Dziś zrobiłem 30 kilometrów, choć muszę powiedzieć, że momentami odczuwałem upał nieco za mocno. Ale ogólnie dało się dość przyjemnie jeździć, zwłaszcza poza tymi bardziej znanymi ścieżkami rowerowymi.
Odkryłem dosłownie przed chwilą, że budynek jaki widzę przez okno ze swojego pokoju właśnie przechodzi remont elewacji. Ciekawe jest to, że parę razy już byłem koło niego, a nie zauważyłem wtedy nic nowego.
Dziś polecam: God of Shamisen (folk, rock progresywny, metal), Gwar (trash metal, metal alternatywny, punk rock, hard rock, horror metal), Guru Guru (krautrock, jazz rock, space rock) oraz Hammerfall (power metal, heavy metal).
Pozdrawiam!
Upał i mnie dziś dał się we znaki, ale już jest dobrze. Bałam się, że znów to odchoruję.
OdpowiedzUsuńUpał dla mnie nie jest uciążliwy, gdyż wtedy zasłaniam okna i dogadzam sobie lodami;
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
A ja dziś piłam kawę a krakowskim rynku i także czasami upał dawał się we znaki...
OdpowiedzUsuńno 30 km to już cos brawo Ty...
OdpowiedzUsuńTeraz przekonałeś się, że żyjesz w Matrixie ;-))))))
OdpowiedzUsuńPzdr
:) To było dość dziwne uczucie muszę powiedzieć.
UsuńCo do mumii to ja wiem co jest jej przekleństwem. U mnie jakbym nią był, to byłoby jedzenie i lenistwo. Już popełniłem obiecane opowiadanko małe, więc niedługo wstawię je pewnie i historia się poszerzy nieco. :D
Pozdrawia!
A JA SIEDZĘ W DOMU, MAM KWARANTANNĘ, ŻEBY POÓŁPAŚCEM NIE ZARAŻAĆ ..
OdpowiedzUsuńPIOTRZE - DZIĘKI ZA POLUBIENIE NA FB :)
Coraz więcej rowerzystow i bardzo mnie to cieszy.
OdpowiedzUsuń…jeszcze tylko teatr pozostał jaki był bo może trudno na widowni zrobić sektory, oddzielić tych , którzy zapłacili mniej od tych którzy zapłacili więcej. Na balkonach , ci, którzy pragną więcej prywatności, intymności. Tam gdzie to możliwe. Wszystko jak zawsze, jak od wieków tak i jutro nie powinno zaskoczyć . Pamiętam , czas jakiś temu mój wielki zapał do odwiedzin na Open-erze i niesamowity , straszny wręcz odruch na :”nie „gdy w radio usłyszałam ,że są lepsi, gorsi, sektory dla vipów, sektory dla pospólstwa, sektory… Naiwnie myślałam ,że umiem nie zwracać na to uwagi ale nie umiem. Może we mnie za wiele punkówy ,może zbyt kocham wolność. Muzyka jest taką wolnością ale ktoś ją zeszmacił i chociaż muzycy wydają się być poza tym bagnem to przecież oni wydają na to zgodę. To ostatni taki koncert w moim życiu. Ostatni raz , świadoma dałam się poukładać w szufladkach . Ci lepsi ci gorsi , ci tacy a ci …i to co przeważa szalę… odnoszenie się do rzeczywistości ze sceny… to ma być sacrum, kosmos przeżyć odczuć poza czasem poza wszystkim a tu gdy jesteś w niebie ktoś delikatnie przypierdala ci młotem w łeb i drze się…. wracaj na ziemie. Mimo wszystko pamiętam wciąż samolot. Nie wiem czy lądujący czy wznoszący się i nieśmiertelne :”Satisfaction”. Nawet ten koncert tego wspomnienia nie zabije. Szkoda ,że świat idzie w tym kierunku . Ochrona, zasieki, fosa, mur , dziwki przepuszczane chyłkiem pod siatką. Chłopcy do zabawy. Kompletna paranoja a miałam się oczyścić ze śmieci… wylecieć w kosmos i może nie wracać.
OdpowiedzUsuńDo tego nurtu zaliczył się już ten amfiteatr, gdzie miał występować niepełny skład zespołu Yes. Bilety drogie jak nie wiem, a wszyscy i tak byli w jednym miejscu, pewnie niektórzy narzekali na brak wydzielenia ich od innych. Ja bym może i poszedł, jednak ten niepełny skład zespołu jakoś mnie nie zachęcał.
UsuńJest jeszcze garstka miejsc, gdzie muzyka nie jest przypisana do sektora, do ceny, do ważności widza. Jednak nie ma co się oszukiwać, takich miejsc jest coraz mniej.
Pozdrawiam!
Zazdroszczę upałów, u mnie to nie ma szału, ale jest w sumie w miarę ciepło :)
OdpowiedzUsuń