W środę o 20 widziałem ze Staruszkiem w kinie film. I to nie byle jaki, bo był to zapis koncertu Davida Gilmoura z Pompejów. Na początku myślałem, że nic z tego nie będzie, bo film po dziesięciu minutach został przerwany, po kolejnych dziesięciu minutach jednak wszystko się powiodło. Muszę powiedzieć, że to była muzyczna uczta, najwyższej klasy, godna miejsca w jakim została uwieczniona. Były też dwa momenty nieco słabsze moim zdaniem, w jakiejś mierze dłużyzny, jednak w ogólnym rozrachunku nie wyszły na złe obrazowi. W paru momentach miałem ciarki wielkości piłek do tenisa, szczególnie przy moim wręcz ukochanym ,,Wish You Were Here" i ,,Shine On You Crazy Diamond". Wielkie wrażenie zrobiło na mnie także miejsce tego muzycznego wydarzenia, amfiteatr w Pompejach zachowany w całkiem dobrym stanie, choć publiczność mogła być jedynie przed sceną (pewnie chodziło o bezpieczeństwo, wiele osób siedzących mogłoby naruszyć ściany budowli). Mistrzostwem świata był także telebim, na którym poza zbliżeniami na muzyków można było zobaczyć różne wizualizacje pasujące do muzyki. Jak dla mnie nie ma skali by ocenić coś tak niesamowitego jak ten koncert.
Założyłem sobie, że zapoznam się z wybranymi przez siebie pozycjami z klasyki literatury. Na razie czytam ,,Proces", następnie zamierzam zmierzyć się z ,,Ulissesem", a na deser zostawię sobie ,,Miłość w czasach zarazy". Co z tego wyjdzie, zobaczymy.
Pozdrawiam!
Takie muzyczne wizualizacje to coś wspaniałego.
OdpowiedzUsuńW Krakowie stałym wydarzeniem są transmisje oper z La Scali czy Metropolitan.W sali dużego kina.Muzyka spada kaskadami dżwięków.Piękne.
Same ambitne pozycje literackie .I trudne.Ale warto przeczytać.
Dla mnie najtrudniejszy był Ulisses.Tu bardzo dużo zależy od tłumacza.Genialny jest Maciej Słomczyński.
ps.pamiętam o Julii.
Wish you were here... nie jesteś sam z uwielbieiem :):). A z Twojej listy przyznaję, że nie przebrnęłam przez Ulissesa.
OdpowiedzUsuńAkurat te dwa kawałki lubię naprawdę mocno. :) Dlatego też tak pewnie zareagowałem na nie oglądając ten koncert w kinie.
UsuńJak na razie poznaję się z ,,Ulissesem". :)
Pozdrawiam!
"Wish You Were Here" i "Shine On You..." to też moje ulubione utwory Gilmoura :) A "Proces" mam nadzieję, że Ci się podoba, świetnie napisana książka. Z kolei jeśli chodzi o "Ulissesa" to nawet nie będę ściemniać, że udało mi się przez niego przebrnąć ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i miłego weekendu!
Bartek
Uwielbiam taki stan przeżywania muzycznej uczty! Aż Ci zazdroszczę ;) "Proces", no ciekawe, ostatnio oglądając książki na wystawie, właśnie temu się przyglądałam :)
OdpowiedzUsuńDla takich emocji kupujemy koncerty zarejestrowane na blue-ray :-)
OdpowiedzUsuńZ Ulissesem życzę powodzenia, ja nie dałam rady...
Przede wszystkim witaj w domu:) 3 tygodnie minęły jak mgnienie oka i czas z wywczasów wrócić do 'szarej codzienności';)
OdpowiedzUsuńW Pompejach dane było mi być. To miejsce fantastyczne z jedyną na świecie niepowtarzalną pompejańską atmosferą i historią... Nic dziwnego, że ten koncert był tak niezwykły i dostarczył Ci tak silnych przeżyć i wrażeń:)
Lekturę wybrałeś ambitną:) 'Miłość...' czytało mi się całkiem-całkiem, przez 'Proces' przebrnęłam, na 'Ulissesie' niestey poległam i chyba nie sięgnę po niego powtórnie.
Pozdrawiam i życzę miłego czytania:)
"Proces" mam przeczytany ,Marqueza czytałam "Sto lat samotności".Na "Ulissesie" poległam jak krzyżacy pod Grunwaldem
OdpowiedzUsuńWszystkie te książki przeczytałam i je nawet mam. Lubię książki Marqueza i właściwie całą literaturę kręgu latyno amerykańskiego.A propos Tej książki "miłość w czasach zarazy"- pożyczyłam ją koleżance i w dwa miesiące póżniej pytam się jej jakie wrażenia po lekturze. Dobrze, że siedziałam, bo inaczej padłabym martwa z wrażenia, bo usłyszałam: "nie przeczytałam, bo ona ma czarną oprawę a ja książek w takiej oprawie nie czytam". Wymiękłam i bez komentarza zabrałam książkę do domu. Owszem, książka miała czarną , płócienną oprawę, ale pod kolorową obwolutą.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
P.S.
Ulisses mnie zmęczył.
Zazdroszczę takiego spektaklu, na pewno musiało być ciekawie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Literaturę wybrałeś tak ambitną, że aż mnie zatkało. ja po przeczytaniu(dawno temu) "Dżumy" Alberta Camusa, nie tykam niczego co mówi o śmierci, zarazie, epidemii. Dwie pozostałe książki znam.
OdpowiedzUsuń