Mecz z Czarnogórą przyprawił mnie o chwilową chrypę i prawie zawał. Na początku krzyczałem jak nie wiem po każdym z dwóch goli Polaków, przy stanie 2-2 właściwie zamarłem, a jak było 4-2 i koniec meczu poczułem, że właśnie jestem świadkiem czegoś niezwykłego.
W czasie jak Rodzicielka była na zabiegu na ostrogę ja wybrałem się do sklepu muzycznego odkrytego ostatnim razem. Oferta CD nie powaliła mnie jakoś, co nie znaczy, że poza winylami nic ciekawego nie było. Kupiłem dwie płyty, Renegade Funktrain- płyta pod tym samym tytułem i Black Sabbath feat. Tony Iommi- ,,Seventh star". Przy pierwszej z nich ruszyła nieco moja odkrywcza machina, okazało się, że płyta jest z edycji japońskiej, musiałem poczytać sobie od razu jak sprawa się ma, czym różni się taka edycja od tej z USA czy Europy. Ogólnie faktycznie słychać różnice w dolnych rejestrach według mnie, poza tym akurat ta płyta brzmiała nieco głośniej od płyty gitarzysty BS, która jest z edycji europejskiej. Przy pozycji drugiej śmiałem się do łez przez to jak daleko posunięta może być głupota wydawców. Otóż pan Tony Iommi chciał wydać płytę sygnowaną własnym nazwiskiem, wydawca nie zgodził się, stanęło po (tak sądzę) wielodniowych negocjacjach na tym, że płyta będzie sygnowana nazwą Black Sabbath. Twórca riffów tej grupy miał być dopisany pod magicznym sformułowaniem feat. Wyszło na to jakby opuścił swoją formację, oddalił się na jakiś czas, po czym wrócił by grać jako gość. :D Jak dla mnie jest to za ciężkie do zrozumienia kto, po co i za ile to wszystko wymyślił.
Mogę ocenić już obydwa krążki, bowiem udało mi się je przesłuchać niedługo po dotarciu do domu. Pierwszy z nich zawiera w sobie dużą dawkę muzyki funk, jednak 14 numerów to nieco za dużo i szybko się nudzą. Sytuację ratują piosenki, w których główną partię wokalną wykonują panie, brzmi to o wiele przyjemniej dla ucha niż rapowane sekwencje, podobne do tysięcy innych rapowanych wstawek na rynku. Daję 8/10. Drugi krążek wydaje się być ciekawą odskocznią od muzyki Black Sabbath, czymś na kształt: ,,Pokaż kotku, co masz w środku", a dokładniej co umie robić na gitarze (a może z gitarą) Mistrz Iommi. Do tego Glenn Hughes przy mikrofonie i mamy całkiem zgrabne cięższe granie (choć nie tak jak w niektórych kawałkach BS). Daję 9/10.
Pozdrawiam!
Takie mecze to się ogląda! O muzyce nic nie powiem, bo nie znam...słucham innej.
OdpowiedzUsuńNie jestem melomanką. Zatem temat muzyki i "krążków" pominę. Wynik meczu mnie zadowolił i mąż miał dobry humor, że Polacy wygrali. Oby tak było dalej.
OdpowiedzUsuńto był super mecz!!
OdpowiedzUsuńPiotrze, jestem pod adresem: Dotyk człowieka.suplement.blox.pl
OdpowiedzUsuńMecz obejrzałam z mieszanymi uczuciami.
Pozdrawiam.
Zgadzam się co do emocji związanych z meczem. Były po prostu pewne niedoróbki, które wyszły w tak zwanym ,,praniu". Jest jeszcze czas według mnie na próbę poprawy.
UsuńPozdrawiam!
Awans na mundial, genialna sprawa bez dwóch zdań :)
OdpowiedzUsuńA co do muzyki - tak mi się skojarzyło, jak byłem młodszy i nie było jeszcze internetu na taką skalę, jak zawsze mnie złościło, że japońskie edycje płyt mają nieznane mi bonusy :)
Pozdrowienia! :D
Kurde A Ozzy ma teraz śpiewać z Judas Priest. Szok. Chyba Antyradio podawało ostatnio.
OdpowiedzUsuń