Jako Leniwa Klucha zwlokłem się z łóżka koło 8, zacząłem szykować się do wyjścia, na miejsce spotkania dotarłem po 9 (bliżej 10). Pogoda sprawiła nam pewnego psikusa, bowiem zaczęło kropić, po szybkich zakupach żelków, napojów itp. ruszyliśmy we czwórkę do tramwaju, aby zwiedzić Muzeum Powstania Warszawskiego. Znów zrobiło ono na mnie wielkie wrażenie, bowiem w jakimś tam stopniu historie życia moich Dziadków i Babć wiąże się zarówno z wojną jak i samym Powstaniem. Po zwiedzaniu jak wyszliśmy na zewnątrz okazało się, że pogoda się poprawia, pojechaliśmy więc pod Stadion Narodowy, pokręciliśmy się wokół przez chwilę, przy okazji wygłupialiśmy się jak nie wiem. :) Następnym krokiem było jedzenie, tym razem kebab w całkiem niezłej lokalizacji. Po obiedzie ruszyliśmy w kierunku Starego Miasta, jednak deszcz przybrał na sile tak, że nie dało się chodzić właściwie bez przemoczenia się w całości. Wróciliśmy więc do Złotych Tarasów, gdzie pokręciliśmy się w oczekiwaniu na poprawę pogody. W międzyczasie byliśmy jeszcze w McDonaldzie na napojach mlecznych. Koło 19 pogoda poprawiła się na tyle, że korzystając z metra i autobusu podjechaliśmy pod Zamek Królewski. Koło 20 byliśmy już w okolicy dworca, razem zaczekaliśmy na pociąg po czym się rozstaliśmy. Jak dla mnie spotkanie było idealne, czas spędzony na tej wyciecze na długo zostanie w mojej pamięci. Dostałem od Julii kubek na zły humor, który zmienia się z takiej ,,zaciętej" buźki na uśmiechniętą. Z kolei Julia z dziećmi odjechała z pluszowym boćkiem, który dostał imię Edek i paroma innymi pamiątkami. Dzięki jeszcze raz za chęć przyjazdu i takie spędzenie ze mną czasu. :) Pozdrawiam Cię Siostro. :-*
Wysłuchałem dziś płyty grupy Pantera pt. ,,Official Live: 101 Proof". Muszę powiedzieć, że dawno nie słuchałem tak znakomitego albumu z koncertu. Czułem się tak, jakbym uczestniczył w tak zacnym zdarzeniu w wykonaniu tej nie istniejącej dziś grupy. Można nawet powiedzieć, że cała muzyczna ścieżka doprowadziła mnie do wrażenia latania w ,,mosh pit", ewentualnie w ,,ścianie śmierci". Do tego kawałki spowodowały u mnie ostry head banging, co w ostateczności pozwoliło mi dać 10/10/ Zostałem rozjechany przez Panterę. :D I dobrze mi z tym.
Pozdrawiam!
Moja żona wybiera się w Zaduszki do Katedry św. Jana na koncert, na którym zostanie wykonane Requiem Mozarta. Wstęp wolny. Ja też bym się z rozkoszą wybrał, bo to mój ulubiony utwór, ale niestety fizycznie jest to dla mnie niewykonalne. Ale, w wyniku sprawdzenia, dowiedziałem się (po niewczasie) że w sobotę to samo Requiem było wykonane w Katedrze św. Szczepana w Wiedniu. Tyle, że tam bilety były az do 50 euro. Czasami to lepiej mieszkać w Warszawie.
OdpowiedzUsuńA ja sobie w internecie wyszukałem nagranie Requiem pod Karajanem. Też było pięknie.
adam
Adamie, bardzo ciekawą informację podałeś, może muzyka poważna nie jest moją najbardziej ulubioną, nie znaczy to jednak, że od czasu do czasu nie posłucham jakichś znanych utworów.
UsuńTak się właśnie zdarza jeśli o opłaty za wstęp chodzi. Ciekawa jest dysproporcja, bowiem 50 euro to nie jest wcale tanio.
Też nie ciągnie mnie do Atelier Amaro, widziałem tylko z zewnątrz to miejsce. Masz rację, że ceny są wręcz absurdalne w tej restauracji. Znam parę miejsc, położonych o wiele lepiej, w ładniejszych budynkach, gdzie można zjeść obiad w granicach 20 złotych w górę od osoby do jakichś maksymalnie 50 złotych. :)
Pozdrawiam!
No i wszyscy byli zadowoleni ze zwiedzania Warszawy.
OdpowiedzUsuńA stolica łatwa do zwiedzania nie jest.
:-)
Na nieciekawą pogodę warto mieć plan B i widzę, że znakomicie poradziłeś sobie wobec deszczowej aury.
OdpowiedzUsuńMy zamówiliśmy kolejną płytę koncertową Andre Rieu i czekamy niecierpliwie, to będzie uczta!
Jak to dobrze ,ze spotkałeś się z Julią ! Wspólne zwiedzanie Warszawy na pewno dostarczyło wielu wzruszeń ale i śmiechu.
OdpowiedzUsuńTakie chwile są cenne
Twardy z Ciebie zawodnik. Nie przestraszył się deszczu. Zaś u mnie daje znać o sobie meteopatia. Jestem bardzo senna i najchętniej zapadłabym w sen zimowy, ale....przecież to jeszcze nie zima :)
OdpowiedzUsuńZwiedzanie Warszawy zostawię sobie na wiosnę, bo na babie lato już nie ma co liczyć.
pozdrawiam :)
Pamiętam ja te swoje, jednodniowe wypady do Warszawy. Wyglądały podobnie ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś kolega męczył mnie Panterą strasznie... nie zainfekował mnie tą muzą, chociaż był ambitny. Uzyskał odwrotny skutek :P
Szukając wytłumaczenia, kim jest Julia, przekonałam się ile postów opuściłam, choć staram się na ulubione blogi wchodzić raz w tygodniu. Nie byłam w "Złotych tarasach" ani w "Atelier Amaro", bo to w miarę "świeże" punkty gastronomiczne i architektoniczne w stolicy, ale osobiście wolałabym posilić się w jakiejś knajpce na Starym Mieście, które jest moim ulubionym miejscem w Warszawie. Ukłony.
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie, Iwono, że ja, warszawiak od trzech pokoleń (wszyscy moi dziadkowie i wszystkie moje babki rodzili się w Warszawie) też nigdy nie byłem ani w Złotych Tarasach, ani w Atelier Amaro. Do Złotych Tarasów nie chodze, bo nie mam żadnych potrzeb, które Złote Tarasy mogłyby zrealizować, a samo chodzenie i oglądanie sklepów mnie nie interesuje, ani mi nie imponuje. A do Atelier Amaro się nie wybieram, mimo, iż mieszkam tylko kilkaset metrów od tego miejsca, bo co to za restauracja, która serwuje z góry ustalony zestaw dań i do tego każe sobie za to płacić od 290 zł w górę od osoby. Aż takim snobem nie jestem, wolę zjeść dobrze i po swojemu.
OdpowiedzUsuńadam
Dawno nie byłem w Warszawie, a też bym się chętnie wybrał do Muzeum Powstania Warszawskiego.
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą puściłem sobie fragment Pantery. Oj, ostro :)
Pozdrawiam serdecznie,
Bartek
Dziękuje za Super spędzony dzień Dzieci już sie pytają kiedy znowu jedziemy A sam wiesz taka podróż musi być dobrze zaplanowana nawet jesli jest tylko na jeden dzień
OdpowiedzUsuńNasze ulubione schody dały mi popalić wszystkie mięśnie czuję Drugie odwiedziny w Muzeum Powstania Warszawskiego dla mnie były tak samo wyjątkowe jak pierwsze
Dzieci bardzo zadowolone a ze po powrocie do domu padły do spania to trudno
Bociek Edek zrobił furorę nie tylko w domu ale i po drodzę do domu :) Jula to nawet z nim śpi a dziś specjalnie wzieła go do przedszkola aby sie nim pochwalic :)
Ja na pamiątke mam cos co nie można kupić bo cudowne wspomnienia i zdjęcia :) a deszcz nie taki straszny jak go malują W większości nam nie przeszkadzał :)