niedziela, 30 kwietnia 2023

Moje koncerty (i inne wydarzenia związane z muzyką).

Nie mam jakiegoś wielkiego, koncertowego doświadczenia. Nie mniej uznałem, że warto opisać to, co udało mi się przeżyć w kontakcie z zespołami na żywo. 

Moje pierwsze zetknięcie się z koncertem znanej grupy miało miejsce w 2012 roku. Wtedy w Parku Sowińskiego w Warszawie miał wystąpić KoRn. Jako fan tej grupy nie mogłem przegapić takiej okazji. Niestety tego samego dnia były urodziny syna mojego Ojca Chrzestnego, z tego powodu spóźniłem się na support w postaci zespołu Hunter. Nadrobiłem zaległości jakiś czas później kupując ich płyty. Występ KoRna był niezwykły, brzmienie mimo amfiteatralnej oprawy miażdżyło, bas (jak to w tej grupie) i nisko nastrojone gitary dawały wrażenie rozstępowania się ziemi. Znakomite doświadczenie muzyczne. 

W listopadzie tego samego roku byłem z kolei na jednym z występów Kultu w ramach ich Pomarańczowej Trasy. Support stanowiła grupa LeMoor. Nie pamiętam zupełnie jakie wrażenie zrobiła na mnie ta kapela. Występ grupy Kazika był kolejnym niesamowitym momentem w moim życiu. Tak jak niżej napisałem, jako pozytywny psychofan Kazika znałem praktycznie wszystkie teksty, przecinki i kropki w nich. :) Muzyczna podróż pełna wspaniałości, do powtórzenia przy najbliższej okazji. 

Kolejnym takim spotkaniem był koncert grupy Kazik Na Żywo w 2013 roku. Występ gwiazdy wieczoru poprzedził support w postaci Buldoga. Już ta grupa zrobiła na mnie wrażenie, po powrocie do domu zacząłem dowiadywać się więcej o niej, okazało się, że z Kazikiem mieli sporo do czynienia na przestrzeni lat, muzycznie i też pewnie prywatnie. Do dziś od czasu do czasu słucham sobie Buldoga. Występ gwiazdy wieczoru zerwał mi mentalny beret. Dynamika, prędkość i wszystko to, czym powinien się charakteryzować koncert rockowy było obecne. Do tego już jako niemal pyschofan (ale bez negatywnych cech tegoż) Kazika znałem niemal wszystkie przecinki i inne takie elementy w tekstach. :) 

W 2014 roku wybrałem się na występ Acid Drinkers. Występ poprzedziły zespoły Leash Eye i Stain. Stylistycznie (z tego co pamiętam) były zbliżone do gwiazdy wieczoru. Titus i spółka spowodowali, że mój mentalny beret odleciał w siną dal i długo nie chciał się znaleźć. :) Prędkość połączona z precyzją wykonawczą, wachlarz muzycznych emocji, po prostu miodzio w skrócie. 

W 2015 roku (może odrobinę wcześniej już) stałem się sporym fanem dokonań Pablopavo, który znany jest m.in. z grupy Vavamuffin. Koncert odbył się przy Teatrze Powszechnym w Warszawie, wziąłem ze sobą Rodzicielkę. Muszę powiedzieć, że na żywo Pablopavo ze swoją grupą Ludziki spisali się wyjątkowo dobrze (koncert darmowy, a jakość nie zmieniona). Atmosfera wytworzona przez ich muzykę dość długo po koncercie utrzymywała się dookoła. :) 

W 2016 roku wyciągnąłem znów Rodzicielkę, tym razem na Kopę Cwila w Warszawie. W pobliżu tej górki miał zagrać Perfect. Koncert był darmowy. Przed grupą pana Markowskiego wystąpił Tede. Nie wywołał wśród zebranych większych emocji, chociaż ja w momencie zafascynowania się polskim rapem nawet polubiłem niektóre jego kawałki. Perfect spisał się w moim odczuciu tak jak wskazuje nazwa. Wszystko było dobrze nagłośnione, zagrali także na dobrym poziomie, pan Markowski także spisał się jak należy. Ogólnie występ zapadający w pamięć, chociaż był nie za długi (pod 40 minut jakoś?). 

W 2017 roku wybrałem się ze Staruszkiem do kina, gdzie obejrzeliśmy zapis koncertu Davida Gilmoura z amfiteatru w Pompejach. Wtedy moja fascynacja dokonaniami Pink Floyd sięgnęła zenitu. Całość była magiczna, kinowe nagłośnienie, wielki ekran, wszystko to wpływało na odbiór koncertu. W żaden sposób nie da się tego porównać z oglądaniem DVD w domu. Każda komórka mojego ciała została nasączona muzyką. :) Coś niesamowitego. 

W tym samym roku wybraliśmy się na projekcję kinową ostatniego występu Black Sabbath. Wrażenia znów kosmiczne, chociaż muzyka z zupełnie innej beczki niż ta od Pink Floyd. :) 

W 2018 obejrzałem ze Staruszkiem w kinie film ,,Bohemian Rhapsody". Muszę powiedzieć, że spodobało mi się połączenie muzyki grupy Queen z różnymi komediowymi wręcz sytuacjami, chwilami refleksji itp. Szczerze mówiąc w paru chwilach moje oczy się nieco zaszkliły. Potem czytałem uwagi ekspertów dotyczące m.in. chronologii wydarzeń, jednak jakoś średnio mnie to zajmowało. Jakoś bardziej do mnie ten obraz przemówił na płaszczyźnie emocji niż dokładnego przedstawienia losów grupy. 

Dziś polecam: Massilia Sound System (reggae, rub-a-dub, raggamuffin), Massive Ego (elektroniczna, darkwave, gothic, romo) oraz Mastodon (heavy metal, metal progresywny, sludge metal, stoner metal, metal alternatywny). 

Pozdrawiam!

23 komentarze:

  1. Miałeś sporo okazji do muzycznych doznań.
    Ja byłam dawno temu na Niemenie w Teatrze Muzycznym w Łodzi, a także na Grzegorzu Turnau.
    Poza tym kiedyś u nas w miasteczku były całkiem fajne koncerty z okazji Dnia Dziecka. Najlepiej wspominam Bajm i Trzeci Oddech Kaczuchy.
    A nie masz pojęcia jak ludzie lubili się bawić przy piosenkach Janusza Laskowskiego. Ciągle przyjeżdżał.
    Na wielkich spektakularnych koncertach nie byłam, to chyba nigdy nie była moja bajka. Chociaż jak patrzę na nagrania z koncertów Freddiego Mercury to po prostu serce rośnie- uwielbiam.
    Pozdrawiam serdecznie. Miłej majówki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja juz jestem za wygodna na tloczenie sie na koncertach, wole jednak w domu posluchac, przy czym nie musze wydawac przesadnie duzo kasy. Dawno temu bywalam, ale wyroslam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim pierwszym koncertem był Dżem w 1986 roku. :) A potem już poszło... ;p wielokrotnie obiecywałam sobie, że zrobię listę tych wszystkich koncertów, i jakos nie usiadłam do tego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widziałam "Bohemian Rhapsody" i bardzo mi się podobało. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja dawno nie byłam na koncercie. Najlepsze wspomnienia mam z Juwenaliów, gdzie grała Pidżama Porno i inne świetne kapele.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój pierwszy koncert na żywo to występ zespołu The Animals. Niezapomniane przeżycia, fruwały części garderoby, do mnie trafiła jedna skórkowa czerwona rękawiczka, do tej pory jest pamiątką po tych emocjach. Później poszło..., bo atmosfera na koncertach jest wspaniała.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  7. Siempre e s genial oír música y ver en vivo a un artista de tu agrado. Te mando un beso.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja marzę by zobaczyć koncert Maryli Rodowicz na żywo, choć stareńka już ona jest...

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba mogę powiedzieć, że mam spore doświadczenie z koncertami, zarówno jako bywalec, jak i fotograf, czyli na scenie i za sceną.

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajne są takie muzyczne doznania :) Ja miałam z mężem pojechać na koncert Green Day, później Wardruny, ale jakoś nic nie wyszło z tych planów.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na wielu koncertach tez nie byłam, ale zarówno kameralne, jak i stadionowe miło wspominam, choć wolę kameralne!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
  12. u mnie na pierwszym miejscu zawsze będzie koncert Depeche Mode z Gdańska :) Ogólnie na DM byłam 4 razy w życiu, w sierpniu będzie piąte spotkanie. W tym roku idę też spacerkiem na spotkanie z Paolo Nutini, uwielbiam jego twórczość! Z ciekawszych koncertów to mam za sobą RHCP, 3 razy Archive-podobne do Pink Floyd, Placebo, Arctic Monkeys, Kings of Leon-kiedyś byłam wielka fanką :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj Lubię zespół Korn za brzmienie i dynamizm, ciekawie napisałeś o koncertach i co ciekawe, że po koncertach jeszcze bardziej kocham muzykę a film Bohemian Rapsody bardzo mi się podobał i pokazuje nie tylko muzykę ale jak ważne jest otaczać się dobrymi i odpowiednimi ludźmi.... a muzyka Queen nadal brzmi wspaniale. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Sporo koncertów już zobaczyłeś, czytam, że lubisz rock przede wszystkim. Z naszych zespołów lubię Perfekt i Dżem, ich muzyka się nie starzeje.
    Byłam na ogromnych koncertach : Rolling' Stonesów na Służewcu, U2 w Chorzowie, Gilmoura w stoczni, Watersa w Łodzi to z tych najważniejszych. Miałam naprawdę dużo szczęścia, że mogłam usłyszeć swoich ulubieńców na żywo, rock dociera do każdej komórki ciała.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Gilmour i Pink Floyd to większa część mojego życia. Cudowna muzyka. Też byłam w kinie na tym. Widziałam też Gimoura we Wrocławiu na żywo. Mój koncert życia. Mimo wieku dał radę i dał naprawdę dał wspaniały koncert na Placu Wolności. Ciekawe masz doświadczenia muzyczne. Pozdrawiam serdecznie Piotruś.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wracam po przerwie na Twój blog, żeby poczytać co nowego się u Ciebie dzieje.
    Muzyczne fascynacje opisywałam niejednokrotnie na swoim blogu, zatem wiesz, czego słucham.
    Słucham, bez względu na nastrój, to mój "lek", czyli "The Rasmus"!
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  17. It depends on the crowd number, but I like concerts
    https://www.melodyjacob.com/2023/05/how-to-know-that-you-are-addicted-to-nzu.html

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie masz dużego koncertowego wydarzenia? To co ja mam powiedzieć:))))
    Pozdrawiam żółto-zielonymi kolorami mojego ogrodu

    OdpowiedzUsuń
  19. Dla mnie możliwość słuchania muzyki na żywo to jedno z najpiękniejszych przeżyć w życiu. Za młodu hi hi hi regularnie jeździłam na koncerty, a że w Trójmieście zawsze dużo się dzieje to większość znanych polskich kapel widziałam na żywo, niektóre, takie jak Hey, nawet kilkanaście razy. Teraz na koncerty jeżdżę zdecydowanie rzadziej ale bywa, że nawet do innych krajów. Trochę się to moje "koncertowanie" zmieniło na przestrzeni lat ale niezmiennie jest to dla mnie ogromne przeżycie.
    Miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie nudziłbym się, gdybyś mi wybierał koncerty, przecież sam za nimi przepadam, ostatnio byliśmy z żoną na Vanie Morrisonie w Belfaście, a w ciągu roku zaliczyliśmy jeszcze kilka koncertów orkiestry barokowej, Herbiego Hancocka, Jakuba Heysela, Sigur Ross, 3 lub 4 opery i nie wiem, może coś pominąłem, teraz ślinka nam cieknie na Jethro Tull (we wrześniu będzie w Bydgoszczy i Zabrzu).
    Koncerty są dla mnie odskocznią od rzeczywistości, swojego rodzaju świętem duchowym. Warto czasem wyjść z domu. I naprawdę nie musza to być gwiazdy z pierwszych stron gazet.

    OdpowiedzUsuń
  21. Witam serdecznie
    Czasem bywam na koncertach, gdy organizowane są w okolicy. Czasem są a jak są to darmowe (z okazji festynów). Swojego pierwszego koncertu nie pamiętam, byłam mała :D To była albo Doda albo Ich troje. Pod koniec maja mają być koncerty w moim mieście więc pewnie też na nich będę, o ile nie będę w pracy :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. Dawno już nie byłam na koncercie...

    Właśnie to lubię w tych zagranicznych książkach o Titanicu, że większość z nich to rzadkie, mało znane tytuły, a niekiedy można dowiedzieć się z nich o wiele więcej niż jest to przedstawiane na okrągło co roku, przy okazji rocznicy. I potem czytam wiadomości i widzę artykuły mające w tytule: "Tego nie wiedzieliście o Titanicu" i czytam o czymś, o czym czytałam w tych moich książkach dawno temu, a oni dopiero teraz odkryli jakiś fakt :D

    Polecam ten dokumentalny film o "Ani". Jest ładnie zrobionym filmem, trochę wyciskaczem łez u co bardziej wrażliwych osób

    Pozdrawiam!
    https://literackiepodrozebooki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Bywanie na koncertach to niezapomniane doznania. Ja bardzo często chodzę na koncertach może nie aż takich gwiazd światowego formatu ale lubię obcować z muzykami na żywo. Koleżanki mąż grał w zespole punkowym to często się spotykałam z muzykami. Lubię poznawać różne gatunki muzyki więc zahaczyłam o koncert zespołu Wader, koncert "Muzyka zespołu Metallica symfonicznie” gdzie wystąpił jeden z najlepszych coverbandów Metallica na świecie, a tydzień temu byłam na koncercie zespołu Riverside ( warto posłuchać kto nie zna).Pozdrawiam:-).

    OdpowiedzUsuń