niedziela, 28 maja 2023

Michał Cetnarowski- ,,Gnoza".

 

Autor: Michał Cetnarowski

Tytuł: ,,Gnoza".

Wydawnictwo: Powergraph 

Rok wydania: 2021

Ilość stron: 223

Moja ocena: 6,5/10


Dziękuję wydawnictwu Powergraph za możliwość zapoznania się z wyżej wymienioną powieścią. 

Autor na końcu książki zaznaczył, że największą inspiracją do napisania tej książki była twórczość Jacka Dukaja, Stanisława Lema, Jamesa Joyce`a oraz serial ,,Fargo". 

Miejscem akcji jest Warszawa przyszłości, mieszka w niej 5 milionów ludzi, w tym równolatki (mają 24 lata w momencie poznania przez czytelnika) Sonia i Matylda. Pierwsza z nich przebywa w stołecznym szpitalu, gdzie poddawana jest intensywnej rehabilitacji po wydarzeniach w Edenie (była tam z Matyldą, ostatecznie celowo doprowadziła do poważnych uszkodzeń w swoim mózgu). 

Nad obywatelami nadzór sprawuje państwo, na jego czele stoi Marszałek. Co istotne władze mają dostęp do śladów (cyfrowych) jakie zostawiają po sobie obywatele. Sam świat przedstawiony składa się z babli, a te z sabatów, będących czymś na kształt grup zainteresowań, które skupiają osoby mające np. wspólne cele, chociaż pewnym elementem wspólnym jest też ideologia i zapatrywania polityczne członków. 

Matylda na co dzień żyje w sabacie, który zaleca jak najmniejsze użycie technologii. Mieszka między innymi z uciekinierem z Federacji (w domyśle z Rosji) Timurem. Ich grupka zbliżona jest w zapatrywaniach do ekologów, jednak z naciskiem na nie brutalne formy ekoterroryzmu. Matylda lubi pracę w glinie, co w książce oznacza interakcje z ludźmi w prawdziwym świecie, poza cyfrową rzeczywistością. Pracuje w miejscach, gdzie nie potrzeba dużej wiedzy czy wykształcenia, bierze większość prostych prac. Jednocześnie działa przy planowaniu hec czyli działań ich sabatu mających na celu zwiększanie ekologicznej świadomości innych. Najczęściej swój zielony terroryzm kierują przeciwko wirtualnym asystentom, którzy wspomagają ludzi w najprostszych czynnościach, chcą im pokazać, że życie bez takiej pomocy może być równie udane i szczęśliwe. Jedna z takich hec (wirtualny King-Kong wchodzący na Pałac Kultury i Nauki) kończy się dla naszej bohaterki niezbyt dobrze. W tym miejscu powieść zaczyna w mojej ocenie dryfować w stronę gmatwaniny pojęć i zdarzeń. 

Matylda po powrocie do sabatu odkrywa zniknięcie znajomych, sama zaś zostaje porwana przez tajemniczych mężczyzn. Budzi się w obcym sobie miejscu, nowoczesnym kompleksie (przyszedł mi na myśl ten z ,,Seksmisji" w jakimś stopniu), razem z nią jest tam wielu ,,więźniów", w tym mnich z Tybetu, rabin ateista czy szamanka z Afryki. Co najważniejsze znajdujący się w tym miejscu ludzie mogą poruszać się bez większych ograniczeń, nasza bohaterka wychodzi nawet na powierzchnię do restauracji, wtedy dowiaduje się, że została przeniesiona w okolice Australii. Kolejnym szokiem dla niej jest utrata ośmiorniczki, implantu podłączonego do mózgu, z pomocą którego mogła korzystać z wirtualnego asystenta, Sieci itp. Jednak stopniowo, pod wpływem rozmów z rabinem odkrywa radość samodzielnego podejmowania decyzji, konwersacji, ogólnie odkrywa na nowo ile rzeczy zależy od niej samej. 

Równolegle autor wprowadza opowieść o Demiurgu, o tym jak stworzył świat, ludzi, nawiązuje do historii biblijnych. Wszystko co wydaje się w tym wątku dość znane i logiczne w miarę rozwoju fabuły zaczyna zmieniać się niestety w trudną do zrozumienia gonitwę myśli i słów. Nie wiem może wina leży po mojej stronie, może nie jestem na tyle inteligentny, aby  z założeń twórcy tej powieści wysnuć odpowiednie wnioski, odebrać ją na właściwym poziomie. 

Kolejnym elementem opowieści jest zmiana podejścia Matyldy do tzw. AIsystentów, sztucznej inteligencji jako takiej. Zaczyna dostrzegać jej możliwe zgubne dla ludzkości skutki. 

Nasza bohaterka ostatecznie zostaje zabrana na stację kosmiczną w pobliżu Księżyca (Luny). Czeka na nią zupełnie nowe wyzwanie, razem z 10 osobami (część z ,,niewoli" australijskiej) ma polecieć w Kosmos w celu spotkania Demiurga (który niczym kometa leci przez Kosmos). Początkowo Matylda bije się z myślami, stała się elementem układanki, z którą walczyła na Ziemi. Jednak po pewnym czasie zbliża się do członków załogi, można powiedzieć nawet, że staje się jedną z nich i akceptuje swój los. 

W czasie kosmicznej podróży bohaterka powieści otrzymuje dokumenty, które wyjaśniają możliwe losy jej ojca, kosmicznego górnika, a także co przyczyniło się do rozpadu małżeństwa jej rodziców. Jej matka przekopiowała swoją tożsamość do Edenu, gdzie Matylda mogła odwiedzać ją za pomocą rozszerzonej rzeczywistości. 

Po wielu dniach podróży statek, gdzie miał przebywać ojciec naszej bohaterki zostaje odnaleziony, na jego pokład (holograficznie) wchodzi ona i jeszcze kilka osób. Niestety pan Marduk Nowicki nie żyje, do tego został przemieniony przez wysłannika Demiurga. Cała załoga po tym spotkaniu  zmierzyła się z chorobą, dwie osoby zmarły. Po powrocie na Ziemię musieli przejść kwarantannę, w jej trakcie osoby zakażone mogły przemieszczać się dzięki hologramom. Matylda dowiedziała się też jaki był cel całej misji. Próbowano zbadać wpływ mocy DNA na Demiurga, chodziło albo o jego przemienienie, albo całkowite usunięcie. 

Tak jak napisałem wcześniej cała powieść od pewnego momentu zaczęła mnie męczyć, mieszały mi się założenia autora, zamiary bohaterów itp. Może fani twórczości Stanisława Lema czy teoretycznych rozważań z pogranicza technologii, filozofii i religii znajdą w tej powieści coś dla siebie. Ja niestety znalazłem więcej minusów niż plusów. Nie mniej mam szacunek dla autora za próbę zmierzenia się z poprzednikami tworzącymi w tym gatunku oraz całkiem dobre odwzorowanie Ziemi w przyszłości. 

Plusy i minusy:

+ Próba nawiązania do twórczości Stanisława Lema, szczególnie przy łączeniu filozoficznych elementów z tymi technicznymi. 

+ Całkiem udane nawiązania do Elona Muska (w powieści zaginął w czasie lotu nad Oceanem Indyjskim, jednak widywano go jak np. Elvisa w różnych miejscach świata), ofensywy związanej z elektrycznymi samochodami czy do nakłaniania ludzi do jedzenia owadów. 

+ Ukazanie jak może wyglądać przyszłość, w tym rozwój Warszawy. 


- Powielanie pewnych klisz związanych z gatunkiem, w szczególności dzieł rozgrywających się w Kosmosie. 

- Dość papierowi bohaterowie, zarysowani w sposób ogólnikowy. 

- Główna bohaterka drażni swoją biernością wobec całej sytuacji, w jakiej się znalazła. 

- Miejscami dziwaczna mieszanina religijno-technologiczna z domieszką filozoficznych fundamentów. 

Pozdrawiam!

poniedziałek, 22 maja 2023

Kraje, które chcę odwiedzić.

1. Wietnam

O wycieczce do Wietnamu marzę odkąd obejrzałem jeden z sezonów ,,Ciężarówką przez...". Prowadzący przejechał ten kraj wzdłuż i wszerz, jednocześnie wożąc różne ładunki. Muszę powiedzieć, że szczególnie zauroczyły mnie wszystkie zatoczki morskie (np. Ha Long), góry, doliny (Sa Pa) czy wyspy (np. Phu Quoc). Warte uwagi są też historyczne ścieżki, głównie te związane z wojną wietnamską (tunele Cu Chi), ale także pozostałości po kolonialnej przeszłości kraju (architektoniczne i w kuchni, choćby używanie bagietek do kanapek Banh Mi). W przypadku tej wycieczki na pewno postawię na połączenie podziwiania natury z historycznymi naleciałościami, do tego koniecznie poznawanie nowych smaków w sferze kulinarnej. 

2. USA

Z informacji jakie uzyskuję z różnych źródeł widać wyraźnie, że to nie te Stany co 20-30 lat temu. Nie mniej wydaje mi się, że warto przekonać się na własnej skórze jak to wszystko wygląda. W czasie tej wycieczki (też zorganizowana forma) chciałbym zobaczyć Nowy Jork, może jakieś inne miasto/a. Poza tym chętnie zobaczyłbym naturę, a właściwie różnorodność klimatyczną mówiąc w skrócie. Nie mam sprecyzowanych innych miejsc do zobaczenia, pewnie jak przejrzę kiedyś oferty biur podróży to wszystko mi się ułoży w całość. 

3. Japonia

Chcę się przekonać na własnej skórze jak wygląda ten kraj, szczególnie pod kątem różnic między pełnymi techniki miastami, a pełnymi tradycji i historii mniejszymi miejscowościami. Dodatkowym bodźcem jest na pewno kuchnia, bardzo bym chciał spróbować oryginalnego ramenu, jak by się złożyło zjeść potem katsudon, a na końcu pójść do jednego z wielu sklepów sieci 7-Eleven (zawsze mi się podobały jak oglądałem na YT co tam mają). Kolejnym powodem do odwiedzin są manga i anime, ciekawy jestem czy dałoby się znaleźć coś z tych kategorii, co wzbudziłoby w Polsce zachwyt. Ważnym elementem mojej wycieczki byłyby też parki narodowe, albo szerzej ciekawe miejsca powiązane z naturą. Ostatni powód to chęć sprawdzenia czy Japończycy są skłonni do wszelkiej pomocy obcokrajowcom, w tym nawet do opuszczenia miejsca pracy, żeby pokazać prawidłową drogę dokądś. Całość oczywiście byłaby w formie wycieczki zorganizowanej, patrzyłem już na oferty biur podróży, niektóre propozycje są naprawdę w porządku (nawet łączą się z wizytą w np. Korei Południowej czy Chinach w ramach jednej wycieczki). 

4. Południe Włoch

Podobno jest tak, że jak zobaczy się Neapol to można umierać, dlatego zostawię sobie to miasto na deser ewentualnej wycieczki. Chętnie zobaczę za to Pompeje, zatrzymane w czasie miejsce po wybuchu Wezuwiusza w 79 roku. Jakby się udało w czasie jednego wyjazdu znaleźć wycieczkę na Sycylię lub Sardynię to byłbym zadowolony w 100% właściwie. 

5. Chorwacja 

Parę lat temu Rodzicielka odwiedziła ten kraj razem ze śp. bratem stryjecznym Staruszka i paroma znajomymi osobami od niego. Wrażenia miała bardzo pozytywne, zarówno jeśli chodzi o naturę jak i miasta do zwiedzania. Dodatkowo zachęca mnie fakt, że Grabaż z zespołu Strachy Na Lachy podobno wyprowadził się z chandry oglądając zdjęcia ze swoich eskapad w ten region Europy. Nie mogę zapomnieć też o tym, że lubię kuchnię opartą m.in. na owocach morza. 

Dziś polecam: Primus (metal alternatywny, funk metal, rock eksperymentalny, rock progresywny), Princess Chelsea (pop barokowy, synth-pop, indie pop) oraz Project Pitchfork (electronica, dark wave, rock elektroniczny, industrial metal, electro-industrial). 

Pozdrawiam!

poniedziałek, 15 maja 2023

Znaki zapytania, albo jak dokopać leżącemu.

W zeszłym roku, albo na początku tego roku, Youtuber MrKryha (pisałem o nim przy polecanych kanałach YT niedawno) nawiązał współpracę z siecią kebabów. Razem z pracownikami stworzył kilka propozycji, które nazwano jego ksywką. Wszystko szło w miarę dobrze, aż do ostatniej majówki. 

O problemach tego twórcy dowiedziałem się przeczesując shorty na YT. W okolicach majowych świąt grupa osób, które jadły kebaby w jednym z barów sieci zakaziło się Salmonellą. Wszystko zostało potwierdzone odpowiednimi badaniami, ogólnie sytuacja z gatunku horror raczej. Może nie byłoby z tego tak dużej afery, gdyby nie część twórców (tak zwanych influencerów, chociaż po tym co zrobili nie powinni się tak nazywać), która wymyśliła sobie sposób na kopanie leżącego, może też na promocję siebie. 

Zaczęli tworzyć filmiki, w których opisują całą sytuację, jednak część z nich (także z największymi, milionowymi kontami) dodawała tytuły, z których wynikało, że kebab MrKryhy truje ludzi, na końcu dali znak zapytania, żeby w razie czego móc powiedzieć, że oni tylko przypuszczali tak, a poza tym w filmiku dzielą się słowami uznania dla MrKryhy itd. Problem polega na tym (co dowiedli naukowcy), że coraz więcej osób czyta jedynie tytuły, w tym te na YT. W ten sposób odbiorcy mogli wyrobić sobie fałszywe zdanie, że MrKryha odpowiada w 100% za sytuację z zakażeniem klientów. W rzeczywistości jest on jedynie ,,twarzą" tej sieci, dał im też swoją ksywkę do części menu, nie figuruje nigdzie, w żadnym rejestrze jako właściciel, współwłaściciel, udziałowiec, ktokolwiek istotny z punktu widzenia łączenia go z sytuacją. To mniej więcej tak, jakby obarczać sklep za to, że pojawiła się w nim wadliwa partia towaru, co wyszło dopiero po przyjęciu tejże i po przekazaniu na halę sklepową. 

Szczytem był wywiad jednego z tych mądrych twórców, w którym wspiera MrKryhę, wyraża ubolewanie nad tym co go spotkało ze strony innych Youtuberów, jednocześnie do chwili wywiadu jego film nadal miał magiczne znaki zapytania w tytule. 

Wiele razy widziałem już w różnej formie jak beznadziejnym miejscem bywa Internet. Jednak takie fałszowanie rzeczywistości przez uznanych influencerów boli mnie bardzo, jak sama nazwa wskazuje powinni wpływać na otaczający nas świat, sądziłem, że głównie pozytywnie. 

MrKryha pewnie wyciągnie wnioski z tej całej afery, pewnie w przyszłości będzie bardziej uważał na takie współprace, nie mówiąc nawet o jakichś niezapowiedzianych wizytach w celu ogólnej oceny sytuacji w takim barze. Na plus zaliczam mu chęć spotkania się ze wszystkimi poszkodowanymi osobami, chce je osobiście przeprosić za całą sytuację. 

Dziś polecam: So This Is Suffering (deathcore), Sobotni Rosół (rock, alternatywna) oraz Soilwork (melodyjny death metal, metal alternatywny, death metal). 

Pozdrawiam!

czwartek, 11 maja 2023

Koncerty na jakie chcę pójść.

1. Behemoth 

Z tego co widziałem w Sieci czy czytałem opinie osób, które były na ich sztuce (określenie używane przez Nergala) warto. Może kiedyś doczekam się momentu, gdy zespół metalowy z Polski, który jest rozpoznawalny za granicą będzie powodem do chluby większej części społeczeństwa. Z tego co czytałem w Norwegii wydawane są znaczki z najważniejszymi wykonawcami gatunku, a członkowie korpusu dyplomatycznego uczą się historii black metalu, żeby w swoim miejscu pracy móc zachwalać także takie elementy Norwergii. 

2. Armia

Bardzo podoba mi się ta ich odrobinę mistyczna otoczka, teksty pana Budzyńskiego i dźwięki waltorni (kiedyś ,,Banan" czyli pan Krzysztof Banasik, dziś pan Jakub Bartoszewski). Niestety wyczytałem gdzieś, że nie tak łatwo upolować bilety, nie mówiąc już o terminach koncertów tej grupy. No ale może kiedyś się złoży wszystko na tyle dobrze, by zakosztować tej mieszanki gnozy, elementów świata fantastyki i patentów malarskich przenoszonych w muzykę (podobno pan Budzyński pisząc swoje teksty robi to tak, jak maluje obrazy, można w skrócie powiedzieć, że myśli właśnie obrazami). 

3. Hey 

Jak na razie temat nie do zakosztowania ze względu na zawieszenie działalności. Nie mniej można spróbować podejść do tematu od strony solowych występów pani Nosowskiej, może nie jest to coś, co w 100% mnie przekonuje, jednak też jest to porcja ciekawej muzyki i tekstów. Jak dla mnie Katarzyna Nosowska to żeńska wersja Kazika jeśli chodzi o rozpiętość stylistyczną tekstów i muzyki. Nawet kiedyś  razem nagrali kawałek pt. ,,Zoil". 

4. Rammstein 

Z zapisów wideo wyłania się spektakl, który zapamiętuje się na długo. Poza tym jestem całkiem sporym fanem tej niemieckiej grupy wykonującej ,,metal taneczny". Na pewno odpada ewentualny ich występ na Narodowym w Warszawie ze względu na beznadziejną akustykę, a czy będę w stanie finansowo unieść wyprawę w Polskę to na razie nie mam pojęcia. 

Powyższe zestawienie jest w kolejności przypadkowej ułożone, do tego wybrałem zespoły, które przyszły mi na myśl jako pierwsze przy takim temacie. Pozostaje kwestia paru innych kapel, które nie koncertują np. System Of A Down. Niby nadzieja umiera ostatnia, nie mniej trudno czekać na coś, gdy nawet specjalnie sygnałów nie ma o powrocie na scenę. Nie mówiąc już o grupach, które zakończyły działalność ostatecznie. 

Przy okazji tej ostatniej kategorii pojawił mi się w głowie temat pt. ,,kontynuacja działalności po śmierci jednego z muzyków/wokalisty". Wydaje mi się, że jak już to mogę w jednej z kolejnych notek coś więcej napisać o tym zjawisku. Nie mówiąc o wprowadzaniu w takim przypadku nowoczesnej technologii w postaci hologramów. Kwestia w jakimś sensie wydaje się być warta opisania. 

Dziś polecam: Elevators to the Grateful Sky (doom, grunge, rock psychodeliczny, sludge, stoner), 
Elvis Costello (rock, pop, punk rock. new wave) oraz Fit For An Autopsy (deathcore, techniczny death metal). 

Pozdrawiam!


sobota, 6 maja 2023

Klasyka gatunku.

Postanowiłem zapoznać się z klasyką gatunku, tym razem padło na kryminał i Agatę Christie. 

Pierwszą książką było ,,I nie było już nikogo". Jakiś czas temu obejrzałem z Rodzicielką mini-serial oparty na tej książce, dlatego odbiór miałem odrobinę zepsuty, wiedziałem od razu kto przygotował całą intrygę. Mniej więcej pamiętałem nawet jak wszystko zostało zaplanowane, kto wziął udział w całej sytuacji, nie mniej były pewne nieścisłości między tym serialem, a oryginałem. 

Teraz wziąłem z biblioteki ,,Śmierć na Nilu". Na razie doszedłem do wniosku, że autorka (nie wiem czy w innych książkach jest podobnie) ma schemat zgodnie z którym umieszcza X osób w pewnym, ograniczonym przestrzennie miejscu, po drodze miesza, miesza, aż w końcu wiadomo tylko, że ktoś zginął. Nie wiadomo kto zabija, nie wiadomo nic. Na plus zaliczam też łatwość przekazywania treści, nawet tłumaczenie tego nie niszczy, książkę numer 1 z notki przeczytałem w kilka dni. Ta co teraz wziąłem też jest jak na razie przyjemna w czytaniu.

Jeśli chodzi o przygotowania do przeprowadzki to jak na razie jest nieźle. Mamy zamówione meble do nowego mieszkania, mamy też umówiony zespół, który zabierze stare meble w komis. Właściwie codziennie bierzemy i przeglądamy wszelkie zakamarki mieszkania, wyciągamy masę niepotrzebnych rzeczy. Tak jak poprzednio część odkładamy do oddania, ze sprzedażą raczej się nie wyrobimy już, więc reszta idzie na śmietnik. Dziś znalazłem masę płyt DVD z filmami, które dołączano do wszelkiej maści gazet. Wrzuciłem wszystko do worka, jednak postawię poza pojemnikiem, może ktoś sobie weźmie. Taki los spotkał już np. wazony pozostawione w ten sam sposób. Ogólnie jak na razie jakoś specjalnie się nie spinam całą sytuacją. 

Dziś polecam: Coma (rock alternatywny, post grunge, metal alternatywny),  Vulvodynia (deathcore, brutal death metal) oraz Wu-Tang Clan (hip-hop). 

Pozdrawiam!

niedziela, 30 kwietnia 2023

Moje koncerty (i inne wydarzenia związane z muzyką).

Nie mam jakiegoś wielkiego, koncertowego doświadczenia. Nie mniej uznałem, że warto opisać to, co udało mi się przeżyć w kontakcie z zespołami na żywo. 

Moje pierwsze zetknięcie się z koncertem znanej grupy miało miejsce w 2012 roku. Wtedy w Parku Sowińskiego w Warszawie miał wystąpić KoRn. Jako fan tej grupy nie mogłem przegapić takiej okazji. Niestety tego samego dnia były urodziny syna mojego Ojca Chrzestnego, z tego powodu spóźniłem się na support w postaci zespołu Hunter. Nadrobiłem zaległości jakiś czas później kupując ich płyty. Występ KoRna był niezwykły, brzmienie mimo amfiteatralnej oprawy miażdżyło, bas (jak to w tej grupie) i nisko nastrojone gitary dawały wrażenie rozstępowania się ziemi. Znakomite doświadczenie muzyczne. 

W listopadzie tego samego roku byłem z kolei na jednym z występów Kultu w ramach ich Pomarańczowej Trasy. Support stanowiła grupa LeMoor. Nie pamiętam zupełnie jakie wrażenie zrobiła na mnie ta kapela. Występ grupy Kazika był kolejnym niesamowitym momentem w moim życiu. Tak jak niżej napisałem, jako pozytywny psychofan Kazika znałem praktycznie wszystkie teksty, przecinki i kropki w nich. :) Muzyczna podróż pełna wspaniałości, do powtórzenia przy najbliższej okazji. 

Kolejnym takim spotkaniem był koncert grupy Kazik Na Żywo w 2013 roku. Występ gwiazdy wieczoru poprzedził support w postaci Buldoga. Już ta grupa zrobiła na mnie wrażenie, po powrocie do domu zacząłem dowiadywać się więcej o niej, okazało się, że z Kazikiem mieli sporo do czynienia na przestrzeni lat, muzycznie i też pewnie prywatnie. Do dziś od czasu do czasu słucham sobie Buldoga. Występ gwiazdy wieczoru zerwał mi mentalny beret. Dynamika, prędkość i wszystko to, czym powinien się charakteryzować koncert rockowy było obecne. Do tego już jako niemal pyschofan (ale bez negatywnych cech tegoż) Kazika znałem niemal wszystkie przecinki i inne takie elementy w tekstach. :) 

W 2014 roku wybrałem się na występ Acid Drinkers. Występ poprzedziły zespoły Leash Eye i Stain. Stylistycznie (z tego co pamiętam) były zbliżone do gwiazdy wieczoru. Titus i spółka spowodowali, że mój mentalny beret odleciał w siną dal i długo nie chciał się znaleźć. :) Prędkość połączona z precyzją wykonawczą, wachlarz muzycznych emocji, po prostu miodzio w skrócie. 

W 2015 roku (może odrobinę wcześniej już) stałem się sporym fanem dokonań Pablopavo, który znany jest m.in. z grupy Vavamuffin. Koncert odbył się przy Teatrze Powszechnym w Warszawie, wziąłem ze sobą Rodzicielkę. Muszę powiedzieć, że na żywo Pablopavo ze swoją grupą Ludziki spisali się wyjątkowo dobrze (koncert darmowy, a jakość nie zmieniona). Atmosfera wytworzona przez ich muzykę dość długo po koncercie utrzymywała się dookoła. :) 

W 2016 roku wyciągnąłem znów Rodzicielkę, tym razem na Kopę Cwila w Warszawie. W pobliżu tej górki miał zagrać Perfect. Koncert był darmowy. Przed grupą pana Markowskiego wystąpił Tede. Nie wywołał wśród zebranych większych emocji, chociaż ja w momencie zafascynowania się polskim rapem nawet polubiłem niektóre jego kawałki. Perfect spisał się w moim odczuciu tak jak wskazuje nazwa. Wszystko było dobrze nagłośnione, zagrali także na dobrym poziomie, pan Markowski także spisał się jak należy. Ogólnie występ zapadający w pamięć, chociaż był nie za długi (pod 40 minut jakoś?). 

W 2017 roku wybrałem się ze Staruszkiem do kina, gdzie obejrzeliśmy zapis koncertu Davida Gilmoura z amfiteatru w Pompejach. Wtedy moja fascynacja dokonaniami Pink Floyd sięgnęła zenitu. Całość była magiczna, kinowe nagłośnienie, wielki ekran, wszystko to wpływało na odbiór koncertu. W żaden sposób nie da się tego porównać z oglądaniem DVD w domu. Każda komórka mojego ciała została nasączona muzyką. :) Coś niesamowitego. 

W tym samym roku wybraliśmy się na projekcję kinową ostatniego występu Black Sabbath. Wrażenia znów kosmiczne, chociaż muzyka z zupełnie innej beczki niż ta od Pink Floyd. :) 

W 2018 obejrzałem ze Staruszkiem w kinie film ,,Bohemian Rhapsody". Muszę powiedzieć, że spodobało mi się połączenie muzyki grupy Queen z różnymi komediowymi wręcz sytuacjami, chwilami refleksji itp. Szczerze mówiąc w paru chwilach moje oczy się nieco zaszkliły. Potem czytałem uwagi ekspertów dotyczące m.in. chronologii wydarzeń, jednak jakoś średnio mnie to zajmowało. Jakoś bardziej do mnie ten obraz przemówił na płaszczyźnie emocji niż dokładnego przedstawienia losów grupy. 

Dziś polecam: Massilia Sound System (reggae, rub-a-dub, raggamuffin), Massive Ego (elektroniczna, darkwave, gothic, romo) oraz Mastodon (heavy metal, metal progresywny, sludge metal, stoner metal, metal alternatywny). 

Pozdrawiam!

czwartek, 20 kwietnia 2023

Mój muzyczny rozwój.

Myśląc nad tematami na kolejny wpis doszedłem do wniosku, że moja droga muzycznego rozwoju jest w miarę ciekawym obszarem do przedstawienia. 

Z tego co pamiętam muzyka w moim domu odgrywała średnio ważną rolę. Ot radio sobie w tle grało, czasem słuchałem ze Staruszkiem piosenek Budki Suflera (ulubiony zespół Staruszka), jakichś tam znanych kawałków itd. Sam poszukiwałem muzyki, jednak z reguły były to rzeczy, które teraz można uznać teraz za ,,głupoty muzyczne". 

Największa muzyczna konwersja, szok i nowe otwarcie spotkały mnie na koloniach, byłem wtedy w 6 klasie podstawówki (chyba?). Jechał ze mną kolega z klasy, były też koleżanki ze szkoły, ogólnie dość spora ekipa znanych mi osób. Pojawiły się też nowe, w tym kolega, który był wielkim fanem Iron Maiden, Beatlesów i właściwie każdego zespołu spod znaku gitarowych wzmacniaczy. Początkowo zareagowałem na muzykę IM klasycznym karpiem, w głowie pojawiły mi się pytania w stylu jak można tak grać, musiałem chwilę spędzić z tą muzyką, by powoli się do niej przekonać. Kolega z racji upodobań muzycznych dostał ksywkę Iron. :) Pojawił się potem chyba jeszcze raz przy kolejnym wyjeździe w to samo miejsce nad Bałtykiem (w sumie byłem trzy razy na tych koloniach). 

Po powrocie do domu zacząłem poszukiwania nowych dźwięków na własną rękę, znałem oczywiście wcześniej grupy takie jak Led Zeppelin, Deep Purple, jednak raczej z pojedynczych ich utworów. W efekcie poszerzania swojego muzycznego kręgu zainteresowań poznałem na początku muzykę m.in. grupy KoRn, System Of A Down czy Rammstein. W miarę jak zagłębiałem się w temat doszukałem się takich muzycznych perełek jak Jethro Tull (nadal ich lubię), Ronnie James Dio, nie mówiąc o zagłębieniu się w twórczość Black Sabbath. Przy okazji postanowiłem poznać skąd te wszystkie dźwięki pochodzą i wpadłem na jakiś czas w bluesa. Do dziś lubię niektórych wykonawców, nawet z rejonów najbardziej ,,korzennego" tego rodzaju tej muzyki. 

Przy drugim wyjeździe na kolonie dołączyło dwóch kolegów ze szkoły, jeden z nich był w początkowej fazie fascynacji punk rockiem. Potem dość mocno wsiąkł w kontestowanie szkolnych zasad, ubierał się w punkowym duchu (potem fascynacja zmalała, przeniósł się na stronę bardziej rockowo/metalową). A u mnie w głowie zapaliła się kolejna lampka, żeby sprawdzić ten gatunek muzyczny. Na długo nie wsiąknąłem, jednak mam paru wykonawców, których lubię z tego nurtu. 

Ogólnie rzecz ujmując te wyjazdy muzycznie otworzyły mi głowę w znaczącym stopniu. Kolega z klasy z którym byłem pierwszy raz wsiąkł w tematykę bardziej niż ja, zaczął grać na gitarze, poszerzał swoje muzyczne kręgi zainteresowań znacznie szybciej niż ja. Mogę powiedzieć, że najbardziej zbliżony do fana metalu poczułem się w liceum dopiero. Miałem kurtkę dżinsową z szeregiem naszywek ulubionych kapel, kupowałem płyty, szukałem coraz to mocniejszych dźwięków. Ostatecznie z fazy ekstremalnej przeszedłem do pewnego uspokojenia muzycznego, zwróciłem się (i swoje uszy) także na odmienne gatunki takie jak pop (ale dobry jakościowo), elektronikę, rap (też dobry jakościowo) itd. 

Przy okazji tych muzycznych odkryć wpadłem jak śliwka w kompot w twórczość Kultu, Kazika, Kazika Na Żywo i wszelkich powiązanych z liderem tych formacji innych grup. Znałem wcześniej największe hity wyżej wymienionych, jednak to nie było aż tak intensywne. W okolicach 2013 roku (może wcześniej, nie jestem w stanie stwierdzić) stałem się bardzo zachłanny na muzykę związaną z Kazikiem Staszewskim. Poszerzałem wiedzę poprzez książki (,,Biała Księga Kultu", ,,Kazik. Biała Księga", biografia Kazika) i kupowane płyty. Byłem na koncercie KNŻ, Kultu. A najlepsze przeżycie miałem jak pojechałem na podpisywanie płyty Kultu ,,Prosto". Możliwość bycia pół metra od Kazika i zespołu, bezcenna. :) 

Dziś polecam: Lucifer's Friend (rock progresywny, hard rock, heavy metal, jazz fusion), Magnum (hard rock, arena rock) oraz The Mahavishnu Orchestra (jazz-rock, rock progresywny). 

Pozdrawiam!

piątek, 7 kwietnia 2023

Na Wielkanoc.

Życzę wszystkim, aby mogli spędzić Wielkanoc w gronie rodzinnym, aby mogli skupić się na takich jej aspektach, które dla każdego mogą znaczyć coś odrobinę innego. Życzę także odnowienia duchowego, realizacji zamierzeń i ogólnie wszystkiego dobrego. 

W niedzielę na śniadanie wielkanocne idziemy do naszej sąsiadki z podwórka. W poniedziałek z kolei idziemy na obiad do mojej Mamy Chrzestnej. Będziemy wtedy rzut beretem od nowego mieszkania. :) Ogólnie rzecz ujmując odpowiada mi taka sytuacja, oczywiście weźmiemy ze sobą coś niecoś do jedzenia, żeby nie było. 

Pozdrawiam!

sobota, 1 kwietnia 2023

Youtube 2. Kanały muzyczne.

Dziś druga część związana z moimi ulubionymi kanałami na tej platformie. Tym razem parę ciekawych, wartościowych, może nawet po części edukacyjnych kanałów związanych z muzyką. 

SLAM WORLDWIDE- jeden z najważniejszych dla mnie kanałów z muzyką ekstremalną. Wszystkie odmiany metalu, wszystko co zawiera przedrostki death, slamming, brutal itd. plus przeróżne ciekawe kombinacje czyli tak zwane nowe gatunki. 

Jugoton Music- kanał prezentujący zarówno klasykę jugosłowiańskiego grania (szeroko rozumiany rock, pop, inne klimaty) jak i nowsze kawałki. Każda piosenka ma dołączony tekst, można zorientować się dzięki temu mniej więcej o tematyce utworu, można też tak jak ja pójść o krok dalej i zabawić się w tłumacza. :) Najlepsze jest to, że nie znam żadnego z bałkańskich języków, po prostu robiłem tłumaczenia brzmieniowe, tak jak Maciej Maleńczuk przełożył na polski kawałek pt. ,,Verujem, ne verujem" zespołu Bajaga i instruktori.

Underrated Albums- kopalnia dźwięków, które z jakichś przyczyn nie królują jeszcze w rozgłośniach. Rzeczy z różnych muzycznych światów, długie, krótkie, albumy właściwie na każdą okazję. 

Beat-Club- kanał dla muzycznych archeologów. Większość nagrań ma już ponad 50 lat, nie mniej pokazany jest w ten sposób rozwój niektórych karier muzycznych. 

NWOTHM Full Albums- kolejna kopalnia z całymi albumami, tym razem wszystko co nawiązuje do klasyki szeroko rozumianego heavy metalu podane w nowszych wersjach. 

Stoned Meadow Of Doom- muzyczne propozycje dla miłośników stoner rocka, heavy i psychodelicznych zagrań plus doom metalu. 

Frog Leap Studios- za całość odpowiada Leo Moracchioli i goście. Kanał to zbiór coverów różnorodnych piosenek, które autor przerabia na rockowo/metalowo. Niektóre naprawdę zostają w człowieku na dłużej. :) 

Dziś polecam: Defamed (deathcore), Devildriver (melodic death metal, groove metal) oraz Dysmorfectomy (brutal death metal). 

Pozdrawiam!

środa, 22 marca 2023

Chwilami widzę swoje plecy.

Ostatnio sporo się dzieję, jest nieco biegania w sprawie mieszkań, załatwiania. Czasem mam wrażenie, że zaczynam widzieć już swoje plecy, tak szybko biegam. :D Nie mniej wszystko powoli idzie w jedną, pozytywną stronę.

W zeszłym tygodniu podpisaliśmy umowę wstępną z właścicielami nowego mieszkania, wynika z niej, że po zapłaceniu im całości ceny mamy czas do lipca, żeby się przenieść na nowe tereny. Z kolei jutro idziemy do notariusza podpisać umowę z naszymi sąsiadami, w której będą wszystkie sprawy związane z kupnem naszego lokum. Trochę to złożone, nie mniej niewiele jest innych możliwości, żeby to załatwić. 

Na pewno do końca maja nic szczególnego nie zrobimy w temacie przeprowadzki, bo właściciele tamtego mieszkania będą mogli jeszcze w nim mieszkać. W międzyczasie będziemy musieli pomyśleć nad logistyką całości, plusem jest to, że nie bierzemy ze sobą starych mebli. Dzięki temu przenosiny będzie można chyba nawet na jeden kurs zorganizować. 

Nowe miejsce zamieszkania jest w dzielnicy Ursynów. Budynek ma dopiero 5 lat, są windy, miejsce parkingowe. W pobliżu są Żabka, Biedronka, piekarnia, sklep mięsny, garmażeryjny i Hebe. A pobliże to dosłownie należy zjechać na dół windą, wyjść na zewnątrz, skręcić w odpowiednią stronę i przejść od ok. 50 do może 80 metrów (wszystkie te sklepy są w tym samym budynku co mieszkanie). :) W samym mieszkaniu jest klimatyzacja, ja będę miał w swoje części nawet lodówkę (bo zamieszkam w dawnej jadalni). :) Ogólnie całość jest przemyślana, właścicielka jest architektem i to widać wszystko jest utrzymane w szarościach z pewnymi przełamaniami. Na plus zaliczam też zamontowane na oknach moskitiery i sporą moskitierę przy wejściu na balkon. Jak dla mnie, niezbyt lubiącego latające stwory jak znalazł rozwiązanie. Poza tym wszystkim do mieszkania przynależy loggia, ze szklanym zamykaniem na świat. Jak będziemy chcieli możemy zrobić otwarty balkon, a jak nie to jest jakiś tam bufor od hałasu, ciepła/zimna itp. Okolica raczej spokojna, ulica pod budynkiem raczej cicha. Reszta jeszcze nie zbadana. Wiem tylko, że pięć minut od nas mieszka moja Mama Chrzestna. :) Z atrakcji dla mnie w pobliżu będę miał KFC i kebabownię. Ostatni plus to spacer do stacji metra, który trwa może 10 minut, a przy samej stacji jest jeszcze jakieś centrum handlowe. Jak na razie wszystko wygląda jak raj na Ziemi niemalże. 

Dziś polecam: Allauddin Khan (klasyczna muzyka indyjska), Andy Bell (New Wave, New Romantic, synthpop, elektroniczna) oraz Animals as Leaders (heavy metal, metal progresywny). 

Pozdrawiam!