W poprzednim wpisie nie zaznaczyłem, że wziąłem z biblioteki jeszcze jeden zbiór opowiadań, Marka Hłaski (Ósmy dzień tygodnia i Cmentarze). Muszę powiedzieć, że dawno nie dostałem takiego strzału jak przy tej lekturze. Szczególnie drugie opowiadanie swoją atmosferą przywiodło mi na myśl dzieło Franza Kafki ,,Proces". U Hłaski bohater też nie wie przez pewien czas nic o powodach jego zatrzymania. Wszystko jest relacjonowane mu przez innych. Do tego marazm, szarość i beznadzieja końca lat 50.
Drugi cios dostałem w czasie lektury ,,451 stopni Fahrenheita" autorstwa Raya Bradbury’ego. Wydaje mi się, że autora można uznać za swojego rodzaju wizjonera, na równi z chociażby Lemem. Stworzony przez niego obraz świata przyszłości w moim odczuciu można uznać za realny (albo coraz bardziej realny), gdy spojrzy się chociażby na rolę mediów w życiu niektórych osób. Znam przykłady chociażby z rodziny mojej, gdzie media (telewizja i gazety) są wyznacznikiem kierunku myślenia w każdej sprawie. Nie mówiąc już o tym, że według badań nadal spora część Polaków (chociaż pewnie jest to trend szerszy) nie czyta nawet jednej książki w ciągu roku. Jednej, jedynej książki! Jak dla mnie jest to rzecz niepojęta.
Łącząc w całość elementy świata przedstawionego w drugiej z omawianych książek doszedłem do wniosku, że media plus brak zainteresowania książkami (czy też zakaz ich czytania jak u Raya Bradbury’ego) mogą wpłynąć na społeczeństwo niszcząco. W efekcie zastosowania takich technik można otrzymać istotę nie ciekawą świata, pozbawioną własnego zdania, nie mówiąc o wyciąganiu wniosków z medialnych przekazów. Jak dla mnie ,,451 stopni Fahrenheita" to jedna z lepszych pozycji, jakie przeczytałem w tym roku.
Dziś polecam: Vanilla Fudge (acid rock, hard rock, rock psychodeliczny), Weezer (rock) oraz Warren Zevon (rock, folk rock).
Pozdrawiam!