Autor: Danuta Augustyniak
Tytuł: ,,30 lat za kratami. Osobista opowieść dyrektorki polskiego więzienia".
Wydawnictwo: JK (marka Feeria)
Rok wydania: 2021
Ilość stron: 367
Moja ocena: 8,5/10
Dziękuję wydawnictwu JK (marka Feeria) za możliwość zapoznania się ze wspomnieniami z pracy pani Danuty Augustyniak.
W służbie więziennej przeszła niemal wszystkie szczeble kariery, pracowała w bardzo różniących się od siebie oddziałach trzech więzień w Warszawie. Swoją karierę w tej mundurowej formacji rozpoczęła w 1985 roku. Nie dostała się na wymarzone studia (wydział chemii, chciała być nauczycielem tego przedmiotu), zdecydowała się spróbować swoich sił w zakładzie karnym na Olszynce Grochowskiej. Niestety w książce nie ma informacji dlaczego autorka zdecydowała się na taki krok, nie mniej traktowała swoją pierwszą pracę jako coś tymczasowego, życie napisało jednak zupełnie inny scenariusz. Po zakończeniu swojej kariery w więziennictwie pani Augustyniak została dyrektorem jednego z warszawskich liceów. Angażowała się w liczne akcje mające na celu wzrost równouprawnienia, zmniejszania przemocy, została odznaczona Brązowym Krzyżem Zasługi.
Zanim mogła się cieszyć takim zwieńczeniem kariery musiała przez wiele lat udowadniać przełożonym kolegom, a także osadzonym, że płeć nie ma znaczenia w służbie mundurowej. Przy każdym awansie padały w jej stronę pytania od szefów czy sobie poradzi, niektórzy dodawali różne uwagi związane z płcią (i rzekomą wyższością mężczyzn w takim miejscu pracy). Pierwszym poważnym wyzwaniem dla autorki było prowadzenie bloku żywieniowego na Olszynce. Wbrew pozorom układanie jadłospisów dla osadzonych nie jest takim prostym zadaniem. Z jednej strony ograniczają nas finanse, z drugiej konieczność dopasowywania diet do różnych potrzeb (dla młodocianych, dla chorych, diety zlecone przez lekarza itp.). Po sprawdzeniu się w wyżej opisanych zadaniach pani Augustyniak zaczęła pracować bliżej osadzonych, musiała zamienić się z funkcjonariuszem, który jechał do tłumienia zamieszek w więzieniu w miejscowości Czarne (1989 rok). W sumie na Grochowie przepracowała 19 lat, przełożony zaproponował jej zmianę miejsca pracy na Służewiec.
Autorka została rzucona na głębszą wodę, miała zajmować się służbą transportową. Z czasem zastępowała swojego kierownika w jego zadaniach, ostatecznie sama została kierownikiem tego działu. W międzyczasie ukończyła studia licencjackie i magisterskie z zakresu resocjalizacji, a także ukończyła szkołę oficerską (stopień podporucznika). Następnie udowodniła swoje zaangażowanie w sprawy zakładu, nadzorując budowę nowych pawilonów dla więźniów oraz remont dachu (sama występowała o wszelkie zgody, poznała od podstaw prawo budowlane, prawo administracyjne itp.).
W międzyczasie jej życie prywatne wywróciło się do góry nogami, najpierw zmarł jej ojciec, a niedługo potem w wypadku samochodowym zginął jej mąż (też pracownik SW). Sprawca trafił do zakładu karnego na Służewcu. Sytuacja podwójnie trudna, w sumie z książki nie dowiemy się prawie nic co dalej działo się z tym osadzonym. Na pewno na uwagę zasługują fragmenty, w których pani Augustyniak opisuje swoje zmagania w nowej dla siebie rzeczywistości. Poza chwilami zwątpienia, były też bardzo pozytywne, gdy człowiek aż się uśmiechał sam do siebie. Moim ulubionym momentem był opis spotkania byłego więźnia, który przyszedł na stadion Legii, na tym samym meczu była autorka z synem i kolegą syna (szczególnie reakcja kolegi syna warta poznania).
Kolejne przenosiny (ostateczne miejsce pracy) były do zakładu karnego na Białołęce, który jest jednym z większych w Europie. Przełożeni po pewnym czasie zaproponowali pani Augustyniak pracę w kontroli (w okręgu, potem w Centralnym Zarządzie SW). Jednak praca wśród osadzonych okazała się silniejszym bodźcem od nadzorowania i oceniania pracowników. Autorka po powrocie na Białołękę pracowała w oddziale ochrony, w oddziale szkolnym, ostatecznie odpowiadała za oddział penitencjarny. Bardzo zaangażowała się we wszystkie formy przywracania osadzonych do społeczeństwa (różne wyjścia na wydarzenia kulturalne, resocjalizacja- choćby z psami ze schroniska).
Po 30 latach pracy jako zastępca dyrektora (w SW jest taka zasada, że każdy zastępca dyrektora ma pod sobą jakiś dział zakładu karnego) udała się na mundurową emeryturę. Gdy odchodziła z pracy koledzy zorganizowali uroczyste pożegnanie, więźniowe przekazali prezenty, ogólnie mówiąc autorka zostawiła po sobie pozytywne wrażenie (a także pewne zmiany w podejściu do pań, zaczęły zajmować inne stanowiska niż tylko w administracji ogólnie ujętej).
Z książki można wysnuć przesłanie, że wszystko co osiągamy w życiu zależy od naszego uporu. Autorka swoim zaangażowaniem, uporem udowodniła przełożonym, że służba więzienna to doskonałe miejsce dla niej. Muszę powiedzieć, że takie osoby, które mimo kłód, które w różnej formie dostają pod swoje nogi, wstają silniejsze i ruszają dalej bardzo mi imponują.
W ewentualnym kolejnym wydaniu wprowadziłbym jedną zmianę, powiedzmy techniczną. Można dołączyć krótki słownik gwary więziennej, względnie terminów użytych w książce, aby czytelnik mógł wrócić do pewnych określeń w miarę potrzeby.
Plusy i minusy:
+ Dość szczegółowo nakreślona droga zawodowa w służbie więziennej (wprawdzie początek jest w 1985 roku. nie mniej przypuszczam, że spora część kariery zawodowej w tej formacji wygląda obecnie podobnie).
+ Sporo historii związanych z pracą za kratami, w różnych działach, omówienie podstawowych zadań najważniejszych z nich, ukazanie zależności między nimi.
+ Sporo informacji o działaniach związanych z resocjalizacją osadzonych (praca, nauka, sztuka, dogoterapia itp).
+ Różnorodne emocje związane z codziennymi wyzwaniami dyrekcji zakładu karnego. Od strachu w chwilach, gdy osadzony groził autorce książki ostrzem, po uśmiech, gdy jest mowa o różnych akcjach z udziałem więźniów, szczególnie w ramach relacji ze światem poza murami.
- Chronologia zdarzeń miejscami zaburzona (trzeba pamiętać mniej więcej drogę zawodową autorki, aby wiedzieć, o jakim etapie zawodowego życia opowiada w danym momencie).
Chyba nie do końca moje klimaty ale myślę, że nie jedna osoba będzie zaciekawiona :)
OdpowiedzUsuńNie skuszę się.
OdpowiedzUsuń:) W sumie rozumiem. Bo jednak tematyka związana z więziennictwem to taka nisza raczej.
UsuńPozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Będę miała na uwadze ten tytuł.
OdpowiedzUsuńPostac na pewno ciekawa i raczej pozytywna, choc praca i wyzwania z nia zwiazane nielatwe, szczegolnie w Polsce, gdzie resocjalizacja to najczesniej pusty slogan.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie swojej kariery w więziennictwie. Do tego potrzeba "twardej" psychiki, a moja zbyt delikatna, zbyt wrażliwa, nawet na czytanie takich historii. Żelazny charakter [żelazna dama], hart ducha i upór, to wyjątki z reguły, ale przecież się zdarzają.
OdpowiedzUsuńno jak to ?? przecież ty jesteś żelazna dama katolska, żelazem ogniem i mieczem byś wypalała wszelkie odstępstwa od wiary, LGBT, ateistów a poza tym, że cię zacytuję "…na pewno nie będę streszczać ani polecać książek na blogu, bo… [moim zdaniem] jest to hołdowanie zasadzie; „z braku laku [tematu] dobry kit”. no to chyba obraza dla autora tego bloga ...
UsuńBrzmi bardzo ciekawie, zapisuję tytuł :)
OdpowiedzUsuń:) Dziękuję za uznanie.
UsuńPozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Biografia warta poznania, takie opowieści mogą być inspirujące nawet dla osób w zupełnie innych zawodach
OdpowiedzUsuńTo ja, notaria
UsuńInteresuje mnie ten materiał, muszę sobie to kupić.
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja, temat nie do końca dla mnie, a mnie zaciekawiło.
OdpowiedzUsuńZachęciłeś mnie do lektury. Jestem jej bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńTwoje uwagi do kolejnego wydania bardzo cenne, sama wolałabym mniej chronologii, a więcej refleksji i ciekawostek.
OdpowiedzUsuńjotka
Jotka ma rację. Może sięgnę po tą książkę. Tylko kiedy? Cały stosik czeka.
OdpowiedzUsuńDzisiaj życzę Ci przyczepności na Twoich wakacyjnych ścieżkach, na których znajdziesz kolejne ciekawe książki
UsuńI proszę trzymaj za mnie kciuki. Przede mną "nowe, stare" ścieżki
Zdumiało mnie określenie "dyrektorka". Na czele ZK zawsze był naczelnik, ale może coś się zmieniło?
OdpowiedzUsuńTym razem jednak książka zupełnie nie w moim klimacie, ale na pewno znajdzie swoich zwolenników :)
OdpowiedzUsuńBo nie ma znaczenia, czy jesteś kobietą, czy mężczyzną. Jeśli w coś się zaangażujesz z sercem, robisz to najlepiej jak potrafisz!!!
OdpowiedzUsuńCiekawa historia... z chęcią przeczytam:)
Kolejka książek do przeczytania znowu wzrosła o jedną pozycję. Ciekawiło mnie zawsze jak wygląda służba w więziennictwie.
OdpowiedzUsuńOdnoszę wrażenie że to bardzo ciekawa książka. Z pewnością ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńRaczej nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńMnie się ta pozycja wydaje bardzo interesująca :) Ciekawie przedstawiłeś postać autorki Piotruś. Pozdrawiam i życzę wspaniałego tygodnia.
OdpowiedzUsuńKasinyswiat
praca niełatwa, nie tylko zresztą na tym najwyższym stanowisku... pamiętam, jak kiedyś wizytowaliśmy z kolegą /w ramach doszkalania się w pracy terapeutów/ oddział dla uzależnionych na Służewcu... potem była drobna kawka/herbatka u zastępcy dyrektora, który żartobliwie próbował nas skaperować do pracy w charakterze wychowawców kusząc wysokimi zarobkami... przy okazji też uczciwie mówił o tym, jak trudna i stresująca jest to praca... nie robiło to na nas wrażenia do czasu, gdy padło słowo "dyspozycyjność"... w tym momencie podziękowaliśmy, bo ten numer u nas nie przechodził...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
UsuńTak na marginesie zwierzęta zwierząt w zoo nie zamykają. To domena czysto ludzka. Planeta dała nam wszystkim wolność a my ludzie ją odbieramy.
OdpowiedzUsuńtaka praca to codzienne wzmagania się z samym sobą z lękiem , z rywalizacją. Mnie nurtuje inne pytanie czy w takiej pracy można być dobrym człowiekiem mimo, że jeśli jest dla więźniów dobrym mogą to wykorzystać lub przestać człowieka szanować
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Zaintrygowała mnie ta książka, zwłaszcza, że interesuję się tymi tematami
OdpowiedzUsuń