Pogoda przed wyjazdem zrobiła się barowa, mam nadzieję, że nad morzem nie będzie chociaż deszczu. :) Wykorzystaliśmy ze Staruszkiem taką aurę i pojechaliśmy na zakupy. Nie znaleźliśmy głównej rzeczy, czyli takich osłonek na pasy bezpieczeństwa do samochodu, mówi się trudno. Za to mam już zeszyty i długopisy na kolejny rok akademicki. :)
Jak zwykle przed wyjazdem czuję się nieswojo. Nie za bardzo lubię jazdę samochodem, na szczęście mam jak umilić sobie podróż.
Postanowiłem nie brać na wyjazd laptopa, dlatego do spisania za trzy tygodnie. :)
Pozdrawiam!
W takim razie pogody życzę, przede wszystkim pogody ducha!
OdpowiedzUsuńOjejej > dopiero za 3 tygodnie? to już się nie napiszemy przed moim wyjazdem;
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za udany pobyt; z pogodą czy bez -ważne że z bliskimi; pozdrawiam :)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńŻyczę dobrej pogody nad morzem i serdecznie pozdrawiam.
Pozostawienie laptopa w domu pochwalam.
Dobrej pogody i wspaniałego wypoczynku!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do miłego poczytania:)
Bardzo mądra decyzja z laptopem. Słońca życzę i jodu o poranku.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
Ładnej pogody życzę i niewielkiego tłoku na plaży!
OdpowiedzUsuńStrasznie długi ten urlop, może jakoś wytrzymam bez Twoich notek ;)
OdpowiedzUsuńUdanego urlopu
Nie napisałeś, Piotrze, dokąd jedziesz. Szkoda...
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię polskie wybrzeże. Zacząłem je poznawać w moim najwcześniejszym dzieciństwie, czyli dla Was w czasach prehistorycznych.
Po raz pierwszy byłem nad morzem u cioci w Gdyni w roku 1950. Ciocia mieszkała przy ul. Orzeszkowej. Wyobraźcie sobie, że już w latach osiemdziesiątych, wiedziony sentymentem postanowiłem odszukać miejsce, w którym ciocia Kazia mieszkała i je znalazłem.
W latach sześćdziesiątych, już jako kilkunastolatek, przez kilka lat z rzędu jeździłem na kolonie do Sobieszewa (obecnie dzielnica Gdańska). W tamtych czasach dzieciakom dawano znacznie więcej swobody, niż obecnie. Kolonia, na której spędzałem letni czas, miała na swoim wyposażeniu projektor filmowy na taśmę 8 mm i w niedzielę robiono nam seanse bajek dla dziatwy. Moim, jako już przerośniętego uczestnika kolonii (miałem 15-17) zadaniem było jeżdżenie do Gdańska i wymiana filmów w odpowiednim urzędzie. Brałem sobie do pomocy dwóch czy trzech dwunastolatków i jechaliśmy do miasta. Najpierw udawaliśmy się do firmy i oddawaliśmy stare filmy, żeby nie nosić ciężkich szpul, po czym ruszaliśmy w miasto. Zwykle ograniczało się to do zjedzenia lodów (ówczesny szał - lody Calypso na patyku) na Długim Targu i odwiedzenia Bazyliki Mariackiej z obrazem Sąd Ostateczny Hansa Memlinga (to mój ulubiony od dzieciństwa obraz i chyba nigdy, spośród mojej pewno setki pobytów w Gdańsku nie zaniedbałem choć rzucenia na ten obraz okiem). A później ponownie udawaliśmy się na Piwną, pobieraliśmy taśmy z nowymi filmami (ja - małolat - kwitowałem) i wracaliśmy do Sobieszewa.
Z kolei w latach siedemdziesiątych kilkakrotnie spędzałem część wakacji w Juracie. Bywałem wówczas gościem wdowy po wysokim przdwojennym oficerze, którą miałem prawo nazywać "babunią" i która w tejże Juracie miała domek. Jeździła tam na całe lato, a jej młodsi krewni w wieku studenckim i rozliczni znajomi tychże (w tym ja) na zmiany opiekowali się nią, jednoczenie w ten atrakcyjny sposób spędzając wakacje. W owym czasie jedyne połączenie kolejowe z Warszawą bez przesiadki utrzymywał ekspres Neptun, w którym notorycznie nie było miejscówek. Gdy trzeba już było wracać do Warszawy wizyta w kasie kolejowej sensu nie miała, go odpowiedź brzmiała - "nie ma". Wówczas wysyłaliśmy do kasy babunię, która dryp, dryp... szła do naczelnika stacji, którego pamiętała jeszcze z lat przedwojennych jako syna przedwojennego naczelnika. A ten, także ją pamiętając ze swojego dzieciństwa, stawał niemal na baczność i mówił - dla pani pułkownikowej - załatwimy. Po czym obdzwaniał swoich kolegów z sąsiednich stacji i zawsze coś znalazł.
W późniejszych latach jeździłem raczej na wybrzeże zachodnie, do Międzyzdrojów i Międzywodzia, a także w okolice Leby, ale nie chcę już Was zanudzić wspomnieniami starego człowieka, więc odłożę to na bardziej sposobne czasy.
Pozdrawiam,
adam
No, ale jedno wspomnienie muszę jeszcze dodać...
OdpowiedzUsuńW Juracie w owym czasie była kawiarnia "Juratka" (teraz też jest, ale inny lokal i w innym miejscu). W tej dawnej "Juratce" były wspaniałe lody jagodowe. Wracając z obiadu w knajpie często wstępowaliśmy z Wandą na te lody. Wielokrotnie spotkaliśmy tam na kawie i ciastku Wojciecha Młynarskiego z żoną Adrianną Godlewską i z dwoma małymi wówczas córkami, Agatką i Paulinką. Rodzice pili kawę, a smarkate rozrabiały... A teraz takie poważne osoby... Takie to były czasy!
adam
Dziękuję Adamie za przytoczenie ciekawych wspomnień. W jakiejś mierze pokrywają się one z tym co wiem np. od swojego Staruszka jak wyglądały wczasy w latach 60.czy nieco późniejszych.
UsuńByłem w Mielnie, w ośrodku należącym dawniej do policji, obecnie jest on otwarty dla każdego. Z kolei z tym miejscem wiążą się moje wspomnienia, bowiem po raz pierwszy byliśmy w Mielnie jak miałem jakieś 2-3 lata (czyli cała sytuacja miała miejsce już ponad 20 lat temu). Też wiele rzeczy przez ten czas się tam zmieniło. Część na lepsze, część na gorsze. Na pewno dobre jest to, że nie zmienił się za bardzo rybacki port, nadal kutry stoją na plaży, a nieco wyżej jakby na małym klifie są knajpki z rybami i sklepy z wędzonymi rybami.
Pozdrawiam!
Na morzem pada,tak trochę oczywiście
OdpowiedzUsuńNigdy nie bój się niepogody na wczasach. Wiem, że to wiele utrudnia, ale bądźże kreatywny ;)
OdpowiedzUsuńJuż sam fakt, że nie zabierasz laptopa (popieram), znaczy, że na pewno nie masz z organizacją czasu najmniejszego problemu.
Ja na swoich wakacjach (także Pomorze) nadrobiłam zaległości w czytaniu bardzo opasłej książki. Deszcze we dwa dni na coś się przydały, bo wyciszyłam się jak dawno.
Laptopa wzięłam, ale niepotrzebnie, bo jak się okazało, zaabsorbowana wszystkim tym co wokół mnie było, nie miałam ochoty pisać. Cóż, mam sporo czasu w plecy, ale wierzę, że do końca roku uda mi się skończyć mój autorski projekt (bo nie o blogu tu mowa).
Na wakacjach nie ma sensu starać się być zbyt ambitnym. ;)
Miłego odpoczynku :)
Miłego wyjazdu życzę i mam nadzieję, że pogoda dopisuje :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam.
Baw się dobrze, poznawaj ludzi i nie myśl, ciesz się chwilą
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
goodmorning73.blogspot.com
zolza73.blogspot.com
Mam nadzieję, że pogoda nad morzem dopisuje. Miłego wypoczynku.
OdpowiedzUsuńbardzo rozsądnie... również wieszam na kołku sprzęt i zawieszam kontakty z netem na czas różnych wyjazdów... dodam, że mam minimalistyczny telefon, bez neta, więc izolacja jest całkowita...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
udanego wypoczynku ;) bawcie się dobrze :)
OdpowiedzUsuńBezpiecznej i Miłej Podróży!
OdpowiedzUsuńTrzymaj się - Pozdrowienia! :-)
Też jesteśmy nad morzem. Może gdzieś Cię widzę! Jestem w Rowach.
OdpowiedzUsuńPiękny nasz Bałtyk!
Wypoczywaj! Pozdrawiam serdecznie.
Udanych wakacji życzę i wspaniałych wrażeń!
OdpowiedzUsuńPewnie bawisz się dobrze, więc czekamy na Ciebie z nowymi postami. :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie wróciłam znad morza i u nas było filmowo ;) Czasem słońce, czasem deszcz :)
OdpowiedzUsuńDrogi "akademiku" masz wakacje dłuższe niż inni "uczniowie", więc dobrze je wykorzystaj, bo nauki i egzaminów też będziesz miał więcej niż małolaty. Nie koniecznie trzeba mieć laptop żeby napisać pozdrowienia znad morza. Pocztówka wystarczy. Pogoda jaka jest każdy widzi, ale tylko nieliczni umieją ją wykorzystać z pożytkiem dla siebie-bądź w ich gronie. Miłej zabawy, do zobaczenia po powrocie.
OdpowiedzUsuńOdpoczywaj spokojnie! Nad morzem najprzepiękniej! :)
OdpowiedzUsuńzycze udanego odpoczynku
OdpowiedzUsuńmój syn jeszcze żadnego zeszytu nie zakupił do szkoły on gorszy niż student jest