niedziela, 30 lipca 2017

Upał. Przygotowania do wyjazdu.

Podobno nadchodzą upały, już dziś w stolicy było tak duszno i gorąco, że na dwór dało się wyjść dopiero koło 20. Mam nadzieję, że jednak jezioro nieco schłodzi i poprawi sytuację. 

Zapakowałem dziś ze Staruszkiem prezent dla gospodarzy, całkiem ładnie nam to wyszło (ha, muszę czasem podkarmić swoje ego). :D Jutro zamierzamy wyjechać koło południa, zjemy obiad po drodze i na Mazury dojedziemy jakoś po południu znacznie. Oczywiście jeśli wszystko będzie OK z drogami, innymi kierowcami itp. itd. 

Wydaje mi się, że wrócimy tak pisałem parę dni temu za tydzień, w poniedziałek. Oczywiście może zdarzyć się też tak, że przedłużymy pobyt nad jeziorem o dzień lub dwa. Jak to mówią czas pokaże. 

:) 

Pozdrawiam!

sobota, 29 lipca 2017

Opinia. Zaskoczenie.

Wysłuchałem dziś drugiej płyty z puli trzech kupionych ostatnio. Był to krążek Arctic Monkeys ,,Humbug". Muszę od razu zaznaczyć, że różni się on od ,,Favourite Worst Nightmare" dość znacznie. Szczególnie jeśli chodzi o tempa słychać różnicę. Wydaje mi się, że zespół na swojej trzeciej płycie zbliża się w rejony bardziej zaangażowanego grania, takiego wyrażającego więcej niż tylko młodzieżową werwę czy uwielbienie do gitar. Daję 8,5/10.

Zaskoczyły mnie dziś dwie rzeczy, złoto w żużlu dla Polaków oraz 27. Bieg Powstania Warszawskiego. O ile pierwsze można było przewidywać (bowiem Polacy są w czołówce żużlowych wyścigów), o tyle druga sytuacja zaskoczyła mnie zupełnie. Co ciekawe bieg rozpoczął się o 21, a wzięło w nim udział jak podają organizatorzy 11 tysięcy osób. Na moje oko i pamięć jest to o jakieś 40-50% więcej niż rok temu. Z tego powodu można się tylko cieszyć zainteresowaniem sportem i historią. 

Pozdrawiam! 

piątek, 28 lipca 2017

Opinia. Wycofanie się.

Wycofaliśmy się z planu grilla na działce przez pogodę. Dziś cały dzień padał deszcz, podobno jeszcze na działce woda stała po poprzednich opadach (Staruszek był i widział). 

Wysłuchałem dziś płyty Erica Claptona ,,The Cream of Eric Clapton". Muszę powiedzieć, że ta składanka wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie. Znalazły się na niej kawałki grupy Cream (nie wiedziałem, że aż tyle ich znam), Derek and the Dominos oraz te z solowej kariery. Według mnie super sprawa, bo każdy może sobie odnaleźć takie wcielenie Claptona, jakie mu odpowiada. Ja najbardziej lubię jak ,,Slowhand" gra w zespole Cream i solowo. Daję 9,5/10. 

Pozdrawiam! 

czwartek, 27 lipca 2017

Zakupy. Plany.


Byłem dziś z Rodzicielką na zakupach, w pewnym stopniu miały to być zakupy odzieżowe, a stanęło na płytach i opakowaniu na prezent dla znajomych z Mazur. Wybraliśmy ostatecznie dla nich taki stolik na kółkach, przydatny choćby przy grillu. 

Z płyt nabyłem dziś: Arctic Monkeys- ,,Humbug", Leonard Cohen- ,,Live in London" oraz Eric Clapton- ,,The Cream of Eric Clapton". Ostatnią nabyłem ze względu na dwie piosenki, choć może i reszta tak samo mnie porwie. :D


W sobotę mamy zamiar pojechać na działkę w celu skoszenia trawy, przy okazji zjemy coś z grilla. Jak będzie, czas pokaże. 

Pozdrawiam!

środa, 26 lipca 2017

Znów książkowo. Sportowo.

Przeczytałem wczoraj książkę autorstwa Kingi Dunin pt. ,,Tabu". Po mniej więcej 20 stronach rzucałem tomiszczem po pokoju. Autorka przekroczyła według mnie pewne granice, zastosowała bowiem tak stereotypowe rysy bohaterów, że nawet mnie, skręcającego w lewo to bolało. Jak można twierdzić, że każdy zwolennik prawicy to katolik, który nie dopuszcza do siebie żadnych możliwości zmian, tradycja jest dla niego święta, a każde odstępstwo to najgorsza zbrodnia. Według autorki tacy ludzie są be. Za to cacy są ci z otwartym umysłem, dla których najważniejsze jest cytowanie wielkich filozofów i przekrzykiwanie się z osobami wierzącymi. Absurd, absurd i jeszcze raz absurd. Do tego pomysł, że świat wymyśliła i stworzyła tzw. Stworzycielka nawet dla mnie, człowieka uważającego się za poszukującego wiary jest czymś dziwnym, powiedziałbym nawet niedorzecznym. Najbardziej zadziwiające sceny nadchodzą jednak nieco później. Okazuje się bowiem, że tajemniczy Marek wyjaśniający poprzez maile świat Marcie, głównej bohaterce książki to jej brat cioteczny. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że któregoś dnia obydwoje okłamują rodziców i korzystając z ,,wolnej chaty" idą na całość. Wlewają w siebie wódkę, doprawiają to grzybkami (ale nie z octu) i kosztują co to znaczy seks. Nie mam nic przeciwko tym czynnościom, jednak wydaje mi się, że epatowanie miłością po narkotykach w książce, uznanej przez wydawcę za pozycję dla młodzieży nie jest zbyt trafionym pomysłem. Pod koniec całej powieści autorka znów wraca do schematów. Para zostaje przyłapana przez ojca Marka (przedstawiciel konserwatystów), on dostaje cios w twarz, ona ma jak najszybciej wracać do domu. O wszystkim dowiadują się rodzice Marty (postępowcy), na początku są oczywiście w szoku. Jednak jak ojciec głównej bohaterki znajduje ją po powrocie na dworcu robi coś, co do teraz nie mieści mi się w głowie. Idą na obiad do chińskiej knajpy, w międzyczasie ojciec Marty robi jej wykład poparty wieloma ,,mądrymi" wywodami o tym jak niedobre jest kazirodztwo. Całość kończy list Marka, który wybiera fizykę zamiast Marty. Gdyby świat wyglądał tak czarno-biało jak kreśli go pani Dunin, byłoby nudno do granic. Ktoś w Internecie napisał, że ta książka jest jakaś. Zgadzam się z tą opinią, jednak byłoby lepiej, gdyby była jakaś w nieco lepszej formie. Bo nadal nie mam pojęcia co było dla autorki większym tabu, miłość bohaterów czy może stosunki panujące w domu Marka. Nie zgadzam się za to z komentarzem na okładce, że książka ta ma skłonić dzieci i rodziców do rozmowy o tym, co w życiu najważniejsze. 

Oglądałem dziś relacje z Wrocławia, zachwyciłem się gimnastyką (skoki po odbiciu się z takich małych trampolin, skoki na specjalnej ścieżce, układy statyczne i dynamiczne), zaciekawił mnie hokej na rolkach (Polacy przegrali mecz z Czechami) i piłka ręczna na plaży. Z kolei Legia rozczarowała mnie swoją grą. Piłkarze stołecznego klubu stracili dwa gole tak szybko, że nie zdążyliśmy nawet wyjść z pizzerii, bo zaraz dowiedzieliśmy się o drugiej bramce. 

Dziś mamy: Światowy Dzień WZW oraz Dzień Administratora (stron WWW i pokrewnych spraw). 

Pozdrawiam!

wtorek, 25 lipca 2017

Zmiana planów. Wspomnienie książkowe.

Zmieniliśmy dziś plany, bowiem pogoda dała tak do wiwatu, że szok. A w deszcz nie ma za bardzo sensu jeździć do sklepu, szczególnie jeśli mamy jeszcze parę dni do wyjazdu. 

Przypomniała mi się książka autorstwa Masuji Ibuse pt. ,,Czarny deszcz". Przedstawione są w niej losy mieszkańców Hiroszimy kilka lat po wojnie. Główna bohaterka ma zostać wydana za mąż, jednak jest podejrzenie, że została napromieniowana w dniu wybuchu. Jej wuj aby jednak zakończyć powodzeniem misję ,,ożenek" postanawia przekazać swatce fragment dziennika z 1945 roku prowadzony przez główną bohaterkę. Sam też zapisuje to, co widział w tamtych dniach. Muszę od razu ostrzec, że niektóre sceny są naprawdę straszne, aż nie wiadomo co zrobić, czytać dalej, czy zostawić wszystko i zająć się czymś innym. Zdawałem sobie sprawę z tego, jak mogło wyglądać życie Japończyków po ataku atomowym, jednak to co przedstawił autor tej książki pokazało jak się myliłem. Poza tym znów powróciło moje pytanie o to, dlaczego Amerykanie tak naprawdę nie odpowiedzieli za te dwa ataki (6 i 9 sierpnia 1945 roku, Hiroszima, potem Nagasaki). Można dowodzić różnych rzeczy, jednak jak dla mnie użycie tak potężnej bomby wobec dwóch japońskich miast jest czymś, co nie może być usprawiedliwione. Poza tym w kolejnych dekadach poszerzało się grono państw posiadających taki rodzaj broni, co nie wróży dobrze przyszłości naszej planety, jeśli któryś z przywódców tych państw zdecyduje się jej użyć. Ciekawostką jest także to, co dowiedziałem się w czasie oglądania serialu ,,Geniusz" o Albercie Einsteinie. Był on bowiem przeciwnikiem wykorzystania atomu wobec cywili. Choć niektórzy sugerują, że swoimi pracami mógł w jakiejś mierze przyczynić się do ,,sukcesu" Ameryki na tym polu. 

Dziś jest Dzień Bezpiecznego Kierowcy

Pozdrawiam!

poniedziałek, 24 lipca 2017

I po sprawie.

Naprawiłem dziś Internet, nie wiem na jak długo, dlatego specjalnie się nie cieszę. 

Oglądałem też wyścigi ,,uliczne" na rolkach. Uliczne były tylko z nazwy, bo odbywały się na specjalnym torze asfaltowym. Całkiem ciekawe, zwłaszcza jak porówna się z wyścigami na tym tworzywie sztucznym ze dwa dni temu. Muszę powiedzieć, że sport to wcale nie samo zdrowie jak to się ładnie mówi. Jedna z uczestniczek tego wydarzenia upadła i poważnie zraniła się o asfalt. Podobnie było z naszym kolarzem Rafałem Majką.

Jutro jedziemy do sklepu, bo chcemy kupić prezent dla gospodarzy Wyspy (czyli działki na Mazurach, gdzie jedziemy niedługo i tak umownie nazywamy to miejsce, choć tak naprawdę ma pomost łączący wyspę i brzeg, czyli wyspa nią do końca nie jest). 

Dziś jest: Dzień Policjanta (święto Staruszka, który pracował kiedyś w policji) i Dzień Pszczółki Mai

Pozdrawiam! 

niedziela, 23 lipca 2017

Powrót do dawnej technologii.

Marzy mi się mój stary modem z Neostrady, na kablu, który działał chyba blisko 10 lat. Bo dekoder, który mamy niby posiada wszystko, a w sumie nie ma nic, co miał tamten sprzęt. Internet od jakiegoś czasu działa jak chce i kiedy chce. Paski zasięgu niby rosną, a nic się nie dzieje, czasem zasięg zanika zupełnie. Jak dla mnie jest to jakaś paranoja, a firma dostarczająca usługi (telewizja, telefon i Internet) każe sobie z miesiąca na miesiąc płacić coraz więcej. Niby złotówka czy dwie to nie fortuna, jednak brak uzasadnienia podwyżek poraża. 

Pogoda daje mi się we znaki, bowiem wilgotność nie wpływa za dobrze na moje samopoczucie. Dziś była w granicach 70%. Kiedyś pewien laryngolog powiedział mi, że w mieszkaniu powinno być nawet 75% wilgotności w powietrzu. Po dzisiejszej pogodzie i mojej reakcji na nią mogę napisać tyle: Obalam takie stwierdzenie. Jakbym się go posłuchał to nie wiem czy bym się nie dorobił jakiejś choroby czy coś. 

Dziś mamy Dzień Włóczykija (od razu myślę o wspaniałej opowieści o Muminkach, choć święto nie dotyczy wprost tej postaci a raczej ludzi co chcą ciągle być w ruchu). 

Pozdrawiam!

sobota, 22 lipca 2017

Coś wartego uwagi. Nieco szok.

Oglądam od wczoraj The World Games we Wrocławiu i coraz bardziej zadziwia mnie to, ile dyscyplin sportowych można wymyślić. Jak na razie najbardziej zaskoczyło mnie holowanie manekina w basenie, na dystansach bodajże takich jak normalnie (nie wiem czy na pewno, bo oglądałem tylko parę wyścigów). Z pozytywnych spraw Polacy mają już 4 medale. A Serbka, która startowała we wspinaczce na ściankę (a właściwie na ,,ścianeczkę" o wysokości ok. 4 metrów) zostanie w mojej pamięci na dość długo. To jak pokonywała tzw. problemy, czyli różne konfiguracje specjalnych uchwytów i stopni jest czymś niesamowitym jak dla mnie. 

Przeżyłem szok jak dowiedziałem się o aresztowaniu kilkunastu osób w Iraku, które działały aktywnie na rzecz terrorystów. Wśród nich była 16-letnia Niemka, która bodajże zaginęła/uciekła z domu, wyszła za mąż za Czeczena wspierającego terrorystów i zapewne miała zostać tzw. Czarną Wdową (jeśli mnie pamięć nie myli). Teraz całej tej bandzie grozi kara śmierci. Ogólnie mogę zgodzić się z takim traktowaniem przestępców takiego kalibru. Jednak w sprawie tej Niemki już nie byłbym taki pewny. Z jednej strony jej działania zasługują na pogardę najwyższego stopnia, a z drugiej mogła zostać przez tego swojego męża omotana. Wydaje mi się, że Niemcy będą chcieli za wszelką cenę sprowadzić ją do siebie. Pytanie jest tylko jedno, co będzie z tą dziewczyną, gdy ma już tak ,,zainfekowaną" głowę. Bo w Niemczech zapewne kiedyś w końcu wyszłaby z zakładu poprawczego/więzienia. 

Pozdrawiam!

piątek, 21 lipca 2017

W domu. Plany.

Wczoraj wróciliśmy z działki, nie miałem za bardzo siły na pisanie nowej notki, dlatego obrobiłem jedynie komentarze. Ogólnie wyjazd mogę udać za udany, las, świeże powietrze, to wszystko jest na plus. Poza tym odwiedziliśmy skansen w Sierpcu, jak dla mnie wymarzona wycieczka, bo lubię dowiedzieć się jak kiedyś żyli ludzie. Na minus zaliczyć muszę jak zwykle papierosy palone przez wujka, jego ,,cenne" porady dotyczące życia właściwie każdego z bliższej i dalszej rodziny oraz niemal ciągłe zajmowanie się polityką (zarówno w rozmowach jak i poprzez oglądanie TV). Sytuację pogarszają zupełnie odmienne postrzeganie świata, co niestety prowadziło często do kłótni. Wujek jest tak nastawiony na jedną z opcji politycznych, że nie da sobie nic powiedzieć. Do tego niemal cały czas przy oglądaniu relacji z Sejmu dogadywał posłom opozycji nazywając ich głupkami, idiotami itp. Jak dla mnie czas urlopu powinien być raczej wolny od spraw politycznych, a od bezsensownych dywagacji w szczególności (nikt nie był w stanie przekonać oponenta do swoich racji).

Powstał też pomysł wyjazdu w październiku na Lanzarote. Ja, Rodzicielka i ciocia, na tydzień, może dwa. Ale na razie cała sprawa jest pewna na jakieś 20% najwyżej.

Z wyjazdu przywiozłem sobie całkiem elegancki słoiczek (a może bardziej kubeczek z nakrętką jak od słoika) ze słomką do napojów. Jak dla mnie niezła pamiątka. :)

Jestem w szoku po tym jak dowiedziałem się o śmierci Chestera Benningtona z Linkin Park. Normalnie nie ogarniam tego wszystkiego, może LP to nie jest jedna z moich najbardziej ulubionych grup, jednak po takich wieściach jest mi smutno. 

Wczoraj i dziś przekonałem się, że mam problem z kontrolowaniem swoich emocji. Dlatego postanowiłem przemyśleć sprawę w czasie kolejnego wyjazdu (tym razem na Mazury) o zapisaniu się do psychologa. Poza tym mógłbym powalczyć z innymi moimi problemami, co wydaje się być całkiem sensowną wizją.

Na dokładkę Babcia znów została omotana przez jakiegoś przedstawiciela handlowego (spuszczam zasłonę milczenia na sam fakt wpuszczenia go do mieszkania). W tę środę podpisała umowę na ratalny zakup filtra do wody, który montuje się na kran. Nie wiadomo gdzie to ustrojstwo zostało zrobione, żadnych znaków nie nosiło poza prawdopodobnie oszukanymi informacjami o rzekomo amerykańskim pochodzeniu patentu na ten syf. Całość odebrał dziś Staruszek i po południu poszliśmy na pocztę odesłać ten filtr. A dla firmy naciągającej starsze osoby mam przekaz od Lecha Janerki, aby sobie takie gadżety (za 600 złotych) wsadzili. Dokładnie tam! 

Dziś jest: Dzień aproksymacji Pi i Europejski Dzień wsparcia dla Ofiar Przestępstw z Nienawiści

Pozdrawiam!

piątek, 7 lipca 2017

Koniec roku. Wyjazd.

Byłem na tym rozdaniu świadectw, okazało się, że są na nim absolwenci wszystkich kierunków podyplomowych, stąd całe wydarzenie miało swe miejsce na największej auli. W sumie poszło całkiem szybko, prowadzący poszczególne studia po kolei podchodzili i rozdawali nam dyplomy. Z ciekawych rzeczy okazało się, że najstarszy absolwent ma 76 lat. Jak dla mnie należy się temu panu szacunek, bo nie tak wcale dużo osób w wieku powiedzmy 50-60+ zdecydowałoby się na studiowanie. Możliwe (według mnie) jest to, że studia takie były potrzebne temu panu do jakichś działań w roli eksperta czy kogoś takiego. Chociaż w sumie to nie wiadomo. 

Jutro jedziemy na działkę do rodziny Staruszka, będziemy jakoś za tydzień, choć wiele zależy od pogody i naszych chęci. Dlatego nic konkretnie nie obiecuję, może poza tym, że w dniu jak wrócimy postaram się skrobnąć parę słów. 

Pozdrawiam!

czwartek, 6 lipca 2017

Plany. Znów się zachwycam.

Jutro mam zakończenie roku akademickiego, a w sobotę mamy zamiar pojechać na jakiś tydzień na działkę, do rodziny ze strony Staruszka. Mam nadzieję, że pogoda będzie jak należy, a także parę innych kwestii. Zobaczymy jak się wszystko ułoży. 

Wypożyczyłem sobie dziś po raz drugi książkę pani M. Yoshimoto (ew. Banana Yoshimoto) pt. ,,Kuchnia". I znów jestem pod wielkim wrażeniem, emocje zawarte w tej książce znów eksplodowały we mnie, tematyka trudna, związana z samotnością, utratą bliskich, zmianą płci. Trudna, jednak przedstawiona przez autorkę tak, aby jednak na koniec móc powiedzieć, że opowiadanie niesie ze sobą pewną dozę pozytywnych emocji. Jak dla mnie najlepiej przeczytać, aby się przekonać o tym. 

Powoli też czytam sobie jako drugą, książkę autorstwa pana Jerzego Besali pt. ,,Małżeństwa królewskie. Piastowie". Bardzo lubię styl prowadzenia opowieści historycznych tego autora, przedstawia bowiem fakty (w tym te mniej porywające) w taki sposób, że człowiek chce więcej i więcej. Akurat w tej pozycji ma zadanie według mnie trudniejsze, bowiem musi uchwycić chronologię, aby można było obserwować zależności rodowe kolejnych władców z dynastii Piastów. Jak na razie pan Jerzy spisuje się na piątkę według mnie. Choć jest pewna doza prawdopodobieństwa, że pisząc recenzję znów wchodzę na tereny zwane subiektywizmem. :)  

Dziś jest Światowy Dzień Pocałunku

Pozdrawiam!

środa, 5 lipca 2017

Jest dobrze. Obserwacje.

Byłem dziś na wizycie u mojej pani doktor endokrynolog. Ucieszyłem się bardzo jak zobaczyłem wyniki, z TSH w końcu udało mi się zjechać do 1,5. Jednak nie jest jeszcze idealnie, bo z Instytutu mam zalecenie, aby być w okolicy 0,300 (mniej więcej, nie pamiętam dwóch ostatnich cyferek już z tego zalecenia). 

W oczekiwaniu na wizytę obserwowałem sobie ludzi czekających pod gabinetem do kardiolog. Widać było pewne napięcie, w końcu okazało się czym było spowodowane. Pani doktor miała być na 14, dochodziła 16, a jej ani widu, ani słychu. Panie z rejestracji nic nie wiedzą, przyjmują kolejne osoby, które zdenerwowane i zmęczone czekaniem zapisują się na inne terminy. W końcu za pięć czwarta zjawiła się łaskawie jedna pani, nie wiem skąd i powiedziała, że pani doktor będzie za godzinę. Pani kardiolog zjawiła się pięć minut później, wzięła z gabinetu EKG karty pacjentów i bez słowa zaczęła przyjmowanie ich. Rozumiem wiele, w końcu dziś zaczyna się Armagedon w stolicy ze względu na wizytę prezydenta Trumpa, wszystkie środki transportu chodzą niemal jak chcą (tak przypuszczam), jednak istnieje coś takiego jak komórka, można zadzwonić, że dziś nie będzie wizyt, albo będą bardzo opóźnione. To nie jest chyba wielka sprawa. Może dla większości z tych osób wizyta wiązała się głównie z przepisaniem leków, jednak dla jednej starszej pani, która była pod gabinetem z mężem była to arcyważna sprawa. Czeka na operację, a co za tym idzie miała udać się do kardiologa, a tu taka sytuacja. Normalnie aż się wyć chce. Do tego swoją cegiełkę dołożyli jeszcze ludzie projektujący plakat promujący sieć szpitali. Na pierwszym miejscu podkreślony na czerwono napis: ,,Każdy pacjent jest dla nas ważny". Jak to mawiał klasyk: ,,I śmieszno i straszno jednocześnie". 

Miało być jeszcze o pewnych sprawach z gazet, jednak samo to, co dziś widziałem starczy do denerwowania się przez jakiś czas. Dlatego pomijam tamte wątki, by już nie siać złych emocji. 

Dziś jest: Dzień Łapania za Biust

Pozdrawiam!

wtorek, 4 lipca 2017

Wszystko gra. Niemal student (4 raz).

Wizyta u mojej pani doktor okulistki wypadła bardzo pomyślnie. Wszystkie badania mam jak należy, do tego nie ma potrzeby zmiany okularów. To już drugi rok, wcześniej miałem zmieniane szkła właściwie po każdej wizycie. Może w końcu doczekałem się, że mój organizm powiedział sobie: Dość, w kwestii wady wzroku. Nie wiem czemu ale strasznie mnie wszystko śmieszyło w czasie tej wizyty, nawet to jak bez okularów nie byłem w stanie przeczytać jednych z większych literek na tablicy. Do tego wmówiłem sobie, że znaczek ostrzegający przed laserem stosowanym wewnątrz jednego z gabinetów to tak naprawdę ostrzeżenie: Uwaga różdżki. :D Poza tym zauważyłem zwiększoną liczbę pacjentów w różnym wieku, jeszcze rok temu poczekalnia nie była aż tak napchana. W jakimś stopniu zadziwia mnie i martwi procent młodzieży, która już nosi okulary. Zresztą jak zaczynałem naukę w podstawówce w klasie okulary miało może z pięć osób. A jak kończyłem gimnazjum okulary miało jakieś 40 czy 45% uczniów. W skali szkoły to nawet trudno byłoby objąć to rozumem. 

Dokończyłem dziś rejestrację na uczelni, zdecydowałem się na kierunek: Legislacja w praktyce, w ten sposób już czwarty raz będę studentem, w dodatku na tej samej uczelni. Ciekawy jestem czy w tym roku zostanie otwarty ten kierunek, a także tego jak liczna i jaka pod względem wykształcenia będzie grupa. To ostatnie ciekawi mnie o tyle, bowiem uczelnia przygotowała 16 godzin ekstra dla osób bez wykształcenia prawniczego, aby mogły skumać zasady funkcjonowania państwa naszego (w wielkim skrócie i uproszczeniu ale zawsze). Mnie ten mini-kurs nie obejmuje, bo wlicza się też administracja jako kierunek wyłączony z obowiązku uczestnictwa. 

Dziś mamy Święto Hot-Doga

Pozdrawiam!

niedziela, 2 lipca 2017

Na sportowo. Wizyta.

Rano oglądałem ze Staruszkiem rajd Polski (WRC czyli samochody wyścigowe, takie jak startuje pan Kajetanowicz na przykład). Kilku kierowców nieźle wywijało na szutrowych drogach niemal 200 km/h. Jednak pewien Estończyk nie wyrobił się na zakręcie, wpadł do rowu, a potem dojechał do mety rozbitym autem (niemal cały przód mu poszedł) z wielką stratą czasową. Szkoda mi go było, bo podobno dotąd był na pierwszej pozycji. Z kolej w pizzerii, gdzie jedliśmy obiad jak i potem w domu oglądaliśmy dwa ostatnie mecze Pucharu Konfederacji (taki sprawdzian przed Mundialem dla najlepszych drużyn poszczególnych federacji piłkarskich). Zarówno mecz Portugalia-Meksyk jak i Chile-Niemcy przyprawiły mnie o zawrót głowy jeśli chodzi o brutalność zawodników. Momentami miałem wrażenie jakbym oglądał mecz rugby. A już wielkim chamstwem było jak jeden z zawodników niemieckich rzucił się na piłkę, nakrył ją własnym ciałem, a rywala, który chciał odzyskać piłkę kopnął w twarz. Przecież Chilijczyk mógł nawet  stracić oko. 

Byliśmy też u Babci, poznaliśmy panią Julię, która zastępuje panią Sławę, bo ta wyjechała na Ukrainę na dwa tygodnie. Jak dla mnie jest o wiele lepsza jeśli chodzi o ogólny odbiór, a i Babcia nic nie mówi złego o niej tak jak czasem na panią Sławę mówiła. 

Jutro mam wizytę u okulisty, więc przez atropinę nie wiem czy będę w stanie coś naskrobać. Najwyżej pojutrze streszczę co i jak. 

Dziś mamy: Dzień Dziennikarza Sportowego i Międzynarodowy Dzień UFO

Pozdrawiam!

sobota, 1 lipca 2017

Moje obserwacje. Z powrotem na rowerze.

Wybrałem się dziś na rower, zrobiłem 25 kilometrów. W sumie mam 200 kilometrów od początku sezonu już. Muszę powiedzieć, że było ciężko z jazdą. Po pierwsze po tych nawałnicach ostatnich park wygląda jak pobojowisko, masa gałęzi, drzew wyrwanych z korzeniami, konarów obciętych przez odpowiednie służby itp. itd. Nawet o mało co nie najechałem na taki konar, który leżał na ścieżce rowerowej. Rozumiem wszystko, dużo ważniejszych zgłoszeń pewnie było, jednak osoby podcinające te wszystkie gałęzie powinny zadbać o to, by nie leżały przynajmniej na chodniku czy rowerostradzie. Poza tym okrutnie wykończyli mnie piesi i rowerzyści z dziećmi. Po prostu miałem wrażenie, jakby z nadejściem  weekendu zostawili oczy i rozum w domu. Oto kwiatki z dziś. 

1) Mamusia z koleżanką idą sobie i rozmawiają, w tym czasie córka (tak sądzę przynajmniej) jednej z nich śmiga jakieś 150 metrów za nimi na rowerku, w pewnej chwili nie rozglądając się wjechała kobiecie co też na rowerze była wprost pod koła. Dobrze, że tamta rowerzystka widziała co może się zdarzyć i zwolniła. A dziewczynka nie była już mała, na oko mogła już z 8 lat mieć i powinna wiedzieć jak zachować się w takiej sytuacji. 

2) Jadę nad Wisłą rowerostradą, która jest dzielona z pieszymi (dziwne rozwiązanie, wiem), niemal wszyscy ludzie nie na rowerach zajmowali całą szerokość tejże, a jak przejeżdżałem koło nich dziwili się co ja tam robię. A znaki informacyjne o takim podziale tej ścieżki są na jej początku i końcu. 

3) Babcia z na oko 9-10 letnim wnuczkiem jedzie przez Most Świętokrzyski, obydwoje na rowerach, on z przodu. Wnuczka nosi od lewej do prawej, babcia nie wzruszona jedzie za nim, w pewnej chwili kilka osób próbuję ich wyminąć (w tym mnie, jak w ogonku jechałem), jeden facet nie wyrobił się, skończył mu się chodnik i zahamował bardzo ostro. Babcia odwróciła się na chwilę, po czym niewzruszona pojechała z wnukiem dalej, z prędkością żółwia, a wnuczek znów jechał zygzakiem. 

Rozumiem naprawdę wiele, ale niektóre takie zachowania są zagrożeniem zarówno dla tych osób jak i dajmy na to dla mnie czy innych uczestników ruchu. Po prostu trzeba myśleć, a nie pędzić jak w jakimś szale, byle prędzej zamówić coś w budce z jedzeniem nad Wisłą czy coś w tym guście. Myślałem, że weekend sprzyja uspokojeniu po tygodniu, widać myliłem się.

Wybrałem chyba wstępnie kolejny kierunek studiów podyplomowych. Będzie to prawdopodobnie kierunek o nazwie podstawy legislacji.

Zamierzam też po raz pierwszy w życiu wybrać się na Wyścigi na Służewcu. Ciekawy jestem jak to wszystko wygląda.  

Dziś mamy: Światowy Dzień  Architektury, Dzień Psa, Dzień Sejmu Polskiego i  Międzynarodowy Dzień Owoców

Pozdrawiam!