Dziś była u nas moja Mama Chrzestna z mężem. Na początku przyszli do nas do mieszkania na drobny poczęstunek, sałatkę Cezar i zapiekaną cukinię. Rodzicielka po wszystkim powiedziała, że nie spodziewała się takiego natłoku pracy przy dwóch daniach. Po obiedzie tym poszliśmy do piwnicy po obiecany materac, włożyliśmy do samochodu i tyle jeśli o gości chodzi.
Ja z kolei coraz bardziej się spinam z tym kazusem z ubezpieczeń. Im bardziej zagłębiam się w temat, tym więcej mam wątpliwości czy dobrze rozumuję. Sam kazus jest dziwny, pełny nieodpowiedzialnych ludzi, którzy potem pewnie mają żądania dotyczące odszkodowań itp. Bo nie jest normalnym picie piwa przed pracą, albo ściąganie kasku na rusztowaniu, bo za ciepło w głowę jest. A najgorsze jest to, że trzeba te głupie zachowania argumentować, czy należą się jakieś wypłaty, a może jednak nie. Trochę mam dość już tych studiów, te wcześniejsze (licencjat i magisterskie) były ciekawsze o tyle, że zróżnicowanie przedmiotów było.
Dziś obchodzimy: Dzień Slayera (o tak, ten zespół wymiata/rządzi/jest ekstra/niszczy system itp.), Święto Wojsk Chemicznych, Dzień Języka Rosyjskiego i Dzień Jojo.
Pozdrawiam!
Mamę rozumiem, bo sama nie lubię dużo czasu spędzać w kuchni.
OdpowiedzUsuńUbezpieczenia i inne prawne zawiłości to nie na mój rozum, już i tak rzeczywistość jest trudna do zniesienia...
A międzynarodowy dzień seksu to gdzie, hę? ;-)))
OdpowiedzUsuńPzdr
No a to nie dziś dopiero? Chyba coś tam mówili w radio.
UsuńW sumie to może było kilka inspiracji do tego wiersza, ale taką jaką podajesz to chyba można wyłączyć jednak. Choć w sumie kto wie. :)
Pozdrawiam!
Wykształcenie już masz, więc nikt nie każe Ci się męczyć, tylko czy nie szkoda tych kilku miesięcy, które już spędziłeś nad tymi casusami.
OdpowiedzUsuń