W piątek postanowiłem zawieźć listę obecności do urzędu pracy, na miejscu okazało się, że słusznie zrobiłem. Nikogo nie było w poczekalni, całość załatwiłem w pięć minut. Jak wracałem do pracy już, to w tramwaju zauważyłem znajomego chłopaka (teraz to raczej mężczyznę), najprawdopodobniej chodziliśmy razem do gimnazjum. Nie mam jakichś specjalnie wspomnień z nim związanych, poza tym, że był okropnym łobuzem. I coś zostało w nim, bo na jednym z przystanków wsiadł kontroler, oczywiście wyszło, że to właśnie ten mój domniemany kolega nie ma biletu. Do tego jeszcze jak odebrał telefon to okropnie się wyrażał o całej sytuacji w obecności kontrolera. Wysiadł na następnym przystanku i tyle go widziałem. W sumie to już sam nie wiem czy to był on czy mi się wydawało tylko.
Wczoraj byliśmy u rodziny Staruszka. Spędziliśmy parę całkiem dobrych godzin przy sushi i winie/wódce/migdałówce/brandy (sushi dla wszystkich, a alkohol do wyboru). :)
Dziś polecam: Turisas (folk metal, metal progresywny, power metal), Twin Atlantic (emo pop, rock alternatywny) oraz UK Subs (punk rock, street punk, Oi!, post-punk).
Pozdrawiam!
Do takiego kumpla aż strach sie przyznać...
OdpowiedzUsuńSushi modne ostatnio, z kim nie rozmawiam, to albo jadł albo robił sam sushi...a dobry trunek pasuje do wszystkiego, zwłaszcza w taką pogodę pod psem.
Są sytuacje kiedy pojawienie się kontrolerów wybawienie z opresji; coś takiego sama przeżyłam, gdy mnie upatrzył sobie jakiś podejrzany typ; nie wiem jak to by się dla mnie skończyło, gdyby tego "typa" nie zgarnęły "kanary" za brak biletu w miejskim autobusie. dziękowałam Bogu, że się pojawili.
OdpowiedzUsuńRodzinne spotkania wskazane '[od czasu do czasu], tylko sęk w tym, że ja sushi nie jadam.
Jakos mnie sushi nie zachwycilo i nie jadam, a jeszcze dowiedzialam sie, ze zdarzaja sie w rybach dziwne i niezdrowe rzeczy, wiec tym bardziej sie ciesze, ze nie lubie. ;)
OdpowiedzUsuńCzasami spotykałam znajomych z dawnych lat i oczy przecierałam ze zdumienia. Niestety ci najgrzeczniejsi chłopcy ze szkoły, dziś są chuliganami. I na odwrót, spotkałam raz takiego, budzącego najmniej nadziei na przyszłość, a dziś pan w garniturze.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię sushi. Jestem ogólnie rybożerna. :)
Sushi- nie jadam.Bo nie jadam ryb od kilku lat.Ani te hodowlane ani te łowione oceaniczne czy też dalekomorskie nie są takie jak kiedyś- widocznie za dużo w nich plastiku. Bo pod wpływem wody morskiej i słońca plastik rozkłada się na malutkie cząstki, które ryby zjadają.Tylko nie mówi się o tym głośno, bo przemysł rybny by padł.
OdpowiedzUsuńTaaa, nigdy nie wiadomo co za gagatek wyrośnie ze szkolnego kolegi;)
Też się czasami na tym łapię, ale jak to mówią "pozory mylą"!
OdpowiedzUsuńLubię sushi. I sake:-)
OdpowiedzUsuńDo niektórych znajomych nie przyznaję się z premedytacją.
Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia.
Twoje życie kręci się wokół wizyt, przyjęć, jak Ty to robisz, że same przyjemności Cię spotykają.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Dziś widzę, że była drinkfaza dla odmiany ;-))))))
OdpowiedzUsuńPzdr
:D Tak, to bardzo duża odmiana była.
UsuńMoże coś w tym jest, w końcu kolor czerwony kojarzy się dość jednoznacznie.
Pozdrawiam!
Lubię ryby smażone, wędzone, ale surowej jeszcze nie jadłam. Wczoraj w Galileo opowiadano o innym japońskim przysmaku-surowym kurczaku, którym Japończycy zajadają się na równi z sushi. Takich trunków popróbowałabym z największą ochotą. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo niestety - nie wszystkimi kolegami czy koleżankami możemy się pochwalić...
OdpowiedzUsuń