Nie mam jakiegoś wielkiego, koncertowego doświadczenia. Nie mniej uznałem, że warto opisać to, co udało mi się przeżyć w kontakcie z zespołami na żywo.
Moje pierwsze zetknięcie się z koncertem znanej grupy miało miejsce w 2012 roku. Wtedy w Parku Sowińskiego w Warszawie miał wystąpić KoRn. Jako fan tej grupy nie mogłem przegapić takiej okazji. Niestety tego samego dnia były urodziny syna mojego Ojca Chrzestnego, z tego powodu spóźniłem się na support w postaci zespołu Hunter. Nadrobiłem zaległości jakiś czas później kupując ich płyty. Występ KoRna był niezwykły, brzmienie mimo amfiteatralnej oprawy miażdżyło, bas (jak to w tej grupie) i nisko nastrojone gitary dawały wrażenie rozstępowania się ziemi. Znakomite doświadczenie muzyczne.
W listopadzie tego samego roku byłem z kolei na jednym z występów Kultu w ramach ich Pomarańczowej Trasy. Support stanowiła grupa LeMoor. Nie pamiętam zupełnie jakie wrażenie zrobiła na mnie ta kapela. Występ grupy Kazika był kolejnym niesamowitym momentem w moim życiu. Tak jak niżej napisałem, jako pozytywny psychofan Kazika znałem praktycznie wszystkie teksty, przecinki i kropki w nich. :) Muzyczna podróż pełna wspaniałości, do powtórzenia przy najbliższej okazji.
Kolejnym takim spotkaniem był koncert grupy Kazik Na Żywo w 2013 roku. Występ gwiazdy wieczoru poprzedził support w postaci Buldoga. Już ta grupa zrobiła na mnie wrażenie, po powrocie do domu zacząłem dowiadywać się więcej o niej, okazało się, że z Kazikiem mieli sporo do czynienia na przestrzeni lat, muzycznie i też pewnie prywatnie. Do dziś od czasu do czasu słucham sobie Buldoga. Występ gwiazdy wieczoru zerwał mi mentalny beret. Dynamika, prędkość i wszystko to, czym powinien się charakteryzować koncert rockowy było obecne. Do tego już jako niemal pyschofan (ale bez negatywnych cech tegoż) Kazika znałem niemal wszystkie przecinki i inne takie elementy w tekstach. :)
W 2014 roku wybrałem się na występ Acid Drinkers. Występ poprzedziły zespoły Leash Eye i Stain. Stylistycznie (z tego co pamiętam) były zbliżone do gwiazdy wieczoru. Titus i spółka spowodowali, że mój mentalny beret odleciał w siną dal i długo nie chciał się znaleźć. :) Prędkość połączona z precyzją wykonawczą, wachlarz muzycznych emocji, po prostu miodzio w skrócie.
W 2015 roku (może odrobinę wcześniej już) stałem się sporym fanem dokonań Pablopavo, który znany jest m.in. z grupy Vavamuffin. Koncert odbył się przy Teatrze Powszechnym w Warszawie, wziąłem ze sobą Rodzicielkę. Muszę powiedzieć, że na żywo Pablopavo ze swoją grupą Ludziki spisali się wyjątkowo dobrze (koncert darmowy, a jakość nie zmieniona). Atmosfera wytworzona przez ich muzykę dość długo po koncercie utrzymywała się dookoła. :)
W 2016 roku wyciągnąłem znów Rodzicielkę, tym razem na Kopę Cwila w Warszawie. W pobliżu tej górki miał zagrać Perfect. Koncert był darmowy. Przed grupą pana Markowskiego wystąpił Tede. Nie wywołał wśród zebranych większych emocji, chociaż ja w momencie zafascynowania się polskim rapem nawet polubiłem niektóre jego kawałki. Perfect spisał się w moim odczuciu tak jak wskazuje nazwa. Wszystko było dobrze nagłośnione, zagrali także na dobrym poziomie, pan Markowski także spisał się jak należy. Ogólnie występ zapadający w pamięć, chociaż był nie za długi (pod 40 minut jakoś?).
W 2017 roku wybrałem się ze Staruszkiem do kina, gdzie obejrzeliśmy zapis koncertu Davida Gilmoura z amfiteatru w Pompejach. Wtedy moja fascynacja dokonaniami Pink Floyd sięgnęła zenitu. Całość była magiczna, kinowe nagłośnienie, wielki ekran, wszystko to wpływało na odbiór koncertu. W żaden sposób nie da się tego porównać z oglądaniem DVD w domu. Każda komórka mojego ciała została nasączona muzyką. :) Coś niesamowitego.
W tym samym roku wybraliśmy się na projekcję kinową ostatniego występu Black Sabbath. Wrażenia znów kosmiczne, chociaż muzyka z zupełnie innej beczki niż ta od Pink Floyd. :)
W 2018 obejrzałem ze Staruszkiem w kinie film ,,Bohemian Rhapsody". Muszę powiedzieć, że spodobało mi się połączenie muzyki grupy Queen z różnymi komediowymi wręcz sytuacjami, chwilami refleksji itp. Szczerze mówiąc w paru chwilach moje oczy się nieco zaszkliły. Potem czytałem uwagi ekspertów dotyczące m.in. chronologii wydarzeń, jednak jakoś średnio mnie to zajmowało. Jakoś bardziej do mnie ten obraz przemówił na płaszczyźnie emocji niż dokładnego przedstawienia losów grupy.
Dziś polecam: Massilia Sound System (reggae, rub-a-dub, raggamuffin), Massive Ego (elektroniczna, darkwave, gothic, romo) oraz Mastodon (heavy metal, metal progresywny, sludge metal, stoner metal, metal alternatywny).
Pozdrawiam!