Dziś nic szczególnego się nie działo.
Posiedzieliśmy sobie w parku nieco, potem poszliśmy na lody, które poleciła nam sąsiadka jakiś czas temu. Nie były złe, jednak miałem okazję jeść trochę lepsze.
Dziś polecam: Alice Phoebe Lou (jazz, blues, indie fol, soul), Alice in Chains (heavy metal, grunge, sludge metal) oraz Alien Vampires (harsh EBM, electro-industrial, aggrotech, metal industrialny).
Pozdrawiam!
Spacer po parku zakończony lodami, to miły niedzielny obrazek.
OdpowiedzUsuńTakich zwyczajnych obrazków czasami bardzo brakuje...
A my aktywnie, wczoraj 17, dzisiaj 11 kilometrow. My kompletne padliny, bo jest goraco i duszno, a Toyka jeszcze by polatala. :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że wróciłeś na blog!
OdpowiedzUsuńDobrego tygodnia.
Mało lodów jadałam, ale najmilej wspominam te z "Hortexu". Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW Warszawie dobre lody to są od Grycana i na Hożej.
OdpowiedzUsuńZaryzykowałam i mimo upału wyszłam na rower. Jazda po tej nieosłoniętej ani jednym drzewkiem patelni, jaką jest nasza dolina, zmusiła mnie do powrotu po 40 minutach. Wypatruję jesieni. W przyszłym roku latem rozbijam namiot na lodowcu, jak Boga kocham.
OdpowiedzUsuńA ja wczoraj kręciłam własne lody czekoladowe, tradycyjne☺Muszę posłuchać pierwszej artystki,bo uwielbiam klimaty soul/jazz☺
OdpowiedzUsuńWróciłeś? Moje gratulacje!
OdpowiedzUsuńNie przepadam za upałem, wszystkie sprawy załatwiam możliwie wcześnie rano, by później nie musieć wychodzić z domu. A lody w domu smakują dwójnasób.
Takie leniwe dni też są potrzebne:-)
OdpowiedzUsuńJa od lat jestem wierna krakowskim lodom ze Starowiślnej.
Życzę Ci żeby w końcu 'wykluło się' coś konkretnego w sprawie stażu.
Pozdrawiam.