środa, 21 marca 2018

Po świętowaniu. Coś o korzystających z biblioteki.

Muszę powiedzieć, że urodziny Rodzicielki przerodziły się w niezłe świętowanie. Na obiad zjedliśmy zapiekankę z ziemniakami, popiliśmy całość białym winem. Potem zjedliśmy tort, ja pochłonąłem dwa kawałki, potem już nic więcej ze słodyczy mnie nie skusiło. Pod wieczór pojawił się znajomy Staruszka z liceum, przyniósł kwiaty dla jubilatki i porto. Wypiliśmy w sumie dwie butelki porto plus to wino białe z obiadu. Śmiechom nie było końca, a powodów dużo mieliśmy, wracaliśmy wspomnieniami do różnych wyjazdów za granicę, bowiem ten znajomy Staruszka nie tak dawno wrócił z Portugalii i dzielił się wrażeniami. Całe świętowanie zakończyliśmy koło 23. 

Jak zacząłem czytać książkę pt. ,,Rajski ogród" Hemingwaya to wydawało mi się, że coś mnie trafi. Niemal na każdej stronie jakiś czytelnik pozaznaczał sobie dowolnie wybrane zdania (nie widać żadnego sensu, czasem podkreślone są wręcz kawałki zdań), nie byłoby to straszne, gdyby nie fakt używania do tego celu długopisu. Może jestem przewrażliwiony, jednak wydaje mi się, że skoro korzysta się z książek bibliotecznych, godzimy się na pewne zasady tam panujące. Nie mam nic do książek prywatnych, niech każdy dba o nie jak uważa, jednak książki z takiego miejsca dzielenia się nimi powinny być szczególnie otoczone dbałością. Jest XXI wiek i jeśli ktoś chce sobie coś z książki zapamiętać/na przyszłość zachować może zrobić zdjęcie danej stronie czy zeskanować, a na tych kopiach robić już co się tylko podoba. Mam nadzieję, że kolejne książki wypożyczane przeze mnie nie będą miały już takich ,,zdobień". 

Dziś polecam: Buffalo Springfield (folk rock), Buzzcocks (punk rock) oraz Canned Heat (blues, blues rock, rock&roll). 

Pozdrawiam! 

9 komentarzy:

  1. To miła imprezka była, fajnie:-)
    Porto nie lubię, zbyt ciężkie i jakieś takie przypalone, jak dla mnie. Mój brat tez był w Portugalii i oglądaliśmy fotki z wyjazdu, pięknie, ale bardzo gorąco!
    Pisanie długopisem po książkach to barbarzyństwo po prostu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli wszystko OK. Kac Ci nie grozi, więc wyrzutów sumienia nie będziesz miał...

    Kiedyś wypożyczyłem sobie książkę Jasienicy o Piastach. Poprzedni czytelnik powypisywał w niej, ołówkiem na szczęście, mnóstwo uwag. Były te uwagi nawet interesujące, bo przeważnie niecenzuralne i antyniemieckie. Można powiedzieć, że zwiększyły atrakcyjność lektury!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, że dzięki takim"didaskaliom" na marginesach wzbogaciła się często nasza wiedza o epoce lub właścicielu książki...

      Usuń
  3. Trochę mi wstyd, bo czytając Twojego bloga, zaznaczyłam sobie na fiszce dzień Urodzin Rodzicielki, by wysłać życzenia. A jednak zapomniałam, przepraszam. Spóźnione ale bardzo serdeczne życzenia dla Kobiety, która wychowała tak wspaniałego chłopaka. Na kilku blogach znalazłam Twoje komentarze podpisane "Piotr Piętowski", nie wiem czy to kolejny nick czy rzeczywiste nazwisko, ale wywołało we mnie falę wspomnień, bo studiowałam z Dorotą Piętowską, córką znanego kompozytora. Urocza była z niej niewiasta, wspominam Ją z rozrzewnieniem. Ciekawe czy to zbieg okoliczności, czy pokrewieństwo? Ukłony.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś był zwyczaj, że gdy się oddawało książkę, pani bibliotekarka sprawdzała w jakim stanie ją czytelnik zwraca i za pomazanie książki groziła kara finansowa.
    Prawdę mówiąc ostatni raz wypożyczałam książki z biblioteki tak mniej więcej na początku lat 60`. Potem już tylko kupowałam.Moim księgozbiorem mogłabym zapełnić całkiem sporą bibliotekę.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  5. jedyna ksiazka w której zaznaczałam ołówkiem była moja własna i to był ,,zraniony pasterz,,
    mysle ze nie powinno się mazać w książkach zwłaszcza nie własnych

    OdpowiedzUsuń
  6. uczuciowesmaki22 marca 2018 21:56

    Ha ha, wiedziałem. Ciekawe tylko jakich gabarytów były te dwa pochłonięte kawałki ;-))))))))
    A propos książek co tu dużo mówić, to co opisałeś to nie tylko brak szacunku dla słowa pisanego ale po prostu małpia bezmyślność czy chamstwo. Taką mamy spuściznę wielu lat własności "państwowej" czyli niczyjej. Dlatego mamy zdewastowane klatki schodowe, miejsca publiczne, upieprzone sprajem fasady budynków i dlatego tak wiele książek w bibliotekach jest zniszczonych, "bo to nie moje". :-/
    Pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Te kawałki tortu można uznać za ,,normalnej" wielkości, cokolwiek to znaczy.

      Dużo prawdy jest w tym co piszesz, spora część społeczeństwa naszego jeszcze nie do końca rozumie, że w pewnych miejscach wspólnie należy dbać o jakieś rzeczy. W bibliotece jest to o tyle istotne, że część zbiorów może mieć dla kogoś znaczenie duże, np. do pracy, na uczelnię. I nie jest wtedy miłą rzeczą przedzieranie się przez takie ,,wypociny" kogoś w tekście.

      Jeśli chodzi o wiersz to właściwie już nie pamiętam, gdzie usłyszałem czy przeczytałem tę frazę o tych rękach podobnych do płetw. :D

      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. I dlatego nie wypożyczam książek z biblioteki, tylko kupuję. Nie znoszę wyświechtanych, pogryzmolonych książek. Ponieważ moje książki już mi się w domu nie mieszczą, są nawet w tapczanach, to ostatnio przerzuciłam się na e-booki. Na początku ciężko było mi się przestawić, ale w końcu przywykłam i wręcz doceniam możliwości kindle'a - dowolny rozmiar czcionki, możliwość zakładek i robienia notatek przy wybranych fragmentach, co nie paskudzi książki. Można do notatek zajrzeć w każdej chwili i w każdej chwili je usunąć. Bardzo pożyteczny sprzęt ten czytnik e-booków i mieści w sobie kilka tysięcy pozycji. A jaka oszczędność miejsca i wygoda w podróży!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń