobrze, by zakosztować tej mieszanki gnozy, elementów świata fantastyki i patentów malarskich przenoszonych w muzykę (podobno pan Budzyński pisząc swoje teksty robi to tak, jak maluje obrazy, można w skrócie powiedzieć, że myśli właśnie obrazami). 

3. Hey 

Jak na razie temat nie do zakosztowania ze względu na zawieszenie działalności. Nie mniej można spróbować podejść do tematu od strony solowych występów pani Nosowskiej, może nie jest to coś, co w 100% mnie przekonuje, jednak też jest to porcja ciekawej muzyki i tekstów. Jak dla mnie Katarzyna Nosowska to żeńska wersja Kazika jeśli chodzi o rozpiętość stylistyczną tekstów i muzyki. Nawet kiedyś  razem nagrali kawałek pt. ,,Zoil". 

4. Rammstein 

Z zapisów wideo wyłania się spektakl, który zapamiętuje się na długo. Poza tym jestem całkiem sporym fanem tej niemieckiej grupy wykonującej ,,metal taneczny". Na pewno odpada ewentualny ich występ na Narodowym w Warszawie ze względu na beznadziejną akustykę, a czy będę w stanie finansowo unieść wyprawę w Polskę to na razie nie mam pojęcia. 

Powyższe zestawienie jest w kolejności przypadkowej ułożone, do tego wybrałem zespoły, które przyszły mi na myśl jako pierwsze przy takim temacie. Pozostaje kwestia paru innych kapel, które nie koncertują np. System Of A Down. Niby nadzieja umiera ostatnia, nie mniej trudno czekać na coś, gdy nawet specjalnie sygnałów nie ma o powrocie na scenę. Nie mówiąc już o grupach, które zakończyły działalność ostatecznie. 

Przy okazji tej ostatniej kategorii pojawił mi się w głowie temat pt. ,,kontynuacja działalności po śmierci jednego z muzyków/wokalisty". Wydaje mi się, że jak już to mogę w jednej z kolejnych notek coś więcej napisać o tym zjawisku. Nie mówiąc o wprowadzaniu w takim przypadku nowoczesnej technologii w postaci hologramów. Kwestia w jakimś sensie wydaje się być warta opisania. 

Dziś polecam: Elevators to the Grateful Sky (doom, grunge, rock psychodeliczny, sludge, stoner), 
Elvis Costello (rock, pop, punk rock. new wave) oraz Fit For An Autopsy (deathcore, techniczny death metal). 

Pozdrawiam!


sobota, 6 maja 2023

Klasyka gatunku.

Postanowiłem zapoznać się z klasyką gatunku, tym razem padło na kryminał i Agatę Christie. 

Pierwszą książką było ,,I nie było już nikogo". Jakiś czas temu obejrzałem z Rodzicielką mini-serial oparty na tej książce, dlatego odbiór miałem odrobinę zepsuty, wiedziałem od razu kto przygotował całą intrygę. Mniej więcej pamiętałem nawet jak wszystko zostało zaplanowane, kto wziął udział w całej sytuacji, nie mniej były pewne nieścisłości między tym serialem, a oryginałem. 

Teraz wziąłem z biblioteki ,,Śmierć na Nilu". Na razie doszedłem do wniosku, że autorka (nie wiem czy w innych książkach jest podobnie) ma schemat zgodnie z którym umieszcza X osób w pewnym, ograniczonym przestrzennie miejscu, po drodze miesza, miesza, aż w końcu wiadomo tylko, że ktoś zginął. Nie wiadomo kto zabija, nie wiadomo nic. Na plus zaliczam też łatwość przekazywania treści, nawet tłumaczenie tego nie niszczy, książkę numer 1 z notki przeczytałem w kilka dni. Ta co teraz wziąłem też jest jak na razie przyjemna w czytaniu.

Jeśli chodzi o przygotowania do przeprowadzki to jak na razie jest nieźle. Mamy zamówione meble do nowego mieszkania, mamy też umówiony zespół, który zabierze stare meble w komis. Właściwie codziennie bierzemy i przeglądamy wszelkie zakamarki mieszkania, wyciągamy masę niepotrzebnych rzeczy. Tak jak poprzednio część odkładamy do oddania, ze sprzedażą raczej się nie wyrobimy już, więc reszta idzie na śmietnik. Dziś znalazłem masę płyt DVD z filmami, które dołączano do wszelkiej maści gazet. Wrzuciłem wszystko do worka, jednak postawię poza pojemnikiem, może ktoś sobie weźmie. Taki los spotkał już np. wazony pozostawione w ten sam sposób. Ogólnie jak na razie jakoś specjalnie się nie spinam całą sytuacją. 

Dziś polecam: Coma (rock alternatywny, post grunge, metal alternatywny),  Vulvodynia (deathcore, brutal death metal) oraz Wu-Tang Clan (hip-hop). 

Pozdrawiam!