Byliśmy dziś u Babci, wszystko w porządku jest, przy okazji przypomniało mi się coś, co ostatnio w gazecie zostało opisane.
Okazuje się, że sprzedawcy tych wszystkich ,,cudownych" materacy, garnków, lamp do naświetlania itp. wymyślają coraz to nowsze sposoby na seniorów. Ostatni ich myk polega na telefonie do osoby starszej z propozycją udziału w pokazie. Gdy słyszą odmowę zaczynają straszyć karami finansowymi za rzekome zarezerwowanie miejsca. Już jedna starsza pani ze strachu przed takimi konsekwencjami wybrała się do hotelu, gdzie otoczyli ją sprzedawcy. Zakupiła rzekomo okazyjnie za niemal osiem tysięcy zestaw garnków, pościeli i różnych podobnych rzeczy (bez promocji miał kosztować ten zestaw 20 tysięcy). Sprzedawcy nawet zawieźli ją do banku, by wybrała gotówkę. Gdy rodzina starszej pani dowiedziała się o całej sprawie chciała oddać zestaw korzystając z prawa zwrotu, firma wodziła ich za nos, zwlekała ze zwrotem gotówki, dopiero zainteresowanie ze strony gazety rozwiązało sprawę. Należy wzmóc czujność, informować seniorów o nowych metodach naciągania.
Nie piszę tego ot tak, moja Babcia w przeszłości jak żył jej drugi mąż wiele razy wracała z pobytu w ośrodku wczasowym lżejsza o kilku cyfrowe kwoty. Za to walizki miała cięższe od nikomu niepotrzebnych rzeczy. A była młodsza o jakieś 15-20 lat. W sumie sam też parę razy doświadczyłem na sobie jak działa tak brutalny marketing, nie mówiąc już o firmach zawierających umowy przez telefon. Babcia w ten sposób zawarła umowę z firmą telekomunikacyjną, sądzę, że wystarczyło tylko to, że w odpowiedzi na jakieś pytanie Babcia odpowiedziała: tak. Choć podobno są i przypadki, gdy za zgodę przyjmuje się zwykłe odpowiedzenie na przywitanie ze strony sprzedawcy.
Pozdrawiam!
Skoro jest kabaret, dlaczego go nie obejrzeć. Relacja z Ryjka i na szczęście nie całkowita ale jednak klapa a może jest światełko w tunelu bo jeden chociaż, o panu hrabim i Janie, filmik rozbawił. Nie pamiętam jaki to kabaret ale chyba jako jedyny nie upajał się przekleństwami, nie onanizował polityką. Kolesie zwani jakoś a dla mnie stojącymi baranami dostają nagrodę za...obrażanie, głupie skojarzenia, debilne złośliwości...na czymś trzeba kasę zarobić ale wstyd za publiczność. Nikt nie został wygwizgany a wielu powinno być bo poziom rynsztoka na scenie nie przystoi. Kląć w obecności kobiet na widowni, tylko cham potrafi ale nikt z odrobiną kultury na to się nie zdobędzie.
OdpowiedzUsuńObejrzałem dosłownie ze dwa występy, poczułem rozczarowanie dość duże. Resztę sobie darowałem.Za to dostrzegam właściwie ciągły spadek jakości skeczy. Faktycznie coraz więcej kabaretów tak jak Pani pisze opiera się na rzeczach znanych, które dookoła nas są i dostatecznie irytują. Po co jeszcze przerabiać to samo na scenie? Nie wiem.
UsuńO tak, mojej cioci wcisnęli koszmarnie drogi filtr do wody, a była już wtedy dotknięta demencją i długo trzeba było sprawę odkręcać , dopiero postraszenie sądem za oszukanie osoby chorej dało rezultat...
OdpowiedzUsuńTak naprawdę firmy znane i legalne np. sprzedające usługi telefoniczne działają na krawędzi oszustwa, przedstawiciele są namolni i kłamią, więc co się dziwić, że robią ta jakieś firmy krzaki.
OdpowiedzUsuńBrutalny marketing to dobre określenie. Pamiętam, jak mój dziadek też kupował mnóstwo rzeczy z jakichś kolorowych gazetek, bo myślał, że coś dzięki temu wygra. Masakra i żerowanie na ludzkiej naiwności :/
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Sama byłam naiwna i padłam ofiarą oszustów [od policji wiem, że prezes MODI4MODA mieszka sobie w Emiratach a mnie naciągnęli na głupią stówę, co to dla niego stówka, jak obraca milionami? ; dlatego słuszna uwaga - wzmóc czujność.
OdpowiedzUsuńBo większość ludzi nie tylko czyta bez zrozumienia treści, słucha również bez krzty zrozumienia. I to wcale nie osoby w wieku "słusznym", dużo młodsze również.
OdpowiedzUsuńNa brutalny marketing jest tylko jeden sposób- zagrozić, że jeżeli jeszcze raz zatelefonują to zgłosimy sprawę na policję. To zawsze skutkuje.
kłamią jak z nut... ale kiedyś byłem na promocji kołder wełnianych i materacy masujących... dostałem gifta: taki bajerancki gadżet do masażu głowy... zabawne jest to, że sam kiedyś trafiłem parę groszy na tych gadżetach... ale przy okazji dowiedziałem się, jak prać taką kołdrę, tak więc nie był to czas stracony...
OdpowiedzUsuńa co do telemarketerów to od dawna nie używamy stacjonarnego telefonu, a jak przypadkiem odbiorę, to mówię:
"siorry, nie mówić polśki"...
p.jzns :)...
Jak mieliśmy telefon stacjonarny to często dzwonili.Mama chodziła na te pokazy by się przejść czasami udało im się coś wcisnąć częściej jednak mama się nie dawała Jak ja odbierałam to od razu mówiłam nie i odkładałam słuchawkę by nie dyskutować z nimi
OdpowiedzUsuńMusicie Babci wytłumaczyć aby nie dała się podpuscić.
OdpowiedzUsuńNie tylko babcie są tak oszukiwane. Czasami mlodych ludzi tez otumaniają takimu róznymi "niesamowicie okazyjnymi i tanimi sprzedażami". I potem trudno sie z tego wyplątać.
Mam znajomego, który z chodzenia na pokazy zrobił sobie hobby. Nigdy nie wydał ani grosza, ale mieszkanie ma wypchane tandetnymi gadżetami, które rozdają tam w ramach "prezentu"...
OdpowiedzUsuń