sobota, 2 listopada 2024

Hologramy muzyków.

Ostatnio myślałem sobie nad dość nową technologią ,,ożywiania" zmarłych muzyków, aktorów, ogólnie znanych postaci w celu ,,zagrania koncertu" czy jakichś podobnych wydarzeń. 

W sumie trudno mi na ten moment jednoznacznie powiedzieć czy jestem za czy przeciwko takim praktykom. Z jednej strony można to odbierać jako chęć wzbogacenia się spadkobierców czy rodzin. Z drugiej jednak można założyć, że taki ,,koncert" sprawi, że ktoś sięgnie głębiej w twórczość czy biografię takiej gwiazdy. 

Pierwszy raz usłyszałem o tym pomyśle przy okazji ,,wskrzeszenia" Michaela Jacksona. Nie oglądałem jednak nic, bo cały koncept średnio do mnie wtedy trafił. Potem usłyszałem o hologramach Abby, Franka Zappy. Teraz szukając informacji do notki dowiedziałem się, że w formie hologramu ma zacząć ,,koncerty" Kora Jackowska. 

Z tego podwórka dość ciekawa wydaje się holograficzna, stworzona sztucznie gwiazdka j-pop Hatsune Miku. 



Dziś polecam: Make Them Suffer (metalcore, metalcore progresywny, symfoniczny death metal, deathcore, blackened death metal), Man with a Mission (metal alternatywny, nu-metal, rap metal, melodyjny hardcore, hard rock, rock alternatywny) oraz Massive Ego (elektroniczna, darkwave, gotycka, romo). 

Pozdrawiam!

sobota, 12 października 2024

Kręcenie koncertów ,,ziemniakiem".

W weekend (7 września) był koło nas koncert zorganizowany przez urząd dzielnicy. Pierwszą z występujących była Zuzanna ,,Zuza" Jabłońska, znana z pierwszej edycji ,,The Voice Kids", którą wygrała. Zuza Jabłońska - Wisła (youtube.com) 

Muszę powiedzieć, że razem z towarzyszącymi jej muzykami ta młoda artystka wytworzyła całkiem przyjemną atmosferę. Zróżnicowanie klimatyczne i muzyczne też na plus. A na największy plus chyba należy zaliczyć to, że można było zrozumieć praktycznie całe teksty piosenek (co nie zawsze w przypadku wokalistów jest możliwe, z różnych przyczyn). Ludzie, którzy przyszli też chyba podzielili moje odczucia, bowiem praktycznie nikt nie odchodził z miejsca koncertu. Poza tym wokalistka została poproszona o bisy, a słuchacze przyjęli to z entuzjazmem. 

Drugą wokalistką była Anna Karwan z muzykami. Ania Karwan - Słucham Cię w Radiu Co Tydzień [Official Music Video] (youtube.com)

Stylistycznie nieco oddalona od pierwszej muzycznej propozycji, jednak też była to porcja naprawdę dobrej muzyki do posłuchania na żywo. Zaskakujące było dla mnie to jak w paru piosenkach wydawało się, że już następuje koniec utworu, po czym zespół dogrywał jeszcze kawałek muzyki. 

Jak to zwykle bywa na takich imprezach zdziwiło mnie, że niektóre osoby kręciły wydarzenia na scenie swoimi telefonami komórkowymi. Dziwi mnie to zawsze, bowiem jakoś z tego typu źródła nie jest najlepsza, co wiem po sobie. Kiedyś (w 2013 lub 2014 roku, nie pamiętam dokładnie) miałem okazję być na koncercie grupy KoRn. W pewnej chwili nakręciłem kawałek występu mając nadzieję na fajną pamiątkę. Jednak jak wróciłem do domu, odtworzyłem sobie nagranie i zawstydzony jakością usunąłem je. Odtąd oglądam koncerty na żywo, a nagrania oglądam od specjalistów (jeśli chodzi o moich ulubionych wykonawców, choć nie tylko). Ciekawy jestem czy ludzie nagrywający koncerty swoimi komórkami oglądają je później więcej niż raz. Poza tym denerwuje mnie w tym trendzie dość częste zasłanianie widoku innym. Nie mówiąc już o tym jaki jest sens oglądania na żywo występu przez ekran telefonu?

Dziś polecam: Screaming Trees (rock alternatywny, grunge, college rock. indie rock, neo-psychodelia), Sevdaliza (elektronika, alternatywne R&B, trip hop, avant-pop) oraz SETYØURSAILS (hardcore, post-hardcore, punk, metal). 

Pozdrawiam! 


poniedziałek, 23 września 2024

Wyniki Polaków w Paryżu 2.

Tak przedstawiają się wyniki naszych sportowców na paraolimpiadzie (jakoś nie przemawia do mnie nowa nazwa ,,paralimpiada"). W sumie zdobyli 23 medale. 

Medale złote: Kamil Otowski – parapływanie (100 m stylem grzbietowym w kat. S1); Kamil Otowski – parapływanie (50 m stylem grzbietowym w kat. S1); Patryk Chojnowski i Piotr Grudzień – paratenis stołowy w deblu w kategorii MD18; Róża Kozakowska*; Rafał Czuper – paratenis stołowy w singlu w kategorii MS2; Barbara Bieganowska-Zając – paralekkoatletyka (bieg na 1500 metrów w kategorii T20); Karolina Kucharczyk – paralekkoatletyka (skok w dal w kategorii T20); Karolina Pęk – paratenis stołowy w singlu w kategorii WS9. 

Medale srebrne: Lucyna Kornobys – paralekkoatletyka (pchnięcie kulą w kat. F34); 
Michał Dąbrowski – szermierka na wózkach (szabla, kat. B); Kinga Dróżdź – szermierka na wózkach (szabla, kat. A); Natalia Partyka – paratenis stołowy (indywidualnie w kat. WD10);Łukasz Ciszek – parałucznictwo, łuk olimpijski; Renata Śliwińska – paralekkoatletyka (pchnięcie kulą w kat. F40).

Medale brązowe: Lech Stoltman – paralekkoatletyka (pchnięcie kulą w kat. F55) ; Karolina Pęk i Piotr Grudzień – paratenis stołowy (mikst, kat. XD17); Karolina Pęk i Natalia Partyka – paratenis stołowy (debel pań, kat. WD20); Marek Dobrowolski - parastrzelectwo (karabin 50 metrów trzy postawy SH1);Zbigniew Maciejewski - parakolarstwo (jazda indywidualna na czas, kat. C1); Rafał Wilk - parakolarstwo (wyścig ze startu wspólnego, kat. H4); Dorota Bucław - paratenis stołowy (singiel, kat. WS1-2);  Maciej Lepiato – paralekkoatletyka (skok wzwyż w kategorii T46); 
Michał Dąbrowski – szermierka na wózkach (szpada, kat. B).

*Pozbawiona medalu i rekordu świata po dyskwalifikacji, w moim odczuciu i tak należy umieścić ją w zestawieniu. 

Dziś polecam: Pseudo Mind Hive (rock progresywny, rock alternatywny, fuzz rock, rock klasyczny, jazz), Psychonaut 4 (depressive black metal, rock) oraz Racer X (metal neoklasyczny, speed metal, heavy metal). 

P.S. Przepraszam za ociąganie się z pisaniem. Jednak sytuacja w Polsce zdołowała mnie w takim stopniu, że nie miałem chęci nic umieszczać nowego. Jakby co, to nikt z rodziny czy znajomych moich nie ucierpiał w powodzi. 

Pozdrawiam!

czwartek, 5 września 2024

Plaga komarów. Archeologia blogowa.

Ostatnio pojawiło się w okolicy sporo komarów. Jestem pogryziony głównie na plecach, swędzi mnie tam jak nie wiem. Gorzej ma Rodzicielka, bowiem komarzyce zaatakowały jej nogi jak nie wiem co. Wszystko ma związek chyba z niedawnym wylaniem wody w kanałku/kanałkach w Wilanowie. Do tego jaskółki i jerzyki chyba się ulotniły i nie ma kto zjadać tych krwiopijczych samic. 

Dzięki jednej z komentujących u Rybki znalazłem narzędzie do archeologii Internetowej. Przejrzałem sobie nieco swoich wypocin z lat ubiegłych. Wychodzi z tego grzebania, że w 2016 roku byłem strasznie rozklapciałym leniwym leniwcem. :D Jakby ktoś chciał popatrzeć na swoje jakieś strony z przeszłości to podaję link do maszyny czasu. Wayback Machine (archive.org) 

Wzięło mnie coś i wróciłem do picia Yerba Mate. Jak na razie wrażenia pozytywne mam, chociaż pewnie nie każdy polubiłby ten smak naparu, dość gorzki. Na pewno działanie tego naparu jest dla mnie odkryciem dość dużym (piję Yerbę od paru lat, od studiów mniej więcej, przerwę miałem ze dwa lata co najmniej ostatnie). 

Dziś polecam: Necrophobic (blackened death metal), Necrophagist (techniczny death metal) oraz Necroticgorebeast (slam, brutal death metal). 

Pozdrawiam!

czwartek, 29 sierpnia 2024

Sopot Festiwal Top Of The Top.

Obejrzałem występy festiwalowe w tym roku. 

Pierwszy dzień mogę podsumować krótko: nic ciekawego. Nie wiem czemu ale nie umiem się przekonać zupełnie do zespołu Kwiat Jabłoni, mimo intensywnej kampanii promocyjnej. Zespół Enej wypadł jak to oni, dość dobrze, zwłaszcza muzycznie. W większej dawce raczej nie dla mnie, w dwóch, trzech piosenkach jak najbardziej. Nawet w tym roku wystąpili na scenie koło nas i zrobili na mnie pozytywne wrażenie. Wilki trochę rozczarowały. Ostatnio pan Gawliński jest na jakiejś kolejce górskiej jeśli chodzi o kondycję wokalną. Na plus zaliczam występ Lady Pank, Janusz Panasewicz znany jest właśnie z ,,jazdy" taką kolejką górską, tym razem trzy piosenki zaśpiewał właściwie bez grama nieczystych dźwięków. Pozostałe występy raczej przewijałem, jakoś nie umiem się przekonać do wielu gwiazd młodego pokolenia. Mam wrażenie, że ich piosenki powstają metodą ,,kopiuj-wklej" z jakichś innych wykonawców. Oczywiście pewnym problem było znów nagłośnienie (albo mój słuch nieco już przytępiony od różnych rzeczy, jak kto woli). Były momenty, że nic nie rozumiałem z tekstu piosenki, całość jawiła się jako muzyka, a na jej tle szmery wokalisty/wokalistki. 

Drugi dzień wiele nie różnił się od początku festiwalu. Dobrze wypadła w moim odczuciu Agnieszka Chylińska, najlepiej ,,zarządzała" publicznością. Nieźle wypadła też Katarzyna Nosowska, jednak jako jej spory fan jestem w tej ocenie nieco stronniczy. :) Bursztynowego Słowika sprawiedliwie dostał Oskar Cyms. Reszty propozycji nie skomentuję, ogólnie znów miałem wrażenie słuchania jednej piosenki w wykonaniu paru osób. 

Trzeci dzień właściwie powielił część występów, ogólnie przeleciał obok mnie jakoś. Nic wartego uwagi nie zauważyłem. 

Czwarty dzień był o wiele lepszy, przede wszystkim ze względu na obecność nieco starszych gwiazd. A to oznacza w moim odczuciu po prostu muzykę przez duże MU. :) Najbardziej zachwycony byłem występami Krystyny Prońko i Alicji Majewskiej. Obydwie należą do jednych z moich najbardziej ulubionych artystek w Polsce. Edyta Bartosiewicz obchodziła 30-lecie płyty ,,Sen". Muszę powiedzieć, że niestety nie było to zbyt porywające świętowanie. Na koniec wystąpiło parę gwiazd hip-hopowych z lat 90. i nieco wcześniejszych. Kaliber 44 nieco mnie rozczarował, średnio rozumiałem tekst. Najlepiej wypadła chyba Paktofonika, reszta jakoś tak średnio (chociaż nigdy nie byłem wielkim fanem takiej muzyki). 

Cały festiwal był mieszany, mieszany, jak to mówią niektórzy w kebabowni zamawiając coś dla siebie. Przede wszystkim znów był podstawowy problem- akustyka, a właściwie chwilowe jej braki. Były momenty, na przykład przy pierwszej piosence wykonywanej przez Edytę Bartosiewicz, że mało co zrozumiałem (część zwrotek i cały refren). Drugim problemem było wsadzanie orkiestry wszędzie. Wyżej wymieniona artystka występowała tylko z gitarą, w tle grzmieli muzycy w dość dużej ilości. Tak samo przy hip-hopie średnio sprawdzały się dźwięki saksofonu czy skrzypiec. 

Trochę raziło mnie też mieszanie muzyki z promowaniem ramówki TVN. Wiem, że skoro ta stacja robiła całość to mogła się nieco promować. Jednak zwykle robią to w oddzielnych programach, gdzie przedstawiają swoje nowości. 

Dziś polecam: Immortal (black metal), Impending Doom (deathcore, metal chrześcijański) oraz Infant Annihilator (deathcore, techniczny death metal). 

Pozdrawiam!

wtorek, 20 sierpnia 2024

Wyniki Polaków w Paryżu.

Zmagania sportowców w Paryżu spowodowały u mnie sporo emocji. Nie oglądałem wszystkich medalowych wyczynów naszych, jednak te najważniejsze śledziłem. 

Szczerze mówiąc przegapiłem jakoś występy kajakarzy i kolarki torowej. Za to wspinaczka na czas to było coś wielkiego. Tak samo zmagania siatkarzy, szczególnie mecz z USA. Podobnych emocji dostarczyła mi walka naszej pięściarki, po 32 latach Polska ma medal olimpijski w tej dyscyplinie.   

Medale złote: Aleksandra Mirosław – wspinaczka sportowa (wspinaczka na czas).

Medale srebrne: Klaudia Zwolińska – kajakarstwo slalomowe (K1); siatkarze; Julia Szeremeta – boks (kat. 57 kg); Daria Pikulik – kolarstwo torowe (omnium – wielobój).

Medale brązowe: Renata Knapik-Miazga, Aleksandra Jarecka, Martyna Swatowska-Wenglarczyk i Alicja Klasik – szermierka (szpada drużynowo); Dominik Czaja, Mateusz Biskup, Mirosław Ziętarski i Fabian Barański – wioślarstwo (czwórka podwójna); Iga Świątek (tenis ziemny); Aleksandra Kałucka – wspinaczka sportowa (wspinaczka na czas); Natalia Kaczmarek – lekkoatletyka (400 metrów).

Dziś polecam: Akira Takasaki (heavy metal, speed metal, hard rock, glam rock), Aldious (heavy metal, power metal) oraz Aldous Harding (indie folk). 

Pozdrawiam!


sobota, 10 sierpnia 2024

Dziwaczne rzeczy z Sieci. Luźne skojarzenia z nimi.


Imitacja psa lalka zabawka prezenty świąteczne pluszowa poduszka do przytulania psa 20cm 14401264109 - Allegro.pl

Jakiś czas temu spodobał mi się taki piesek, który jest poduszką (zobaczyłem go na filmie jednego youtubera). Przy okazji przypomniał mi się nasz pies, jamnik o imieniu Amor. Był on mówiąc obecnym językiem pierwszym ,,psynkiem" moich Rodziców. Podobno jak pojawiłem się na świecie to początkowo był o mnie zazdrosny. Jednak po jakimś czasie się do mnie przekonał (zwłaszcza do resztek jedzenia jakie upuszczałem świadomie i nie na podłogę). Pamiętam głównie stukot jego pazurów po linoleum w kuchni. Potem mieliśmy rybki, a ostatnio koszatniczki (zwane myszami przez nas). 

Totoro Ramen - Targi Plakatu 2024

Przypomniał mi się niedawno film animowany ,,Mój sąsiad Totoro". Jeszcze go nie widziałem ale z tego co czytałem jest jednym z ciekawszych anime. Znalazłem taki obrazek z głównym bohaterem w misce ramenu. :D W sumie nie mam skojarzeń żadnych tak jak z tym pieskiem-poduszką. Może poza tym, że można uznać całość za kawaii (z japońskiego ,,słodki", ,,uroczy", ,,śliczny" itp.). 

Dziś polecam: Etta James (blues, R&B, rock and roll, jazz, soul), False Heads (rock, punk rock) oraz First Aid Kit (folk, indie folk, Americana, country folk). 

Pozdrawiam!

poniedziałek, 29 lipca 2024

Ceremonia otwarcia IO.

Obejrzałem część ceremonii otwarcia obecnych Igrzysk (mniej więcej od momentu przedstawiania państw uczestniczących). Darowałem sobie większość fragmentów artystycznych, poza występem Celine Dion, który w moim odczuciu był jednym z lepszych momentów tego wydarzenia. Zapalenie znicza także bardzo mi się spodobało, forma balonu robi wrażenie. 

Próbowałem sobie przypomnieć jakieś inne ceremonie tego typu z przeszłości, które zrobiły na mnie wrażenie i pamiętam chyba tylko jedne Igrzyska, gdzie znicz olimpijski zapalono strzałą z łuku (jeśli dobrze pamiętam). 

Obejrzałem mecz Igi Świątek oraz pierwsze spotkania naszych siatkarzy i siatkarek. 

Dziś polecam: Architects (metalcore, metalcore progresywne, metal alternatywny, mathcore), Archspire (techniczny death metal) oraz Benighted (brutal death metal, deathgrind, blackened death metal). 

Pozdrawiam!

czwartek, 25 lipca 2024

Samoloty z dość bliska.

Co pewien czas, głównie z powodu pogody nad naszym blokiem latają samoloty. Zwykle dzieje się tak, gdy w okolicy jest burza. Jednak tym razem nie widać było nic takiego. Innym powodem zmian korytarzy mogło być coś związanego z pasem startowym (jak samolot ląduje na pasie 29 to chyba właśnie wtedy leci nad nami). Nie mniej udało mi się uchwycić ładnie sylwetki aeroplanów, wcześniej bywało za ciemno na zdjęcia. 






Ten wygląda na prywatny patrząc po sylwetce. Może Taylor Swift przyleciała na pierogi. :D




Dziś polecam: Molten Chains (thrash metal, blackened heavy metal), Monocluster (doom, stoner rock, blues) oraz Monolord (stoner metal, doom metal). 

Pozdrawiam!

piątek, 19 lipca 2024

Małe rozczarowanie.

6 lipca podjechałem w okolice Alei Wilanowskiej. Jakiś czas wcześniej miałem okazję kręcić się tam i zaciekawiły mnie dość pokaźne budynki znajdujące się w oddali. Jednak wizyta tam okazała się małym rozczarowaniem, do tego było dość gorąco i zmęczyłem się tą wycieczką. 



Pomnik Męczenników Terroru Komunistycznego 1944–1956, obok kościół parafii św. Katarzyny. 


Przy poszukiwaniach nowego lokum wzięliśmy przez chwilę pod uwagę tę lokalizację. Jednak po konsultacjach z naszą agentką nieruchomości zrezygnowaliśmy.


W tle budynki, które mnie tak zaciekawiły i zachęciły do eksploracji. 


Przy Centrum Alzhaimera znajduje się specjalny przystanek, z którego nie odjeżdża żaden autobus. Stylizowany jest na takie z lat 90., ewentualni pacjenci, którzy wyjdą samodzielnie z ośrodka mogą tam zostać znalezieni dość szybko. 


Jeden z budynków, który z bliska nie wydał się tak ciekawy jak z daleka. 


Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego. Jak mijałem ten budynek wydawał mi się jakąś ambasadą lub prywatną rezydencją (budka wartownicza, wiele kamer itp.). 


Dziś polecam: Lords Of Black (heavy metal, power metal), Machinae Supremacy (power metal, rock alternatywny) oraz Leetspeak monsters (rock, rock gotycki, rap rock). 

Pozdrawiam!


czwartek, 11 lipca 2024

Sonaty 6, czyli miejsce zamieszkania Zdzisława Beksińskiego.

5 lipca podjechałem metrem w okolice w/w adresu, gdzie od 1977 do śmierci mieszkał Mistrz Beksiński. Muszę powiedzieć, że jednym z punktów orientacyjnych było centrum handlowe Land, które bardzo lubił malarz. Nie ma już widoku na nie z budynków przy Sonaty 6, przed nimi powstał apartamentowiec. Poza tym od strony  alei Harcerzy RP zbudowano ekrany dźwiękochłonne. Przez to wszystko początkowo nie byłem pewny w jakim kierunki iść. Po paru minutach znalazłem przejście w głąb osiedla, a tam zauważyłem już w/w ulicę. Jeszcze chwilę poszukałem adresu i byłem na miejscu.

 Na ścianie budynku umieszczone są dwa murale upamiętniające artystę. Muszę powiedzieć, że zrobiły na mnie duże wrażenie. Pokręciłem się jeszcze chwilę po okolicy, nie znalazłem nic więcej wartego uwagi i wróciłem do domu. 








Pozdrawiam!

niedziela, 7 lipca 2024

Rocznica zmiany mieszkania.

Dziś mija rok od naszego wprowadzenia się na Ursynów. Muszę powiedzieć, że jak na razie zmiana jest na duży plus. W poprzednim miejscu jednym z największych problemów było chyba to jak szeroko deweloperzy ,,atakowali" okolicę. Do tego jakieś ciągłe remonty, a to mostu, a to ulic. Jak jeżdżę do centrum Warszawy lub w pobliże poprzedniego mieszkania to już czuję coraz mniejsze związanie. Do tego jak wracam na Ursynów to odżywam, bo nawet jak wychodzi się z metra to zaczyna się bujna zieleń. A w centrum ze świecą szukać czegoś podobnego. 

Muszę powiedzieć, że praktycznie wszystkie ulice w pobliżu znamy, poruszamy się z Rodzicielką coraz lepiej. Pamiętam pierwsze układanie sobie w głowie gdzie co jest, gdzie są sklepy, usługi jakieś itp. A teraz wszystko odbywa się na zasadzie haseł ,,idziemy do takiego sklepu", ,,idziemy na taki skwerek" itp. Nie żałuję zmiany, bo może to mieszkanie obecne jest o około 20 metrów mniejsze od poprzedniego to ma wiele plusów. Duży balkon, gdzie jest nawet schowek, winda, pod nami w tym samym budynku jest sporo sklepów, w tym ten z płazem w nazwie i owadem. Do tego jest sklep mięsny, z pierogami wszelkiej maści oraz drogeria. Jak dla mnie nic więcej nie trzeba. W poprzednim miejscu dawał się we znaki brak windy (a już szczególnie po mojej artroskopii kolana) oraz większa odległość do sklepów. 

Dziś polecam: Anorexia Nervosa (industrialny death metal, symfoniczny black metal), Apostolis Anthimos (rock, jazz, blues) oraz Applaud the Impaler (brutal death metal, techniczny death metal. deatcore). 

Pozdrawiam!

niedziela, 30 czerwca 2024

Słomiany syn wersja 2024

Od 3 lipca przez dziesięć dni Rodzicielka będzie w polskiej Ibizie, czyli Mielnie. Jedzie razem z koleżanką z pracy w składzie zbliżonym do tego sprzed roku (przynajmniej na razie). W sumie czasem trzeba się oddzielić od siebie, aby odpocząć i co tam jeszcze kto chce. :) 

Planuję pokręcić się w tym czasie po Ursynowie, zwłaszcza chciałbym zobaczyć blok, w którym mieszkał Zdzisław Beksiński. Oczywiście wszystko zależy od pogody. W zeszłym roku było dziwacznie, bo nad morzem było zimno i deszczowo, a w Warszawie dość upalnie. :D Mam nadzieję, że w tym roku będzie bardziej wyrównane to. 

Dziś polecam: Paracoccidioidomicosisproctitissarcomucosis (goregrind), Paolo Baldini DubFiles (reggae, dub, roots) oraz Pathology  (death metal). 

Pozdrawiam!

środa, 26 czerwca 2024

Kult- ,,Nie chcę grać w reprezentacji" , albo coś o piłkarzach.

Po obejrzeniu dziewięciu pierwszych minut meczu naszych piłkarzy (a może raczej kopaczy) z Austrią odpuściłem sobie na rzecz tekstowej informacji w Sieci. Po części meczu, jak zobaczyłem wynik załamałem się zupełnie. Od razu przyszła mi na myśl piosenka Kultu o w/w tytule. 

Szczerze mówiąc jak czytam czy słyszę opowieści o piłkarzach za czasów Kazimierza Górskiego i porównuję sytuację do obecnej to brak słów. Wtedy gra w reprezentacji była czymś ważnym dla zawodników, głównym miejscem zarobkowania były pewnie kluby, tak jak teraz, jednak mecze państwowe były czymś wyjątkowym. Nawet jak za sukcesy ówczesne władzy dawały głównie jakieś przysłowiowe goździki czy nawet odznaczenia jakieś, to dla piłkarzy było to coś wartego poświęcenia. 

A dziś głównym zajęciem dla kopaczy jest reklama, zajęcia poboczne wszelkiego typu. Gra dla klubu za ciężkie, niewyobrażalne miliony euro czy dolarów jest podstawą. A gra dla Polski, to gra nie warta świeczki. Widać to było po tym Euro, gdy część graczy po złapaniu kontuzji nie śpieszyła się jakoś specjalnie do gry. Robert Lewandowski w meczu z Austrią wsławił się chyba tylko zarobieniem żółtej kartki parę minut po wejściu na murawę. Jak dla mnie poza zmianą trenera (bo pewnie takie kroki będą rozważane) powinno wymienić się z ćwierć składu, na młodych, którym się jeszcze chce coś więcej niż kopanie piłki w klubach za granicą. 

Staruszek w swojej młodości działał w Polskim Związku Bokserskim. Miał okazję obserwować między innymi początki kariery Dariusza Michalczewskiego i wielu innych, utytułowanych bokserów. Z opowieści wyłaniał się obraz ludzi zdeterminowanych, nastawionych na sport, bez względu na nagrody i splendor. Podobno w wielu turniejach nagrodą dla zwycięzców było kilkaset dolarów, wtedy dużo, jednak porównując do żądań niektórych obecnych sportowców właściwie nic. Zawodnicy często byli kwaterowani w słabych warunkach, zdarzały się nawet przeciekające dachy i tego typu atrakcje wątpliwe. A oni mimo to walczyli dla Polski. 

Od wielu lat obserwuję dysproporcję w piłce nożnej i na przykład lekkiej atletyce. Jak słyszy się opowieści choćby Anity Włodarczyk o tym, gdzie musiała kiedyś trenować, to nóż w kieszeni się otwiera. Podobnie jest jak porównuje się zarobki tych drugich sportowców, większość swoich oszczędności uzyskują od sponsorów. A nawet te pieniądze nijak mają się do tych, które proponuje się kopaczom piłki. 

Kult- ,,Nie chcę grać w reprezentacji"

Dziś polecam: Wieże Fabryk (cold wave), Winds Of Plague (deathcore, metal symfoniczny, metal progresywny, death metal, black metal, heavy metal) oraz Within Destruction (nu-metal, metalcore, deathcore). 

Pozdrawiam!


niedziela, 16 czerwca 2024

Mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce. Moje urodziny. Euro 2024.

Bardzo podobały mi się transmisje z w/w imprezy sportowej. Szczególnie biegi wszelkie i rzuty. A już wyjątkowy był występ Armanda Duplantisa, który jest ,,skalą" sportową dla siebie samego. Szkoda trochę, że nie udało mu się skoczyć 6,25 m, jednak czuję, że niedługo może tyle przeskoczyć. 

Wczoraj były moje 33 urodziny. W sumie nic ciekawego się nie działo, za to zjadłem wyjątkowo dobre domowe burgery (ale bez bułki), wypiłem z Rodzicielką nieco wina, ogólnie wszystko jak należy było. 

Obejrzałem mecz Polska-Holandia na Euro. W sumie nie było tragicznie. Jednak przed meczem z Francją mam duże obawy. Chyba sobie podaruję oglądanie. 

Dziś polecam: Rob Zombie (metal alternatywny, heavy metal, rock alternatywny, shock rock, industrial metal), Running Wild (heavy metal, power metal, speed metal) oraz Sabaton (power metal, heavy metal).

Pozdrawiam!

poniedziałek, 3 czerwca 2024

Festiwal w Opolu.

Pierwszy dzień przyniósł mi sporo zaskoczeń. Koncert ,,Premier" ogólnie przeleciał jakoś koło mnie, poza występem zwycięzców czyli Józefiny&Skubasa oraz zwycięzców od widzów czyli Zabłockiego Osobiście i Czesława Mozila. Pierwszy duet wyróżnił się przyjemnym brzmieniem instrumentów i głosów, do tego w miarę dobry tekst (o ile udało mi się usłyszeć poprzez różne akustyczne braki). Drugi duet spowodował u mnie lekkie zlasowanie się mózgu, jednak pozytywne. Piosenka dwóch panów niosła ze sobą proste przesłanie o przyjaźni, a jednak spodobała się nie tylko mnie ale i publiczności w amfiteatrze. 

Muzyczne niebo osiągnąłem przy w sumie dość krótkim (koło godziny) recitalu Michała Bajora. 50. lat na scenie to nie byle co moim zdaniem. Sam artysta brzmiał bardzo dobrze (parę lat temu słuchałem jego występu i było średnio), dykcyjnie rządził, muzycznie aranżacje też były dobre. Jednak najlepszym momentem był wspólny występ z moją ulubioną artystką czyli Alicją Majewską. Jak dla mnie równie dobra jest chyba tylko Krystyna Prońko. 

W koncercie ,,Debiuty" było dość wymagająco, bo uczestnicy mierzyli się z piosenkami Czesława Niemena. Wszyscy spisali się dość dobrze, chociaż część moim zdaniem chwilami za mocno stawiała na popisy wokalne. Negatywne wrażenie (ale mam tak od lat już) zrobiła na mnie Natalia Niemen. Podejrzewam, że jest to coś jak transakcja wiązana: ,,możecie wykorzystać utwory Czesława Niemena, jednak swój występ musi mieć Natalia". Norbert Wronka słusznie wygrał, bowiem nie popisywał się niepotrzebnie, a do tego jak dziękował za nagrodę to powiedział ważne słowa: ,,Inny nie znaczy gorszy. Czesław Niemen też był inny. Nie oceniajcie ludzi po okładce, doceniajcie innych. Razem zmieniajmy świat". 

Wrażenie zrobiło na mnie też jak dwie piosenki wykonała pani Sława Przybylska. Prezentowała się znakomicie, zadziwiała mnie swoją pamięcią (do tekstów piosenek i anegdot), a wykonanie było naprawdę dobre. Szkoda trochę, że coraz mniej jest tak szacownych artystów na naszym rynku. 

Kolejny dzień to coś dla mnie, w koncercie ,,SuperJedynek" wystąpiła w moim odczuciu śmietanka polskiego rocka. Podobało mi się właściwie wszystko, a Big Cyc sprawił mi wielką przyjemność wykonując ,,Balladę o smutnym skinie". Dzień wcześniej zastanawiałem się jakie piosenki zaśpiewają i marzyłem sobie o tej akurat, a następnego dnia się doczekałem. :) Muszę też pochwalić pana Marcina Dańca za prowadzenie tego wydarzenia. Łączył pewne muzyczne fakty i anegdoty ze swoimi znanymi wcieleniami (Góral i Marcinek), wszystko w dobrych proporcjach. 

Kabareton uważam za średni. Właściwie większa część skeczy wleciała mi jednym uchem i wyleciała drugim. 

Na koniec były występy artystów z piosenkami, do których teksty napisał Janusz Kondratowicz. Znów najbardziej zapadła mi w pamięć Alicja Majewska. :)

Cały festiwal uważam za nieco lepszy od tego w Sopocie, bo bloki muzyki były dłuższe. Poza tym wykonawcy w większym procencie byli dla mnie znani. Minusem pewnym była znów akustyka oraz aranżacje na orkiestrę przy niektórych koncertach (m.in. tego z piosenkami Niemena). Jak dla mnie były one za bardzo rozbudowane, zagłuszały wokal. Dobre nagłośnienie było przy koncercie gwiazd rocka. 

Dziś polecam: 4Tune Fairytales (happy hardcore, eurodance), 4 Non Blondes (rock alternatywny) oraz Αχεροντας (black metal). 

Pozdrawiam!

niedziela, 26 maja 2024

Festiwal w Sopocie.

,,I festiwal w Sopocie, jaki ochlaj i wyżerka..." Kazik ,,12 groszy".

Fragment tekstu Kazika sprzed 27 lat jest według mnie nadal aktualny. Bowiem po obejrzeniu fragmentów tego muzycznego wydarzenia nadal nie mogę wyjść ze zdziwienia. Może od słuchania gitarowego grania na słuchawkach mój słuch się przytępia, może chodzi o wiek, jednak akustyczna strona festiwalu zostawiała nieco do życzenia. Coraz częściej mam wrażenie jakby wszyscy akustycy, którzy potrafią co nieco gdzieś sobie wyjechali i nie wrócą. 

Drugi minus to gwiazdy, które zaśpiewały, ponad połowa z nich stanowi dla mnie zagadkę, jak już to tylko coś słyszałem o nich, jednak nic więcej nie wiem. Może jestem już po prostu za stary na nową muzykę, ale słuchając jej mam wrażenie jakby ktoś odtwarzał w kółko jeden kawałek. @_@ Nie mówiąc już o tym jak popularne staje się łączenie muzyki elektronicznej z rapem, szkoda tylko, że wokal jest na setnym planie i nic nie da się zrozumieć. Jednak w tym gatunku w Polsce nie ma szans na coś ciekawego moim zdaniem. 

Trzeci minus to wielkie tempo nadawania, do tego całość została poszatkowana na małe (po pół godziny jakoś) kawałki przetykane reklamami w dużej ilości. W sumie w tych częściach co obejrzałem wystąpiło może z dziesięciu wykonawców. Jak dla mnie mało. 

Na plus zaliczę występ Ani Dąbrowskiej, która według mnie jest jedną z ciekawszych postaci na naszej muzycznej scenie. Jej piosenki mają treść, muzycznie też są w porządku. Ogólnie ta artystka zna swoje możliwości i tworzy rzeczy idealnie wpisane w nie. Niczego sobie wypadł też zespół Zakopower, brzmienie jak z płyty. Reszta wykonawców zlała mi się w jedną muzyczną papkę niestety. 

Mam nadzieję, że chociaż w Opolu w czasie festiwalu będzie coś ciekawszego niż w Sopocie. 

Dziś polecam z Bandcampa: Cybernetic Witch Cult (rock progresywny, doom metal, groove rock, heavy metal, stoner metal, rock psychodeliczny, sludge metal, space metal), Dark Mountain Project (jazz rock, contemporary jazz, fusion, jazz) oraz Deep Space Destructors  (rock progresywny, rock psychodeliczny, space rock). 

Pozdrawiam!

czwartek, 23 maja 2024

Okładanie się maczugami, albo odpowiedzialność za słowa.

Po zamachu na premiera Słowacji zacząłem zastanawiać się nad tym jak bardzo w polityce liczą się ,,maczugi" w postaci słów. Z rozmyślań wyszło mi właściwie tyle, że w Polsce mieliśmy podobne przypadki, gdy nieodpowiedzialne słowa doprowadzały do różnych tragedii. 

Na Słowacji po w/w zdarzeniu można było zaobserwować (co logiczne) szok, który jednak po pewnym czasie przełożył się na kolejne okładanie się ,,maczugami". Wydarzenia te w Polsce sprawiły jeszcze krótszy szok, który przekształcił się we wzajemne oskarżenia polityków dotyczące tego, kto jest większym agentem Rosji, Białorusi czy innych równie groźnych państw (bo niektórzy łączą zamach z działalnością obcych wywiadów). Wychodzi na to, że kolejny raz tragedia spowodowana mniej czy bardziej przez słowa nie robi na politykach wrażenia na dłużej. 

Drugą sprawą związaną w jakimś sensie z odpowiedzialnością za słowa jest ,,wywiad" znanego kiedyś nieco szerzej Youtubera, Roberta Pasuta. Nie chcę opisywać w szczegółach jego wywodów, wszystko jest pod linkiem, w Sieci pewnie jest wiele innych artykułów. Oburza mnie przede wszystkim fakt promowania tego typu mizoginistycznych, antynaukowych (w kontekście przyjmowania leków na depresję) i chamskich wypowiedzi. Autorzy wywiadów tego typu wchodzą w te same buty, a przez to przekreślają w moim odczuciu swój profesjonalizm (jeśli można mówić o czymś takim). Plusem jest to, że autorzy wywiadu stracili kilka płatnych współpracy. Według mnie tylko w taki sposób można w pierwszym kroku ukarać osoby wspierające patologiczne zachowania w Internecie. W dalszych można nawet rozważać jakieś kroki prawne. Bez odpowiedzialności za słowa szerszej niż negatywne komentarze daleko nie zajedziemy jako społeczność w Sieci i ludzie w świecie realnym. 

https://rozrywka.spidersweb.pl/robert-pasut-wywiad-zgrzyt-revo-gimper-youtube

,,W sieci można udawać wszystko, z wyjątkiem tego, co się naprawdę liczy. Nie możesz udawać inteligencji, poczucia humoru ani błyskotliwości… złośliwości, przewrotności, ani całej reszty twojej paskudnej, fascynującej osobowości". Antonina Liedtke, CyberJoly Drim

Dziś polecam: Brian May (muzyka filmowa, heavy metal, hard rock), ††† (Crosses) (dark wave, dream pop, witch house, rock elektroniczny, rock industrialny, rock gotycki, post-punk) oraz Culpeper`s Orchad (rock).

Pozdrawiam!

niedziela, 12 maja 2024

Kiedyś to były czasy, a dziś nie ma czasów. Cartoon Network część 2.

Porcja druga moich ulubionych animacji z Cartoon Network. 

Krowa i Kurczak to w pewnym sensie seria nawiązująca do tej z Łasicą. Jednak wydaje mi się, że porcja groteski, absurdu i czarnego humoru osiągnęła tu szczyty. Pojawia się znany już Czerwony, do tego występują Krowa i Kurczak (rodzeństwo), zaś ich rodzice przedstawieni są jako postaci bez tułowia. Mam pewne wspomnienia dotyczące poszczególnych przygód bohaterów, szczególnie chyba te związane z Super Krową (alter ego Krowy). 

Laboratorium Dextera przykład serialu animowanego, z którym wiążą się moje bardzo dobre wspomnienia. Z Dexterem nie wiem w sumie dlaczego bardzo się utożsamiałem i przeżywałem jego wszystkie przygody, od tych bardziej ,,domowych" z jego siostro Dee Dee po te na plaży czy w Kosmosie (jeśli dobrze pamiętam). Podziwiałem zawsze szczegóły laboratorium głównej postaci, rysownicy wykonali kawał świetnej roboty. 

Mroczne przygody Billy`ego i Mandy to rzecz wypełniająca moje zapotrzebowanie na zwariowany świat w 100%. Sama historia z uwięzieniem na Ziemi Ponurego Kosiarza jest świetna. Ale historia związana z tym, że polecania wydaje mu z pozoru słodka dziewczynka wydaje się zupełnie odjechana. Pamiętam przede wszystkim czarny humor tej serii, pewnego rodzaju mroczną i groteskową atmosferę oraz niektórych bohaterów (Nergal i Nergal Junior, Irwin). Z tytułem łączy się Zło w potrawce, gdzie powyższe elementy są jeszcze mocniej zaznaczone, chociaż sami bohaterowie nieco mniej do mnie przemawiali. 

Niezwykłe przypadki Flapjacka to kolejny przykład czarnego humoru, groteski i nawet makabry (pewne modele z modeliny, jeśli dobrze poznałem powodowały poza podziwem dla twórców także pewne reakcje obronne u mnie). Serial nawiązuje do znanych od wieków historii i marzeń, o dostaniu się na nowy, wspaniały ląd. W tym przypadku najbardziej podobał mi się Kapitan Knykieć, szczególnie jego relacje z wielorybem o imieniu Bańka. 

Pora na przygodę to bardzo przyjemnie dla oka zrealizowana wizja powiązana lekko ze światem fantazji, nawiązująca do gier wyobraźni i tego typu twórczości. Pamiętam szczególnie dbałość twórców o wizualny aspekt całości, fajne były też relacje między głównymi bohaterami. 

Zwyczajny serial to propozycja zwariowana, chociaż bohaterowie większość czasu spędzają w parku, w którym pracują. Ciekawe jest zestawienie postaci, szop, sójka, Yeti, duch ręki, lizak itp. Twórcy wymyślali dla nich przygody zaczynające się często dość zwyczajnie, jednak kończące się w sposób pokręcony. 

Dziś polecam: Wilczy Pająk/Wolf Spider (techniczny thrash metal), Renata Przemyk (cold wave, poezja śpiewana, rock alternatywny, muzyka alternatywna) oraz Agnieszka Łapka (blues). 

Pozdrawiam!


piątek, 3 maja 2024

Kwiaty, wszędzie kwiaty.

2 maja byłem z Rodzicielką w Ogrodzie Botanicznym w Powsinie. Muszę powiedzieć, że ilość kwiatów, różnorodność ich kolorów spowodowała u mnie zawrót głowy. :) Zamieszczam mały wycinek kwiatowego szału. Na pamiątkę mam poduszkę z wypełnieniem z łusek gryczanych (ze straganu, bo był jakiś Dzień Korei czy coś podobnego). 












Dziś polecam: Summer Cannibals (rock), Sun Ra  (jazz, muzyka eksperymentalna, space) oraz Sun Ra and His Arkestra (jazz). 

Pozdrawiam!

piątek, 26 kwietnia 2024

Pierre Boulle- ,,Planeta małp".



Autor: Pierre Boulle

Tytuł: ,,Planeta małp".

Wydawnictwo: ArtRage

Rok wydania: 2023 (oryginalnie 1963)

Ilość stron: 215

Tłumaczenie: Agata Kozak

Moja ocena: 8/10



Dziękuję wydawnictu ArtRage za możliwość poznania tej klasycznej powieści. 


Na początku powieści poznajemy dwójkę podróżników kosmicznych, którzy korzystają ze statku żaglowego (wyraz oryginalności). Para spędzała w Kosmosie wakacje, przy okazji pogłębiało się łączące ich uczucie. 

Pewnego dnia zauważyli dryfującą w ich stronę tajemniczą butelkę. W środku znaleźli list napisany przez Ulissesa Mérou, dziennikarza. 


Cała przygoda zawarta w zapiskach zaczęła się w 2500 roku. Profesor Antelle przeznaczył swój majątek na specjalną wyprawę badawczą poza Układ Słoneczny. Wystartowali z Księżyca, podróż nie obfitowała w większe problemy. Na pokładzie statku było tylko trzech kosmonautów, reszta przestrzeni została wykorzystana na transport wielu okazów fauny i flory. Członkami załogi byli profesor, jego uczeń-młody fizyk Artur Levain i narrator opowieści. 


Ostatecznie statek znalazł się w orbicie ich celu, Betelgezy. W czasie podchodzenia do lądowania narrator stwierdził, że Soror (podróżnicy wybrali taką nazwę dla planety w orbicie Betelgezy) może być zamieszkana. Przy wodospadzie odkryli ślad ludzkiej stopy (jak wstępnie ocenili). Po paru chwilach zaobserwowali kobietę, odebrali ją jako kogoś na kształt miejscowej bogini. Kontakt ograniczył się do wzajemnej obserwacji. Kolejny dzień przyniósł im możliwość bliższego zapoznania się z miejscowymi. Przez błąd w zachowaniu załogi z Ziemi doszło do uszkodzenia ich lądownika, zaś cała załoga została zabrana w głąb dżungli. Tam odkryli, że mieszkańcy żyją na podobieństwo małp rozumnych, mają zbliżone do nich gniazda, jedzą surowe mięso itp. Spokój wszystkich zburzyło coś, co można uznać za polowanie na żyjących w dżungli. Myśliwymi okazały się małpy. Jednocześnie dało się zaobserwować podział na goryli- panów, pozujących na arystokrację i sługi- szympanse Narrator utracił w ogólnym chaosie kontakt z profesorem, młody fizyk zginął. Ulisses z kolei trafił do niewoli. Po pewnym czasie spotkał wśród pojmanych Novą (tak nazwał spotkaną na początku eksploracji planety kobietę). Ostatecznie został umieszczony w czymś na kształt więzienia, które znajdowało się w mieście zamieszkałym przez małpy. Poznał tam badaczkę o imieniu Zira, z którą stopniowo zaczęło łączyć go coraz więcej. Pod wpływem tych spotkań zaczęli uczyć się nawzajem swoich języków, aż mogli w miarę swobodnie rozmawiać na różne tematy.


Bohater przez obserwacje czy rozmowy z badaczką dowiedział się sporo o życiu mieszkańców planety, o różnicach między poszczególnymi gatunkami małp żyjącymi na niej, o pochodzeniu człowieka itp. W końcu mógł wyjść na zewnątrz, jednak w kontrolowany przez badaczy sposób. W czasie wizyty w zoo bohater odkrył z przerażeniem, że jednym z ludzi na wybiegu jest profesor Antelle. Zira obiecała zająć się uwolnieniem go, w zamian za to bohater miał trafić na kongres naukowy, jako swoista sensacja. Po spotkaniu z naukowcami Ulisses stał się wolnym osobnikiem. Stopniowo awansował w hierarchii, stał się równy naukowcom badającym ludzi. 


Kolejne fabularne komplikacje dotyczyły ciąży Novej, ojcem okazał się bohater powieści. Zagrożeni byli zarówno on, jego wybranka i ich dziecko. Ulisses odkrył przy pomocy znajomych małp dlaczego w dżungli żyją grupki ludzi. W międzyczasie narodził się jego syn, nadzieja na odrodzenie się gatunku ludzkiego w inteligentnej formie. Rada rządząca planetą zdecydowała inaczej, los nowej rodziny Ulissesa stanął pod znakiem zapytania. Zira wraz ze znajomymi naukowcami zamierza ich uratować. Ich plan udaje się w całości zrealizować, a cała historia kończy się na lotnisku Orly w Paryżu. 



Plusy i minusy:


+Zaskakujące zaskoczenie, które było wisienką na torcie.

+Tempo akcji idealne do śledzenia losów bohaterów, jednocześnie nie za dużo wątków. 

+Zaskakujące nabudowywanie świata przedstawionego, ma się wrażenie bycia z bohaterem. 

+Powieść daje do myślenia na temat naszego postrzegania inteligencji, małp, naszej pozycji w świecie ogólnie. 


-Miejscami za szczegółowe odwołania do biologii, medycyny, nauki ogólnie. Może niektórych zmęczyć długość niektórych opisów.


Pozdrawiam!

sobota, 20 kwietnia 2024

Jacqueline Harpman- ,,Ja, która nie poznałam mężczyzn".



Autor: Jacqueline Harpman

Tytuł: ,,Ja, która nie poznałam mężczyzn".

Wydawnictwo: ArtRage

Rok wydania: 2024 (oryginalnie 1995)

Ilość stron: 188

Tłumaczenie: Katarzyna Marczewska

Moja ocena: 8,5/10



Dziękuję wydawnictwu ArtRage za możliwość zapoznania się z wyżej wymienioną pozycją.

Główną bohaterkę (bez imienia) poznajemy, gdy wraz z 39 innymi kobietami przebywa w klatce, w tajemniczej piwnicy. Nie wiadomo do końca kto i dlaczego je uwięził. Ich jedyną aktywnością są czysto fizjologiczne sprawy. Bezimienna jest znacznie młodsza od pozostałych uwięzionych, wydaje się nawet, że została zamknięta przez pomyłkę. Nie ma żadnych wspomnień z ewentualnego wcześniejszego życia, pewnych skrawków o normalności dowiaduje się od towarzyszek niedoli. Od nich też uczy się podstaw czytania, liczenia, a także pisania (co przychodzi jej z największym trudem).

Pomieszczenia pilnuje na zmianę sześciu strażników, w tym jeden dość młody. Bohaterka zaczyna rozmyślać o nim w kontekście uczuciowym, tworzy w swojej głowie różne historie z nim w roli głównej. Snucie opowieści staje się dla niej głównym zajęciem w zamknięciu. Przy okazji zaczyna też w sposób świadomy dostrzegać niepisaną hierarchię w grupie czy wpływ uwięzienia na psychikę uwięzionych.

Bezimienna stopniowo zbliża się do jednej z kobiet, o imieniu Théa. Razem z nią zastanawia się kto i dlaczego zamknął je w piwnicy, bohaterka dowiaduje się też o przeszłości, relacjach z mężczyznami itp. Od swojej mentorki dowiaduje się też o swojej urodzie (wcześniej bez luster czy powierzchni odbijającej obraz nie była w stanie zauważyć szczegółów swojego wyglądu). Wspólnie opracowują też metodę odmierzania czasu na podstawie bicia serca głównej bohaterki.

Pewnego dnia rozlega się tajemniczy alarm, strażnicy porzucają uwięzione kobiety, klucze i uciekają, klatki pozostawiając otwarte. Cała grupa zdecydowała się wyjść na zewnątrz, przez chwilę kobiety przebywały w okolicy miejsca uwięzienia, ostatecznie zdecydowały się ruszyć w podróż. Na powierzchni uwięzione zaczęły zastanawiać się czy są nadal na Ziemi czy zostały przetransportowane na jakąś obcą planetę (nie znajdują jednak jednoznacznej odpowiedzi). W czasie pierwszych dni wędrówki nie znalazły ani śladu innych ludzi. Dotarły jednak do strażnicy przypominającej tę, z której uciekły. W środku znalazły ciała 40 kobiet. W kolejnej tego typu budowli znalazły pośród ciał kobiet także ciała mężczyzn. Zostawiły tam ślad dla ewentualnych uciekinierów.

Po dwóch latach wędrowania grupa nie znalazła śladów innych istot. W międzyczasie zmarła jedna z najstarszych kobiet. Reszta przez wiele dni bezcelowo pozostawała przy jej grobie. Nie wierzyły w sens dalszej podróży, bowiem znajdowały tylko strażnice, a w nich kolejne zwłoki. Śmierć kolejnej z uwięzionych sprawiła, że grupa zdecydowała osiedlić się w pobliżu większej rzeki. Zbudowały sobie niewielką osadę, pobliską strażnicę traktowały jako magazyn potrzebnych rzeczy. Bezimienna wraz z chętnymi wybierała się na krótsze wyprawy mające na celu eksplorację i zaopatrywanie osady. Od momentu osiedlenia się zmarły jeszcze trzy kobiety.

Po 13 latach od ucieczki cała grupa postanowiła zmienić miejsce zamieszkania na odkryte w czasie jednego z krótkich wypadów bohaterki. W nowej lokalizacji zbudowały kolejną wioskę. Jednocześnie zmiana ta spowodowała w nich chęć do poznawania lub przypominania sobie różnych technik wytwarzania przedmiotów itd. Kolejne lata osiedlenia mijały niejako w rytmie kolejnych zgonów wśród kobiet. Bezimienna dostała szczególną misję związaną z tym, pomagała umierającym poprzez skracanie ich cierpień. Jedną z ostatnich ocalonych była Théa, po jej śmierci w wiosce zostały już tylko 4 kobiety.

Ostatecznie nasza bohaterka została na świecie sama, postanowiła wyruszyć w dalszą drogę. Jej podróż przebiegała w podobny sposób jak ta grupowa, w pewnej chwili bezimienna zwątpiła nawet w sens poszukiwania kogokolwiek w tym obcym świecie. Po roku podróży natknęła się na tajemniczy autobus, w którym znalazła ciała najprawdopodobniej strażników. Zebrała wszystkie przedmioty jakie przy nich znalazła, przez pewien czas przebywała w okolicy pojazdu. Gdy ruszyła na dalszą eksplorację wiedziała już jaki jest system rozlokowania strażnic, mogła dzięki temu wybierać sobie cel w sposób przemyślany. Jednocześnie założyła sobie, że odwiedzi jak najwięcej piwnic w celu złożenia hołdu zmarłym.

Pod koniec powieści bohaterka znalazła dziwny, nie widziany wcześniej kopiec. Po odkopaniu klapy dostała się do umeblowanego pomieszczenia. Postanowiła zostać na dłużej w tym miejscu. Odkrywanie kolejnych tajemnic podziemnego schronu stało się dla bezimiennej sensem życia. W bibliotece odkryła spory zbiór naukowych ksiąg, dzięki nim mogła choć trochę zrozumieć otaczający ją świat, nauczyć się nowych rzeczy. Ze schronu uczyniła sobie bazę wypadową po okolicy. Zniechęcona podobnymi znaleziskami w innych strażnicach postanowiła pozostać pod ziemią. Jednocześnie próbowała jeszcze nawiązać kontakt z ewentualnymi żyjącymi więźniami czy ogólnie innymi istotami myślącymi. Bohaterka zapada prawdopodobnie na nowotwór i umiera. Okazuje się, że książka jest jakby jej pamiętnikiem.

Plusy i minusy:


+Historia inna od sporej części znanej z fantastyki, bardzo intymna, delikatna w pewnej mierze. 

+ Niezbyt szybkie tempo narracji, czas upływający w fabule jest jakby w tle. 

+ Końcówka pozostawia czytelnika z wielkim znakiem zapytania, co stało się ostatecznie z bohaterką. 

+ Cała historia ma w sobie dużo niedopowiedzeń, choćby dotyczących katastrofy jaka sprawiła, że kobiety stały się wolne. Pozwala to na różne interpretacje całości. 

+ Książka pozostawia po sobie chęć rozmyślania o szczegółach, o kondycji społeczeństwa, ogólnie o filozoficznej stronie naszego świata.


 -Początkowo odrobinę za wiele opisów. 

-Zdarzają się drobne niedociągnięcia, na przykład związane z wiedzą bohaterki o jakimś przedmiocie czy o jakiejś jej umiejętności, nie wiadomo skąd wie czy umie coś.


Pozdrawiam!

czwartek, 11 kwietnia 2024

Kiedyś to były czasy, a dziś nie ma czasów. Cartoon Network część 1.

Kontynuacja wątku z poprzedniej notki. Kanał ten należał w przeszłości (mniej więcej w okolicach końca lat 90 i początku 00) do moich ulubionych. Szczerze mówiąc wiele z emitowanych tam kreskówek dziś można w niektórych kręgach skreślić od razu. Mnie jednak przekonało łączenie w nich głównie wątków absurdalnych i groteskowych, z czarnym humorem i komiksową przemocą (chociaż nie zawsze). 

Oto pierwsza część moich ulubionych seriali animowanych z tego kanału. 

Niesamowity świat Gumballa realizacja w/w punktów obowiązkowych dla mnie w dość dużej mierze. Wystarczy zacząć od tego, że w jednej rodzinie jest mama- niebieski kot, tata- wielki, różowy królik, mają dzieci, jednego niebieskiego kota, jedną różową króliczkę i złotą rybkę z nogami. Do tego w mieście żyje taka liczba dziwacznych postaci, że głowa mała. Nie mówiąc już o nawiązaniach do innych produkcji np. do ,,Władcy Pierścieni". 

Atomówki (1998) komiksowa dość przemoc zamknięta w dość ,,słodkim" opakowaniu głównych bohaterek. Zapamiętałem najbardziej ze złoczyńców chyba diabła o imieniu On, wydawał mi się postacią maksymalnie dziwaczną (te przechodzenie z wysokiego, piszczącego głosu to basowych wręcz pomruków robiło wrażenie na mnie). Z kolei burmistrz ze swoja sekretarką tworzyli jak dla mnie świetny duet. 

Bliźniaki Cramp propozycja bazująca na różnicach światopoglądowych i w charakterach głównych bohaterów. Zawsze trzymałem stronę Lucjana, a jak dostawało się w jakiś sposób jego bratu Marianowi to bardzo mnie to cieszyło. Ciekawe były też dysonanse w mentalności bogatych mieszkańców i mieszkańców bagien. Szczerze mówiąc akcja dziejąca się na bagnach jakoś najbardziej do mnie przemawiała. 

Chojrak- tchórzliwy pies serial łączący w sobie humor (w wersji czasem dość czarnej) z pewną dozą strachu. Do dziś pamiętam odcinek pt. Królowa Czarnej Kałuży" jako naprawdę porażającą rzecz przeznaczoną dla młodzieży. Zawsze śmieszyły mnie komentarze wobec Chojraka wypowiadane przez jego komputer, ostatecznie pies dostawał jednak pewne porady jak poradzić sobie ze złoczyńcami. Pamiętam też odcinek o Dzwonniku z Nikąd jako dobrą lekcję tego, co jest ważne w odbiorze drugiej osoby. 

Dom dla Zmyślonych Przyjaciół Pani Foster był animacją zupełnie różną od wyżej wymienionych. Całość pomysłu zasadzała się na stworzeniu fikcyjnego domu dla tzw. zmyślonych przyjaciół dzieci, z którymi rozstają się po osiągnięciu pewnego wieku. Podobała mi się różnorodność postaci, zarówno pod względem wyglądu jak i charakteru. Nie pamiętam szczegółów ich przygód, jednak wydaje mi się, że były one dość różnorodne. 

Ed, Edd i Eddy nieco dziwaczna propozycja, bo w świecie przedstawionym są jedynie osoby niepełnoletnie, o dorosłych jedynie się wspomina. Podobała mi się różnorodność głównych bohaterów, zwłaszcza tytułowi różnili się od siebie jak nie wiem co, a jednak w pewnych sytuacjach potrafili ze sobą działać. Dopiero niedawno znalazłem w Sieci dziwaczne teorie dotyczące całości, a także poszczególnych bohaterów. Jeśli choć w części jest to prawda to można uznać całość za jeszcze bardziej pokręconą niż się wydaje. 

Jam Łasica to przykład tego co lubię w kreskówkach. Doza absurdalnych sytuacji, komizmu, czarnego humoru wysadzała mi głowę w Kosmos. Przygody głównych bohaterów to eksplozja dziwności, groteski i wielu innych elementów. Szczególnie w pamięć zapadły mi relacje między Łasicą i Pawianem, a także postać o imieniu Czerwony (jego sposób chodzenia był porażający wręcz). 

Dziś polecam: Happy Pills (rock alternatywny), Fading Colours (dark wave, rock gotycki) oraz  Chicago  (soft rock, jazz rock, blues). 

Pozdrawiam!

niedziela, 17 marca 2024

Kiedyś to były czasy, a dziś nie ma czasów. Fox Kids.

Jedna z blogerek (Frau Be) natchnęła mnie pośrednio do napisania tego podsumowania kreskówek. Patrząc po obecnym poziomie seriali tego typu serwowanych w TV doszedłem do wniosku, że kiedyś to były czasy, a dziś nie ma czasów. :) W moim odczuciu już nie powstaną tytuły jak w latach 90. i początku lat 2000. 

Fox Kids (od 2005 roku Jetix) serwował według mnie niezłą porcję animacji dla dzieci i młodzieży. 

Wymienię pozycję, które najbardziej przypadły mi do gustu i najlepiej je zapamiętałem. 

Dzieciaki z klasy 402 to propozycja przedstawiająca przygody uczniów z kanadyjskiej szkoły. Do tej pory pamiętam część głównych bohaterów. Chyba najbardziej utkwiła mi w pamięci niejaka Polly, Litwinka zafascynowana łyżkami. Nie pamiętam szczegółów przygód bohaterów, jednak serial pozostawił mi w głowie pozytywne wrażenie. 

Odlotowe agentki propozycja spodobała mi się ze względu na połączenie z pozoru typowego życia licealistek z ratowaniem świata przez nie, gdy zmieniają się w tajne agentki. Pamiętam najlepiej odprawy przed misją prowadzone przez założyciela agencji, w czasie których prezentował agentkom nowe gadżety dostosowane do danych działań. 

Świat według Ludwiczka  to serial będący formą wspomnień z dzieciństwa, nie żyjącego już komika Louiego Andersona. Najlepiej pamiętam relacje w rodzinie głównego bohatera, przygody w okolicach domu i w szkole (chyba też były jakieś). Cały sekret tej produkcji tkwił chyba w opowieściach ojca Ludwiczka o jego rzekomych sukcesach jako żołnierza w Wietnamie. Niektóre z nich należały do swoistych perełek z gatunku ,,patykiem na wodzie pisanych". 

Dziś polecam: Cypress Hill (west coast hip-hop, hardcore rap, rap alternatywny, latin rap, pop rock, rapcore), Deafslow (hard rock, heavy rock, rock psychodeliczny) oraz Deafheaven (blackgaze, black metal, shoegaze, screamo, post-metal). 

Pozdrawiam!


wtorek, 20 lutego 2024

Kolejna porcja zdjęć (świeże, niemal jak z piekarni).

Kolejna porcja zdjęć, bo nadal nic ciekawego co można opisać się nie dzieje. Zdjęcia są niemal jak z piekarni, bo z 16 lutego.







 Patrząc od góry obrazy numer 1 i 2 to dość ciekawe osiedle w pobliżu ruchliwej ulicy. Intrygujące dla mnie były te ekrany akustyczne, które kończą się poniżej połowy wysokości budynków (może jednak to działa, nie znam się na akustyce zupełnie). Obrazek 3 to bociany na gnieździe z jajkami już. ;) Fotki 4,5 i 6 to kościół pw. bł. Władysława z Gielniowa przy parku zwanym Bażantarnią. 

Jutro jest 19 rocznica śmierci Zdzisława Beksińskiego, jednego z moich ulubionych malarzy czy szerzej ludzi (w sensie postaci wyłaniającej się z listów, zapisków w pamiętniku itp.). Szokiem jest dla mnie to jak szybko mijają lata od tego typu wydarzeń. 

Dziś polecam: Parasol Caravan (stoner rock), Porter Band (rock) oraz Pyrexia  (brutal death metal, death metal, groove metal). 

Pozdrawiam!