Byliśmy dziś na tych nowo otwartych bulwarach. Nie znalazłem miejsca, gdzie nasza pani prezydent HGW hasała na trampolinach. Może to wcale nie było tam, a nieco wyżej, bliżej ulicy, a nie Wisły? Mniejsza z tym. Bulwary prezentują się według mnie całkiem ładnie, choć brakuje jeszcze paru szlifów w postaci jakichś knajpek, miejsc do których chce się przychodzić a to na jedzenie, albo na picie. Bo na razie jest jakoś ,,łysawo". :D
Na obiad zjedliśmy co nieco z kuchni żydowskiej, ja ze Staruszkiem wzięliśmy mezze, czyli wybór hummusu, oliwek, jakichś kotlecików z soi itp. itd. Smakowało mi to bardzo, a szczególnie ostro-słodki sos chyba z mango i chilli. Super sprawa. Po jedzeniu wybraliśmy się jeszcze na takie wafle z takimi kuleczkami, nazywa się to bodajże wafle bąbelkowe, popularne podobno w Hong-Kongu. I tu znów super zaskoczenie, choć z drugiej strony nie od dziś wiadomo, że wszystko świeżo robione jest smaczniejsze. :)
Pozdrawiam!
Tak jak napisałam u mnie, podróże smakowe odbywasz, aż zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńObserwuję, że w wielu miastach zmienia sie na lepsze, przynajmniej to, co widać gołym okiem.
I nie potrzeba po świecie podróżować, aby kuchni świata kosztować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńBulwary oglądałam tylko na zdjęciach. Ładne. Też pomyślałam, że są "łysawe", ale ze względu na brak zieleni. Sam beton mnie by nie zachęcił do spacerów.
Pozdrawiam serdecznie.
Pozdrawiam serdecznie.
Wafle bąbelkowe??Pierwszy raz o czymś takim słyszę
OdpowiedzUsuńSłyszałam relację z otwarcia tych bulwarów w telewizji - że wielkie wydarzenie, że nowe Bulwary. My w Krakowie mamy od dawna ;) Choć może nie takie bajeranckie ;)
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że tyle przyjemności przeżyłeś. Nie widziałam jeszcze wafli bąbelkowych.Serdeczności
OdpowiedzUsuńNie próbowałam żadnej z wymienionych potraw. Kotleciki z soi jakoś mnie nie kręcą, ale te bąbelkowe wafle mogłabym zjeść.
OdpowiedzUsuń