poniedziałek, 29 marca 2021

Książkowo. Swoiste rozdarcie.

Ostatnio przeczytałem po raz drugi (chyba) książkę autorstwa Jasona Korolenki pt. ,,Sepultura. Brazylijska furia". Dobrze oddaje relacje wielki koncern płytowy- nowa grupa muzyczna. Poza tym autor dość szeroko nakreślił tło, Brazylię lat 80 i późniejszych. Mam w swojej płytotece połowę ich dokonań, zarówno tych sprzed jak i po rozłamie. Według mnie jest to jeden z ciekawszych zespołów z tamtej części świata, do tego zmiany stylistyczne jakie wprowadzali do swojej muzyki na kolejnych krążkach robiły na mnie wrażenie. 

Teraz czytam ,,Prawiek i inne czasy" Olgi Tokarczuk. To moje drugie spotkanie z tą książką, z tego co pamiętam zrobiła na mnie dość duże wrażenie. Pewne elementy kojarzą mi się ze ,,Stuleciem Winnych", chociaż u naszej noblistki są one bardziej dopieszczone, zapadające w pamięć. 

Jeśli chodzi o Staruszka to mam właśnie takie rozdarcie jak w tytule. Okazało się dziś, że lekarz prowadzący zaleca (wystawił już skierowanie) wykonanie wyłonienia stomii u Staruszka. Z jednej strony wiem już, że jest to rozwiązanie poprawiające w jakimś stopniu komfort pacjenta, z drugiej jest pewna obawa, bo to jednak zabieg chirurgiczny. Z tego powodu Rodzicielka zadzwoniła dziś i zapisała Staruszka na szczepienie. Rodzicielka dostała już pierwszą dawkę, teraz czas na Staruszka, zwłaszcza jak ma iść do szpitala na jakiś czas. Początkowo moje emocje były silne i raczej negatywne. Potem wszystko zmieniło się, aż do akceptacji faktu. Poza tym na razie i tak nie ma żadnego terminu bliskiego na taki zabieg. 

Dziś polecam: Mellisium (slamming deathcore), Men At Work (nowa fala, rock, reggae) oraz Mental Cruelty (brutal deathcore). 

Pozdrawiam!

środa, 17 marca 2021

Małe przyjemności. Nadchodzi kunktator.

Ostatnio zająłem się powrotami i odkryciami muzycznymi. Odkryciem jest twórczość grupy Turbo, ta ostra, trash metalowa. Powrotem jest zespół Świetliki. Może wydźwięk obydwu tych grup nie jest jakiś super optymistyczny, jednak mnie bardzo pasuje. 

Z książek spore wrażenie zrobiła na mnie pozycja pt. ,,Laleczki skazańców. Życie z karą śmierci" Lindy Polman. Najciekawsze były rozdziały o kobietach kontaktujących się ze skazanymi na śmierć, spośród których pewien procent decyduje się na związek małżeński (z wiadomych względów pana młodego zastępuje ktoś inny, może być też kobieta, jest to ślub ,,z rękawiczką" o ile dobrze pamiętam). Dużo do myślenia dał mi też rozdział o nieudanych próbach egzekucji skazanego, chociaż ogólnego stosunku do kary śmierci nie zmieniłem. Książka należy do całkiem zacnej serii ,,amerykańskiej". Dzięki niej można zobaczyć Stany Zjednoczone bez blichtru, medialnego przekazu i tego typu prób fałszowania rzeczywistości. 

Dziś okazało się jaki ze mnie czasem straszny kunktator. Na początku miesiąca napisałem do biblioteki maila z zamówieniem książek. Po tygodniu ciszy pomyślałem, że może nie dotarł i wysłałem drugi raz. Dziś dowiedziałem się, że biblioteki są znów zamknięte. A to oznacza, że nie przyjmowali zamówień już, bo pewnie wiedzieli co nadchodzi. A mi nie chciało się sprawdzić nawet czy to nie chodzi właśnie o to. Wstyd mi za siebie. 

Z ciekawych obserwacji mogę wymienić związaną z wronami szarymi, które budują gniazdo na drzewie, które widzimy z okna. Parę dni temu Rodzicielka zauważyła jak do gniazda wpakował się obcy ptak. Został lotem błyskawicy nauczony przez wronę, gdzie jest jego miejsce. Podobno pióra latały wszędzie. 

Dziś z kolei na podwórku działali panowie ze specjalistycznym sprzętem do usuwania zielonego nalotu z kostki brukowej. Zajęło im to pół dnia, hałas był niezły, efekt całkiem dobry. Ciekawe ile by robili to przy użyciu ręcznych narzędzi. 

Dziś polecam: Japanische Kampfhörspiele (grindcore), Jefferson Airplane  (acid rock, folk rock, rock psychodeliczny) oraz Jethro Tull (hard rock, blues rock, art rock, rock progresywny). 

Pozdrawiam!

wtorek, 9 marca 2021

Duży strach.

Ostatnie dni były w miarę, wiadomo, raz lepiej, raz gorzej. Jakby jednak nie patrzeć w sumie całkiem w porządku było wszystko. Aż do dziś, a właściwie to końcówki wczoraj. 

Staruszek narzekał na ból brzucha, początkowo myśleliśmy, że wiąże się to z obiadem. Poszedł nawet do drugiego pokoju, by poleżeć w spokoju i zaczekać, aż lek przeciwbólowy zacznie działać. Koło 1 w nocy poszedłem zobaczyć jaka jest sytuacja, Staruszek przysypiał, więc poszedłem do siebie. Śpię sobie w najlepsze, gdy koło 6 rano budzi mnie straszny huk. Wybiegam z pokoju, patrzę po korytarzu, dywan podwinięty, odświeżacz powietrza na podłodze. Wchodzę do sypialni Rodziców, a tam Staruszek leży w poprzek łóżka, biały jak prześcieradło i mówi, że chwilę wcześniej najprawdopodobniej stracił przytomność i runął jak długi. W sumie to może było jakoś inaczej, tylko w stresie mi się wszystko pomieszało. Początkowo bałem się, że uderzył się głową o szafkę w korytarzu. Na szczęście nic takiego się nie stało. Ogólnie miałem wtedy wrażenie, że albo oszaleję, albo padnę na zawał. Chyba ze cztery godziny dochodziłem do siebie, a jeszcze teraz czuję takie oszołomienie związane z tym wszystkim. Nie mam pojęcia co spowodowało taką sytuację, chemioterapia, spadek białych krwinek, może coś z cukrem czy innymi parametrami. Chyba z tego powodu trzeba będzie skontaktować się z lekarzem prowadzącym, żeby zdecydował co dalej robić. Mam nadzieję, że to był pierwszy i ostatni taki raz. 

Pozdrawiam!