Obejrzałem dziś trzeci odcinek serialu pt. ,,Zabójcza broń", jak na razie podoba mi się ze względu na takie różne ,,smaczki" między bohaterami oraz same sceny akcji (bo całość jest szczególnie dla fanów filmów sensacyjnych). Jest to adaptacja filmów o tym samym tytule, jednak z tego co się orientuje twórcy serialu nieco pozmieniali wątki. Martin Riggs jest byłym komandosem, który przenosi się do Los Angeles, stracił w wypadku żonę i dziecko, przez swoją osobistą tragedię najpierw odciął się od ludzi (mieszka w przyczepie na pustkowiu jakimś, lubi sobie wypić, zatraca się we wspomnieniach), po powrocie do policji miewa samobójcze zamiary, wplątuje się bowiem bardzo chętnie we wszystkie pościgi, strzelaniny itp. Jego partnerem w pracy zostaje Roger Murtaugh, wrócił do pracy po zawale, stale musi więc uważać na swoje serce, jego głównym zadaniem jest unikanie stresu. Poza wątkami sensacyjnymi są też te osobiste, szczególnie podoba mi się stosunek żony Rogera do nowego kolegi męża, Riggs pojawia się zwykle nie proszony przed ich domem, a całość kończy się kolacją i piwem. :) Szczególnie niezwykła jest wtedy mina Rogera, choć stopniowo i on przekonuje się do Martina. Zmyślnie zrobione są też momenty, gdy Roger przypadkowo w rozmowach dotyka tematów bolesnych dla Riggsa, ten oczywiście mówi, że nic się nie stało, jednak widać po minie, że wiele rzeczy nadal w nim siedzi, mimo robienia ,,dobrej miny". Jak dla mnie serial zrobiony jest tak, aby szybko się nim nie znudzić (bo wątki osobiste są ,,dawkowane" stopniowo widzowi).
Przeczytałem też książkę pana Tomasza Piątka pt. ,,Kilka nocy poza domem". Ogólnie cały pomysł wydaje się ciekawy, chodzi o agencję prasową, która w rzeczywistości popełnia przestępstwa, które potem opisuje na swoich łamach. Autor przemycił też chyba sporo swoich obserwacji na temat dziennikarzy śledczych w Polsce, jednak jak dla mnie obraz ten jest nie do końca wyraźny. Nie umiem jakoś do końca uwierzyć w to, że dziennikarze tacy cały czas szukają okazji do seksu, szczególnie z koleżankami z pracy, picia alkoholu na umór (wątek przychodzenia na kacu do pracy przewija się przez całą powieść), nie mówiąc już o niemal ciągłym przeklinaniu (jest jedno zdanie w książce, w którym padają w odległości jednego wyrazu dwa wulgaryzmy, do tego nie wiadomo po co użyte, wiadomości jakie uzyskał bohater męcząc się przy tym tak okropnie nijak nie przydały się w fabule).
Dziś na 18.30 idę z Rodzicielką na kolejny zabieg na stopę, ciekawe czy będzie on ostatni czy jednak będzie potrzeba jeszcze jednej-dwóch wizyt.
Pozdrawiam!