czwartek, 30 grudnia 2021

Po Świętach.

Świąteczny czas wbrew moim obawom minął mi w całkiem dobrej atmosferze. Chociaż Wigilia w dwie osoby to było dla mnie pewne nowum. Jednak w obecnej sytuacji wokół nas lepiej było dmuchać na zimne. 

Zauważyłem u siebie pewną zmianę w słuchanej muzyce, od jakiegoś czasu bardziej niż kiedykolwiek podobają mi się utwory maksymalnie przepełnione odhumanizowanymi wokalami, w ekstremalnych tempach itd. Może w ten sposób chcę nagromadzone od maja emocje wypuścić, sam nie wiem. 

Dziś polecam: Black Mirrors (garage rock, blues rock), Black Pumas (soul psychodeliczny, R&B, soul) oraz Black Rainbows (stoner rock). 

Pozdrawiam! 

niedziela, 19 grudnia 2021

Swoiste podsumowanie.

Witajcie!

Postanowiłem naskrobać, choćby w przybliżeniu co działo się u mnie w ostatnich miesiącach. 

Maj. 

Strasznie dużo się działo jeśli chodzi o załatwienie formalności związanych z pogrzebem. Najgorzej chyba było w szpitalu, odbieranie rzeczy po Staruszku, odbieranie aktu zgonu itp. Potem jakoś było w miarę, pewnie ze względu na moje wizyty u pani psycholog. 

W dniu pogrzebu pomogła nam dość mocno koleżanka Rodzicielki z pracy, przede wszystkim zawiozła nas na cmentarz. Na miejscu okazało się, że przyszli m.in. nasi dawni sąsiedzi z piętra niżej, członkowie rodziny ze strony Staruszka spoza Warszawy, moi Rodzice Chrzestni, a nawet pani od ubezpieczenia naszego mieszkania. W sumie mogło być ok. 50 osób. Największe jednak wzruszenie przeżyłem jak zobaczyłem naszych wspólnych znajomych z Olsztyna, z którymi znamy się ponad 20 lat, wiele razy bywaliśmy u nich na działce, oni u nas w domu. Niesamowite było to, że mieli chęć przyjechać tyle, żeby pożegnać Staruszka, a potem właściwie od razu wrócili do siebie, bo mieli jeszcze sprawy związane ze zdrowiem do rozwiązania. 

Wszystko pewnie wyniknęło z tego, że Staruszek był do choroby człowiekiem rozsiewającym wokół siebie pozytywną atmosferę. Jak na przykład pojawiał się w banku, to panie tam pracujące od razu mówiły, że przyszedł ich ulubiony klient (sądzę, że nie było to takie gadanie ,,okrągłe" tylko). Samą ceremonię pamiętam już średnio dokładnie, na pewno podobało mi się, że wszystko prowadził Mistrz Ceremonii (tak Staruszek chciał, tak samo z kremacją było), bo całość nie była taka sztampowa jak zdarza się przy prowadzeniu całości przez księdza. 

W maju też wziąłem się za swoje kolano. Pierwszy ortopeda zrobił USG i właściwie nie wiedział w czym rzecz. Wysłał mnie na rehabilitację, która w świetle późniejszych ustaleń była potrzebna jak rybie ręcznik. Zaaplikował mi laser i Solux. Wracałem do niego jeszcze parę razy, ściągał mi z kolana płyn. Ogólnie maj był pełny raczej niemiłych zdarzeń i emocji. 

Czerwiec. 

W czerwcu były moje 30-te urodziny. Odbyło się wszystko w całkiem dobrej atmosferze, mimo faktu, że tylko ja z Rodzicielką byłem. Zjedliśmy bezę z owocami i właściwie tyle jeśli chodzi o czerwiec. 

Chyba jeszcze w czerwcu byłem kolejny raz u ortopedy, znów nic nie wymyślił nowego. 

Lipiec. 

Właściwie nie pamiętam nic szczególnego w tym miesiącu. Chyba sztampowo dość było, wyróżnić można  tylko moją psychoterapię (wszedłem na inny poziom wyrażania słowami emocji jakie we mnie siedzą, mówienia o stracie itp.). 

Sierpień. 

Trochę mroczny miesiąc, z tego co pamiętam. Jakoś wtedy tęsknota za Staruszkiem zwiększyła się do rozmiarów większych niż we wcześniejszych miesiącach. 

Rodzicielka pojechała wtedy sama na tydzień na działkę do rodziny Staruszka. Ja zostałem w domu i niby było ok, jednak z biegiem dni pogarszało mi się samopoczucie. Nawet był taki moment, że jak chodziłem po naszym mieszkaniu po zmroku to miałem skojarzenia z filmikami z Sieci, gdzie w Japonii są kręcone takie dziwne rzeczy. Jakoś umysł po prostu zaczął robić mi figle, do tego właściwie całymi dniami się obijałem, objadałem i myślałem o Staruszku i co to w ogóle będzie. 

Byłem chyba też w tym miesiącu u innego ortopedy, poleconego przez córkę mojej Mamy Chrzestnej. Facet rozczarował mnie dokumentnie, bo nic nie zalecił poza rezonansem, do tego albo w klinice gdzie przyjmował, albo w drugiej, pewnie zaprzyjaźnionej. Cena taka, że głowa mała. 

Wrzesień. 

Trafiłem do kolejnego ortopedy, który zalecił ten rezonans, tym razem sporo tańszy niż tam. Okazało się, że mam uszkodzenie łąkotki typu ,,ptasi dziób". Kawałek tego półksiężyca urwał się i zablokował mi kolano. Pan doktor wyjaśnił mi wszystko, poczynając od tego gdzie jest łąkotka, jak wygląda, po przebieg zabiegu artroskopii. 

Październik. 

7 października zostałem przyjęty w szpitalu przy tej klinice, gdzie zostałem ostatecznie zdiagnozowany. Muszę powiedzieć, że wszystko było na wysokim poziomie, anestezjolog wszystko wyjaśniał, informował itd. Po zabiegu najdziwniejszym uczuciem było to jak wracało mi czucie w nogach. Miałem prawą nogę od kolana w dół pomalowaną na pomarańczowo płynem do dezynfekcji i wyglądało wszystko naprawdę dziwacznie. A pierwsze ruchy prawą stopą należą do najdziwniejszych rzeczy jakich doświadczyłem (w początkowej fazie odpuszczania znieczulenia). Jedzenie i opieka pielęgniarska też zacna. Następnego dnia przyszedł do mnie rehabilitant, abym wstał i się przeszedł. Muszę powiedzieć, że mało nie zszedłem wtedy, tak już pojawił się ból w nodze. Nawet o kulach ledwo mi szło. Jak wróciłem do domu na kolejny dzień to właściwie wszystko szło mi jak po grudzie. Do dziś zastanawiam się jak dałem radę wejść na trzecie piętro. Początkowo funkcjonowanie z kulami przyprawiało mnie o mdłości, często rzucałem nimi po mieszkaniu w złości. Jednak z dnia na dzień wszystkiego się nauczyłem. Zaczął przychodzić do mnie rehabilitant, który spowodował, że stopniowo czułem się coraz pewnej. 

Pod koniec miesiąca, pojechałem na dwa tygodnie do Konstancina na turnus rehabilitacyjny. Była to dla mnie ostateczna szkoła samodzielności, pod koniec pobytu łaziłem już z przyjemnością niemal po korytarzach kompleksu medycznego. 

Listopad/Grudzień. 

Jak byłem już w domu w początkach listopada wróciłem do rehabilitacji stacjonarnej (do dziś trwa). Widzę efekty, już od miesiąca chyba poruszam się bez kul, ufam też coraz bardziej operowanej nodze. 

Widzę niestety też, że zaczyna się mój okołoświąteczny dół psychiczny. Nie wiem od czego to zależy, od paru lat przed Wigilią czuję się jak dętka. 

W styczniu najważniejszą sprawą będzie moje szczepienie 3. dawką. W połowie miesiąca będę musiał zrobić sobie badania, bo w lutym mam wizytę w Instytucie Onkologii (ostatnia kontrola tam o ile pamiętam). 

*************************************************************************

Życzę Wam wszystkiego dobrego na Święta, w miarę spokojnego czasu, spędzonego w rodzinnej atmosferze. W Nowym Roku życzę dużo zdrowia, pomyślności, spełnienia marzeń i wszystkiego co najlepsze. 

Pozdrawiam!

poniedziałek, 24 maja 2021

Pożegnanie.

Staruszek odszedł od nas 17 maja, o godzinie 8.55. W kolejnych dniach mieliśmy do załatwienia różne sprawy związane z tą sytuacją. Najgorzej chyba w szpitalu było jak przyjechaliśmy po odbiór rzeczy. Na razie nie dociera do mnie w pełni co się stało. Pogrzeb będzie 31 maja. 

Jakby tego było mało to coś zrobiłem sobie z kolanem, spuchnięte mam już dobry tydzień, boli itd. Dziś mam wizytę u ortopedy, zobaczę co to się stało dopiero tam. 

Podtrzymuję wszystkie słowa z poprzedniej notki, jak będę w stanie i znajdę chęć do pisania to wrócę. Na razie muszę to sobie wszystko poukładać jakoś. 

Pozdrawiam!

piątek, 14 maja 2021

Jest beznadziejnie.

Przepraszam wszystkich, że na razie nie jestem w stanie odpisać na komentarze. Jedynie co, to staram się zaglądać do Was, czytam najnowsze wieści. Ogólnie mówiąc można określić mój stan jako za przeproszeniem rozpieprzenie totalne. 

Osiem dni po operacji Staruszka zaczęły się pierwsze komplikacje, wcześniej jeśli dobrze pamiętam był krótki epizod jakby małego udaru, jednak tomografia wykluczyła taką możliwość (to był tzw. TIA). Wtedy też okazało się, że poniżej stomii jest wyciek, trzeba było zrobić operację kolejną, pojawiły się początki zapalenia otrzewnej. W kolejnych dniach wszystko zdawało się iść ku lepszemu, chociaż dwie operacje w dwa tygodnie mniej więcej to raczej słaba sytuacja. Nie mniej odzyskałem z Rodzicielką kontakt, może tylko przeszkadzał nam problem Staruszka z mówieniem od rury intubacyjnej. Po kolejnych ośmiu dniach pojawił się kolejny problem, prawdopodobieństwo przetoki, trzeba było zrobić kolejną operację. W jej trakcie okazało się, że to nie przetoka a jakiś stary ropień. Od 6 maja Staruszek jest już na OIOM-ie (po drugiej operacji też był, pół dnia, jednak został ustabilizowany i odesłany na salę ogólną), podłączony do respiratora. Z każdym kolejnym dniem okazuje się, że coraz mniej narządów pracuje, najpierw wątroba przestała w pełni działać, potem nerki i jelita. Właściwie sytuacja jest z gatunku horrorów, oczekiwanie na najgorsze. 

Czuję się okropnie, choć mam chwile jakiegoś odprężenia od tych wszystkich myśli. Jednak jak one nadchodzą to są z gatunku najgorszego. Analizuję ostatnie rozmowy ze Staruszkiem przez telefon. Na przykład taką jak po pierwszej operacji mówił Rodzicielce, że dostał kanapkę, w związku z obolałym gardłem miał problem z przełykaniem, zażartował jednak, że ma przecież dużo czasu, aby ją zjeść. Albo rozmowę ze mną przed ostatnią operacją, to była forma takiego przypomnienia (choć wiedzieliśmy od lekarza wcześniej już o planach takich), gdzie mimo wszystko wyczułem już wielki strach w głosie Staruszka. 

Lekarze z OIOM-u starają się oczywiście jak tylko mogą, przede wszystkim znoszą cierpienia Staruszka. Najładniej powiedziała pani ordynator jak rozmawiała z nami, że robią co mogą, podają leki przeciwbólowe, antybiotyki, jednak wygląda na to, że pan Michał (czyli Staruszek) wybrał inną drogę. 

Jedynym moim pocieszeniem jest fakt, że jeśli nastąpi najgorsze to Staruszek nie będzie więcej cierpiał, poza tym może spotka się w niebie ze swoimi Rodzicami, kuzynami i resztą rodziny czy znajomych, których nie ma wśród nas. 

Od tego czwartku chodzę do psychoterapeutki, żeby ogarnąć najpierw temat odchodzenia bliskiej osoby, żałoby itd., a później by zmienić nieco mój sposób nawiązywania kontaktów z ludźmi, bycia z nimi. 

Nie mogę obiecać, że wrócę na blog. Nie umiem powiedzieć kiedy może to nastąpić. Pamiętam o Was, myślę z sympatią, a jak będę miał więcej sił i chęci to pewnie przeczytam nowości Wasze. 

Pozdrawiam!

piątek, 23 kwietnia 2021

Jeden etap za nami.

Operacja Staruszka zakończyła się naprawdę dobrze, chirurg operator wyciął zmianę nowotworową, umieścił znacznik do ewentualnych naświetlań kości, a także wyłonił stomię. Staruszek jak dzwonimy wydaje się z dnia na dzień w lepszej kondycji. Nie mniej to dopiero pierwszy etap, kolejne będą angażowały całą naszą trójkę. Próbuję przygotować się jakoś na powrót Staruszka, czytam poradniki dla stomików, na razie wszystko jest dla mnie bardzo złożone, chociaż pewne techniczne aspekty zaczynam już odróżniać od siebie. Pewnie jeszcze parę ładnych dni Staruszek będzie poza domem, może przez telefon nam coś więcej powie, zobaczymy. 

U Babci jest o tyle dobrze, że nie ma już gorączki, cały czas mimo choroby miała apetyt. Za to opiekunka w dość znacznym stopniu zaniemogła. 

**************************************************

Dziś dowiedzieliśmy się, że zarówno Babcia jak i opiekunka mają się względnie dobre, nie mają gorączki, w miarę z apetytem też. Dobrze, żeby nie było poważniejszych następstw za miesiąc, dwa czy dłużej. 

Staruszek lada dzień będzie miał naukę obsługi stomii, istotne jest, aby zapamiętał pewne najważniejsze rzeczy. Pewnie i tak coś niecoś trzeba będzie z tych poradników jeszcze doczytać, a potem w praktyce stosować. Jakby nie patrzeć wszystko przebiega dość książkowo (Internetowo bardziej, bo czytałem co nieco o kolejnych dniach po takim zabiegu, co po czym następuje itp.). 

Dziś polecam: Dabbla (rap), DachaBracha (world music, etniczna, folk, alternatywa) oraz Dan Croll (indie rock, folktronica, pop rock). 

Pozdrawiam!

sobota, 17 kwietnia 2021

Wiadomo co nieco. Nowy problem

Staruszek był już na drugiej konsultacji z tym chirurgiem-onkologiem. W tę niedzielę będzie przyjęcie na oddział, a operacja będzie w poniedziałek (19.04). W sumie to chyba dobrze, że nie będzie czekania jakiegoś długiego itd. Jest w tym wszystkim nadal jakiś element strachu, obaw, jednak trzeba sobie zdać sprawę z tego, że może to Staruszkowi pomóc, jak nie od razu to przynajmniej za jakiś czas, w dalszej perspektywie. 

Dziś zadzwoniła do nas opiekunka Babci z hiobową wieścią. Ponad tydzień temu przyjechał do nich mąż opiekunki, na jej urodziny. Nie czuł się w poprzednich dniach najlepiej, a jednak się zdecydował. Kilka dni temu dostał informację, że zakaził się koronawirusem. Teraz opiekunka i Babcia mają gorączkę, początek kaszlu itp. Nie ma za bardzo jak pomóc, wszystkie telefony milczą, ewentualnie odsyła się człowieka od jednej osoby do drugiej. Oszaleć można z tym wszystkim. Chyba jak zakończą się te wiry życiowe będę musiał znaleźć dla siebie psychologa. Bo czuję, że jadę na oparach optymizmu, dobrych myśli i ogólnie dobrego samopoczucia. Sam chyba sobie z tym nie poradzę. 

Dziś polecam: Flowdan (grime, dubstep, D&B), Folknery (folk, world music) oraz Forgotten Tomb (doom metal, black metal, metal gotycki). 

Pozdrawiam!

czwartek, 8 kwietnia 2021

Światełko w tunelu.

I co najważniejsze nie są to światła lokomotywy, ani też ostatniego wagonu. 

W ostatnią środę Staruszek był na wizycie u pana doktora, który zajmuje się chirurgią onkologiczną, w tym wyłania stomię. Po spotkaniu z nim zyskaliśmy wszyscy porcję tego tytułowego światełka. Okazało się, że w okolicy Warszawy jest szpital, gdzie pracuje ten chirurg, w kolejną środę ma być wizyta u niego w tej placówce. Z wywiadu i dokumentów wysnuł wniosek, że należy jak najszybciej przeprowadzić operację, w czasie której zostanie oceniona szansa wycięcia guza, ewentualnie zostanie ograniczona do wyłonienia stomii. 

Zdaję sobie sprawę, że operacja tego typu to nie przelewki, jednak z drugiej strony jest w tym jakaś szansa na względnie dobre życie dla Staruszka. 

Dziś polecam z Bandcampa: Blokowisko (alternatywa, ambient, cold wave, nowa fala, dub, post-punk), Blue Attitude (blues, blues rock, classic rock) oraz Blue Tattoo Blues Band  (blues, blues rock). 

Pozdrawiam!

sobota, 3 kwietnia 2021

Na Wielkanoc.

Życzę Wam, aby ta Wielkanoc była pełna spokoju, pomyślności, o ile to możliwe spotkań z rodziną, a także aby zdrowie Was nie opuszczało. Poza tym niech każdy znajdzie w tych dniach coś dla siebie, by wyciągnąć, to co najważniejsze w życiu na kolejne dni roku. 

Pozdrawiam!

poniedziałek, 29 marca 2021

Książkowo. Swoiste rozdarcie.

Ostatnio przeczytałem po raz drugi (chyba) książkę autorstwa Jasona Korolenki pt. ,,Sepultura. Brazylijska furia". Dobrze oddaje relacje wielki koncern płytowy- nowa grupa muzyczna. Poza tym autor dość szeroko nakreślił tło, Brazylię lat 80 i późniejszych. Mam w swojej płytotece połowę ich dokonań, zarówno tych sprzed jak i po rozłamie. Według mnie jest to jeden z ciekawszych zespołów z tamtej części świata, do tego zmiany stylistyczne jakie wprowadzali do swojej muzyki na kolejnych krążkach robiły na mnie wrażenie. 

Teraz czytam ,,Prawiek i inne czasy" Olgi Tokarczuk. To moje drugie spotkanie z tą książką, z tego co pamiętam zrobiła na mnie dość duże wrażenie. Pewne elementy kojarzą mi się ze ,,Stuleciem Winnych", chociaż u naszej noblistki są one bardziej dopieszczone, zapadające w pamięć. 

Jeśli chodzi o Staruszka to mam właśnie takie rozdarcie jak w tytule. Okazało się dziś, że lekarz prowadzący zaleca (wystawił już skierowanie) wykonanie wyłonienia stomii u Staruszka. Z jednej strony wiem już, że jest to rozwiązanie poprawiające w jakimś stopniu komfort pacjenta, z drugiej jest pewna obawa, bo to jednak zabieg chirurgiczny. Z tego powodu Rodzicielka zadzwoniła dziś i zapisała Staruszka na szczepienie. Rodzicielka dostała już pierwszą dawkę, teraz czas na Staruszka, zwłaszcza jak ma iść do szpitala na jakiś czas. Początkowo moje emocje były silne i raczej negatywne. Potem wszystko zmieniło się, aż do akceptacji faktu. Poza tym na razie i tak nie ma żadnego terminu bliskiego na taki zabieg. 

Dziś polecam: Mellisium (slamming deathcore), Men At Work (nowa fala, rock, reggae) oraz Mental Cruelty (brutal deathcore). 

Pozdrawiam!

środa, 17 marca 2021

Małe przyjemności. Nadchodzi kunktator.

Ostatnio zająłem się powrotami i odkryciami muzycznymi. Odkryciem jest twórczość grupy Turbo, ta ostra, trash metalowa. Powrotem jest zespół Świetliki. Może wydźwięk obydwu tych grup nie jest jakiś super optymistyczny, jednak mnie bardzo pasuje. 

Z książek spore wrażenie zrobiła na mnie pozycja pt. ,,Laleczki skazańców. Życie z karą śmierci" Lindy Polman. Najciekawsze były rozdziały o kobietach kontaktujących się ze skazanymi na śmierć, spośród których pewien procent decyduje się na związek małżeński (z wiadomych względów pana młodego zastępuje ktoś inny, może być też kobieta, jest to ślub ,,z rękawiczką" o ile dobrze pamiętam). Dużo do myślenia dał mi też rozdział o nieudanych próbach egzekucji skazanego, chociaż ogólnego stosunku do kary śmierci nie zmieniłem. Książka należy do całkiem zacnej serii ,,amerykańskiej". Dzięki niej można zobaczyć Stany Zjednoczone bez blichtru, medialnego przekazu i tego typu prób fałszowania rzeczywistości. 

Dziś okazało się jaki ze mnie czasem straszny kunktator. Na początku miesiąca napisałem do biblioteki maila z zamówieniem książek. Po tygodniu ciszy pomyślałem, że może nie dotarł i wysłałem drugi raz. Dziś dowiedziałem się, że biblioteki są znów zamknięte. A to oznacza, że nie przyjmowali zamówień już, bo pewnie wiedzieli co nadchodzi. A mi nie chciało się sprawdzić nawet czy to nie chodzi właśnie o to. Wstyd mi za siebie. 

Z ciekawych obserwacji mogę wymienić związaną z wronami szarymi, które budują gniazdo na drzewie, które widzimy z okna. Parę dni temu Rodzicielka zauważyła jak do gniazda wpakował się obcy ptak. Został lotem błyskawicy nauczony przez wronę, gdzie jest jego miejsce. Podobno pióra latały wszędzie. 

Dziś z kolei na podwórku działali panowie ze specjalistycznym sprzętem do usuwania zielonego nalotu z kostki brukowej. Zajęło im to pół dnia, hałas był niezły, efekt całkiem dobry. Ciekawe ile by robili to przy użyciu ręcznych narzędzi. 

Dziś polecam: Japanische Kampfhörspiele (grindcore), Jefferson Airplane  (acid rock, folk rock, rock psychodeliczny) oraz Jethro Tull (hard rock, blues rock, art rock, rock progresywny). 

Pozdrawiam!

wtorek, 9 marca 2021

Duży strach.

Ostatnie dni były w miarę, wiadomo, raz lepiej, raz gorzej. Jakby jednak nie patrzeć w sumie całkiem w porządku było wszystko. Aż do dziś, a właściwie to końcówki wczoraj. 

Staruszek narzekał na ból brzucha, początkowo myśleliśmy, że wiąże się to z obiadem. Poszedł nawet do drugiego pokoju, by poleżeć w spokoju i zaczekać, aż lek przeciwbólowy zacznie działać. Koło 1 w nocy poszedłem zobaczyć jaka jest sytuacja, Staruszek przysypiał, więc poszedłem do siebie. Śpię sobie w najlepsze, gdy koło 6 rano budzi mnie straszny huk. Wybiegam z pokoju, patrzę po korytarzu, dywan podwinięty, odświeżacz powietrza na podłodze. Wchodzę do sypialni Rodziców, a tam Staruszek leży w poprzek łóżka, biały jak prześcieradło i mówi, że chwilę wcześniej najprawdopodobniej stracił przytomność i runął jak długi. W sumie to może było jakoś inaczej, tylko w stresie mi się wszystko pomieszało. Początkowo bałem się, że uderzył się głową o szafkę w korytarzu. Na szczęście nic takiego się nie stało. Ogólnie miałem wtedy wrażenie, że albo oszaleję, albo padnę na zawał. Chyba ze cztery godziny dochodziłem do siebie, a jeszcze teraz czuję takie oszołomienie związane z tym wszystkim. Nie mam pojęcia co spowodowało taką sytuację, chemioterapia, spadek białych krwinek, może coś z cukrem czy innymi parametrami. Chyba z tego powodu trzeba będzie skontaktować się z lekarzem prowadzącym, żeby zdecydował co dalej robić. Mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni taki raz. 

Pozdrawiam!

sobota, 13 lutego 2021

Po układaniu.

Wracam  do pisania. Musiałem sobie pewne rzeczy poukładać w głowie, poza tym chciałem odpocząć od pisania, od Sieci. Wykorzystałem ten czas na czytanie w największej mierze. 

Najciekawsza była książka o tragedii na Przełęczy Diatłowa z 1959 roku. W nocy z 1 na 2 lutego zginęło dziewięciu członków wyprawy studenckiej po górach Uralu. Do dziś nie ma jednoznacznej hipotezy co mogło się wtedy stać. Po lekturze wydaje mi się, że najbardziej prawdopodobną wersją może być ta o testowaniu jakiegoś nowego rodzaju broni. Wskazuje na to m.in. zaginięcie jednego z dzienników (każdy z uczestników miał swój, poza tym mieli też jeden wspólny, gdzie każdy wpisywał swoje obserwacje), obecność w okolicy tej tragedii etui na okulary (według rodzin i znajomych nikt z wyprawy nie miał takiego) oraz ślad obcasa jak od damskich szpilek. Poza tym obserwowano w tym czasie dziwne zjawiska świetlne na niebie. Oczywiście to tylko przypuszczenia, wiele dokumentów zniszczono, albo zaginęły, dlatego nie uda się chyba wyjaśnić tego zdarzenia. Co ciekawe w lutym tego roku (chyba, nie pamiętam, może w styczniu) jakiś dziennikarz z Francji zasugerował, że cała wyprawa zakończyła się tak przez lawinę. Przeczy temu doświadczenie grupy, raczej nie szli w sposób mogący wywołać z opóźnieniem zejście śniegu. Nie mówiąc o tym, że część grupy została znaleziona w pewnym oddaleniu od obozu, mieli też nieco inne obrażenia, nie wskazujące na lawinę. 

Całkiem dobra była też książka opisująca początki ruchu punk, w połączeniu z beat generation, sztuką itp. 

Dziś polecam: Dhaliax (heavy metal, power metal, trash metal), Divlje Jagode (hard rock, heavy metal) oraz Dee Snider (heavy metal, glam metal, hard rock). 

Pozdrawiam!

wtorek, 12 stycznia 2021

Średnio tak.

Jakoś tak średnio jest. Staruszek dowiedział się, że na badaniach wyszedł nawrót spraw nowotworowych. Teraz jest w czasie chemii, w tabletkach, co za tym idzie w domu jest cały czas. To jedyny plus. 

Cała ta sytuacja i epidemia powodują u nas koszmarny spadek chęci do działań wszelakich. Nie mówiąc o tym, że powoli dołączamy do takich sąsiadów z kamienicy. Mają taki styl, że kładą się spać koło 3-4 nad ranem, a w międzyczasie niemal cały czas grają na komputerze/konsoli (sąsiad ma chyba jakąś z tych starszych), albo szukają czegoś w Sieci. My chodzimy od paru tygodni spać koło 1. 

W lutym Staruszek ma odebrać jakieś swoje materiały do dalszych badań, podobno został skierowany do jakiegoś amerykańskiego programu genetycznego. Co z tego może wyniknąć to nie wiadomo. Jakby nie patrzeć to i tak pieśń przyszłości, zanim wyślą materiały do USA, zanim laboratorium zbada i prześle jakieś wskazówki to może minąć parę miesięcy nawet. Ogólnie to z tym wszystkim czuję się z dnia na dzień jakby pusty w środku. Koszmar.  

Dziś polecam: A Different Breed of Killer (deathcore), Acid Ghost (rock, art rock, dream pop) oraz Acranius (slam, brutal death metal, hardcore, brutal deathcore). 

Pozdrawiam!