niedziela, 17 marca 2019

Pewne zagmatwanie.

Obejrzałem ostatnio film pt. ,,Beksińscy. Album wideofoniczny". Wcześniej czytałem kilka książek dotyczących całej rodziny jak i oddzielnie Zdzisława oraz Tomasza. Film wprowadził mi do głowy pewne zagmatwanie, jakieś elementy układanki stały się jaśniejsze, inne przykryła jakiegoś rodzaju mgła. Nie mniej wydaje mi się, że mam już w miarę szerokie pole widzenia całości, jednak wydaje mi się, że niektórych elementów układanki nie uda mi się nigdy znaleźć. Po prostu pewnie będę wracał myślami co jakiś czas do tragicznych losów tej rodziny jak i jej członków z osobna. 

Wysłuchałem kolejnej płyty, tym razem Kadavar ,,Berlin". Jest to niezła porcja bujających rytmów spod znaków hard rocka, psychodelii i stoner rocka. Czuć pewne nawiązania do protoplastów tych gatunków, jednak bez zbytniego zatracania się w samej przeszłości. Zespół dosypuje do mieszanki odrobinę bluesa, co prowadzi do naprawdę ciekawych efektów. Daję 9,5/10. 

Dziś polecam: Ape Unit (grindcore, punk, noise), Anti Tank Nun (heavy metal) oraz Apocalypse Orchestra (folk średniowieczny, doom metal). 

Pozdrawiam!

czwartek, 14 marca 2019

Po badaniach.

Dostałem dziś wyniki z tych badań trzydniowych. Wszystko jest w porządku, mogę powoli wracać do przyjmowania hormonu tarczycy, kolejna wizyta kontrolna niemal za rok dokładnie. Wtedy też na podstawie wyników badań bardziej ogólnych jak USG czy morfologia krwi dowiem się co dalej (w sensie czy będzie potrzebne kolejne takie dłuższe posiedzenie w Instytucie). 

Na razie muszę ochłonąć po tych trzech dniach. Nie chodzi mi o fakt jedynie denerwowania się o własne wyniki. Przede wszystkim chodzi o atmosferę tego wielkiego szpitala, gdzie za pozorem ładnie odmalowanych korytarzy, ładnych mebli dla pacjentów cały czas czai się nieuniknione, czai się ból, brak wiary, śmierć. Nie lubię takich sytuacji, gdy emocje mieszają się ze sobą. Bo jak to tak, być szczęśliwym ze swoich wyników, gdy ktoś obok płacze w związku ze swoimi. Nawet trudno w słowa ubrać mi wszystko, co się kłębiło w głowie w czasie obserwacji pacjentów. 

Przeżyłem też niemały szok jak pierwszego dnia, gdy miałem robione USG szyi przyszła pani w kitlu pielęgniarskim chyba. Zaczęła nawijać coś o ,,ukrytych terapiach", od razu wiedziałem, że chodzi o coś niezbyt naukowego i dobrego. Jak wymieniła nazwisko pewnego pana, który chce leczyć wszystkie choroby lewoskrętną witaminą C, to wszystko mi opadło. Osoba pracująca w resorcie zdrowia nie powinna chyba nawet dotykać do zabobonów, nie potwierdzonych naukowo tez, założeń. W takim przypadku bardzo jestem ciekawy, po co robiła sobie badania, skoro te różne ,,naukowe" wywody i badania służą leczeniu wszystkiego. Ale może ze mną po prostu jest coś nie tak, czasem to zastanawiam się głęboko nad tą kwestią. 

Zaczynam słuchanie nowych płyt. Na razie wysłuchałem nowego krążka od pani Katarzyny Nosowskiej pt. ,,Basta". Całkiem dobrze nawiązała na nim do swoich poprzednich solowych płyt. Podkłady elektroniczne przygotowane przez Michała ,,Foxa" Króla odpowiednio łączą się z warstwą tekstową. A ta zawiera w sobie o wiele więcej historii, takich, które możemy porównywać z własnymi przeżyciami i emocjami. Uwagę zwraca różnorodność techniczna  stosowana przez panią Nosowską, bo mamy zarówno jej dość klasyczne patenty jak i wstawki właściwie zarapowane. Chciałoby się powiedzieć nawet, by piosenki trwały nieco dłużej, bo w mojej opinii czasami brakuje jakieś klamry tekstowej, puenty. Za najbardziej udane uważam te utwory, które promowały album, a także ostatni na liście kawałków  ,,Dosyć". Daję 8,5/10. 

Pozdrawiam!

poniedziałek, 11 marca 2019

Zakupowe szaleństwo.

Jestem już chyba na dobrej drodze do zagruzowania pokoju płytami CD z muzyką. Byłem dziś po kolejne tytuły, na kolejne mam coraz mniej miejsca i powoli myślę nad rozwiązaniem sytuacji. 

Dziś kupiłem: 

1. Chris Cornell- ,,Higher Truth"
2. Queens Of The Stone Age- ,,Lullabies to Paralyze"
3. Kortez- ,,Bumerang"
4. Judas Priest- ,,Nostradamus"
5. Kadavar- ,,Berlin"
6. Hunter- ,,Arachne"
7. Queen- muzyka z filmu ,,Bohemian Rhapsody"
8. Katarzyna Nosowska- ,,Basta". 

Jak znalazł na krótką kwarantanne domową po podaniu jodu promieniotwórczego przed badaniami w Instytucie, jakie czekają mnie od jutra do czwartku. 

Dziś polecam: Kevin Morby (indie rock, folk rock), Killer Boogie (rock) oraz King Gizzard & The Lizard Wizard (rock psychodeliczny, rock garażowy, rock progresywny, acid rock). 

Pozdrawiam!

piątek, 8 marca 2019

Spóźnione wyrazy uznania.

W tym wszystkim co się ostatnio działo u mnie zapomniałem zupełnie o słowach uznania dla skoczków i lekkoatletów. Muszę powiedzieć, że to, co działo się w czasie Mistrzostw Świata w skokach zapamiętam na długo. Dawid Kubacki zasłużył sobie na ten sukces, czekał długo i w końcu sięgnął po ten zaszczytny tytuł w tak ważnej imprezie. Ciekawy jestem jak Polacy poradzą sobie teraz, w dużo trudniejszym cyklu Raw Air, gdzie każdy skok jest na wagę zwycięstwa. 

Polscy lekkoatleci to druga grupa sportowców, którzy powodują u mnie pozytywny wzrost ciśnienia, właściwie każdy ich start, niezależnie od dyscypliny może zakończyć się wspaniałym sukcesem. Nie inaczej było w Glasgow, podczas Halowych Mistrzostw Europy.  Biegi, skoki i rzuty, to podstawa naszej potęgi sportowej, zdarza się też czasem jakaś niespodzianka, wtedy poziom endorfin i sportowego szaleństwa osiąga u mnie szczyty szczytów. :D 

Dziś polecam: The Hillbilly Moon Explosion (rockabilly), The Japanese House (indie pop, dream pop, folktronica) oraz The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble (jazz, dark ambient, elektronika). 

Pozdrawiam! 

wtorek, 5 marca 2019

Zakończenie pewnych spraw.

Wczoraj spędziłem sporo czasu w oczekiwaniu na dokumenty do urzędu pracy, na szczęście wszystko się udało. 

Dziś w samym urzędzie pracy spędziłem dobre pół godziny, tak długo trwa składanie tych czterech czy pięciu dokumentów. Ważne jest dla mnie to, że mam już wolną głowę od takich spraw formalnych i mogę coś patrzeć pod kątem dalszej ,,kariery" (a może tylko przez małe ,,k" na razie?). 

 Pozdrawiam!

sobota, 2 marca 2019

Coś się kończy, by coś mogło się zacząć*.

Dowiedziałem się wczoraj, że mój staż nie zostanie przedłużony. Czułem wewnętrznie, że tak się może zdarzyć, mam co najmniej dwie opcje awaryjne. Na razie jednak muszę rozliczyć w urzędzie pracy ten staż, potem zacznę myśleć co dalej. Jest opcja taka, by w innym wydziale zostać u tego samego pracodawcy, nie wiem na razie tylko czy interesuje mnie tematyka związana z udzielaniem wszelkich zgód dla cudzoziemców. Druga opcja to równoległe poszukiwania czegoś na własną rękę i z urzędu pracy. Na razie wybiorę chyba jeszcze inną drogę czyli odpoczynek przez jakiś czas od intensywnych działań.

Dziś polecam: Dreams Come True (jazz, j-pop), Drop Dead, Gorgeous (metalcore, post hardcore, screamo) oraz Dry Kill Logic (metalcore, nu-metal, metal alternatywny). 

*swoista zmiana z tytułu dzieła pana Andrzeja Sapkowskiego. 

Pozdrawiam!

czwartek, 28 lutego 2019

Kolejne łyki kultury.

Zasmakowałem coś w tych łykach kultury. Dziś z Rodzicielką byłem w Muzeum Narodowym, udało nam się zobaczyć dwie wystawy. Jedna z nich miała już być zamknięta, a rzeczywistość wyglądała inaczej. Chociaż osobiście mógłbym sobie darować tę część zwiedzania. Nigdy nie rozumiałem sztuki nowoczesnej, a kubizmu to już zupełnie. Obejrzeliśmy mini wystawę ceramiki z malunkami Pablo Picasso (rzecz dla koneserów jednak). Druga część zwiedzania miała w sobie więcej intrygujących treści. Za pomocą dzieł sztuki starano nakreślić się drogę Polski od mniej więcej 1905 roku, do 1918 roku. Część z obrazów widziałem już wcześniej, w innych salach, jednak wyciągnięto też z magazynów takie eksponaty, które widziałem po raz pierwszy. Jak zwykle zachwyciłem się malarstwem Jacka Malczewskiego, Wojciecha Kossaka, odkryłem m.in. Stanisława Fabijańskiego, Władysława Wankie czy Leopolda Gottlieba. Wrażenie zrobiła też na mnie sala z popiersiami i obrazami przedstawiającymi marszałka Józefa Piłsudskiego. Niektóre z rzeźb były naprawdę sporych rozmiarów, a różnorodność przedstawienia tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że wszyscy mogą widzieć tą samą osobę czy zjawisko, a jednak odbiór może być skrajnie różny. 

Dziś polecam:Electric Guest (indie pop, indie rock, indietronica, dream pop), Electric President (folktronica, indie pop, elektroniczna) oraz Elise LeGrow (soul, blues, funk). 

Pozdrawiam! 

poniedziałek, 25 lutego 2019

Książka warta uwagi.

Jak poszedłem po przerwie do biblioteki coś sobie wybrać, wpadła mi w oko książka autorstwa Hiro Arikawy pt. ,,Kroniki kota podróżnika". Motyw podróży autorka łączy w intrygujący sposób z opisem relacji na linii człowiek-kot. Główny bohater na początku całej historii dokarmia bezdomnego kota, ten pozwala się mu pogłaskać i nic więcej się między nimi nie dzieje. Jednak w chwili, gdy zwierzak zostaje potrącony przez samochód decyduje się na początek relacji z człowiekiem. Stopniowo okazuje się, że para bohaterów dobrała się idealnie, człowiek uwielbia koty, a kot zaczyna doceniać pewne aspekty mieszkania w ciepłym i bezpiecznym domu (choć nie rezygnuje ze spacerów po okolicy razem ze swoim opiekunem). Sielankę burzy ,,zaistniała sytuacja", potrzeba znalezienia dla kota nowego lokum. Główni bohaterowie ruszają w podróż po Japonii. Odwiedzają kilka osób, które mogłyby pomóc, jednak okoliczności lub nawet celowe działania kota uniemożliwiają tak proste rozwiązanie sytuacji. W międzyczasie poznajemy historie z przeszłości człowieka, które sprawiły, że jest tak wielkim miłośnikiem zwierząt, poznajemy też jego dawne relacje z osobami, do których pojechał z kotem. Ostatecznie zwierzak zostaje pod opieką ciotki głównego bohatera, wychowała go po tragicznej śmierci jego rodziców. Pod koniec książki dowiadujemy się czym była ta ,,zaistniała sytuacja". Człowiek cierpiał na nowotwór żołądka, został mu rok życia, dlatego zdecydował się na taką wyprawę z głównym celem znalezienia domu dla swojego przyjaciela na czterech łapach. Ostatnie strony powieści to już właściwie tylko relacja ze szpitala, gdzie kot co jakiś czas przychodzi w odwiedziny. Powoli wraca do swoich dawnych nawyków, staje się znów dzikim (a może tylko pół-dzikim), chociaż jednocześnie nie zapomina o swoim właścicielu. Po jego śmierci trafia do wspomnianej wcześniej ciotki, stopniowo godzi się z nową sytuacją, jednak cały czas ,,spotyka" się z człowiekiem w swoich wspomnieniach, marzeniach. 

Muszę powiedzieć, że dawno nie spotkałem się z tak niby prostym pomysłem narracyjnym, jednak wykonanie sprawia, że całość czyta się właściwie jednym tchem. Do tego autorka wplotła w swą opowieść różne japońskie smaczki, elementy tradycji, widoki z tego kraju. Polecam ją do przeczytania wszystkim, którzy uwielbiają zwierzęta, niebanalne rozwiązania narracyjne oraz przeplatające się ze sobą elementy różnych emocji.

Pozdrawiam!


piątek, 22 lutego 2019

Goście. Kolejny łyk kultury.

Wziąłem sobie kilka dni wolnego, nie wiem jak sytuacja ze stażem, dlatego postanowiłem wykorzystać to swoje uprawnienie (może nie byłoby okazji już do tego).

Wczoraj mieliśmy gości, przyszła moja Mama Chrzestna z mężem, a także ich sąsiedzi z bloku, których poznaliśmy parę lat temu na jakiejś plenerowej imprezie. W siódemkę stworzyliśmy bardzo przyjemny klimat, wolny od jakichś drażliwych tematów, do tego można było coś niecoś pojeść, ogólnie mówiąc było jak trzeba.

Dziś mieliśmy okazję na kolejny łyk kultury. Podeszliśmy we trójkę do Desy, która została otwarta nie tak dawno w okolicy miejsca zamieszkania. Trafiliśmy akurat na przygotowania przed aukcją malarstwa współczesnego i nieco starszego (od XVIII wieku do początków XX). Mieli pojedyncze dzieła takich artystów jak Olga Boznańska, Zdzisław Beksiński, po kilka Jacka Malczewskiego, Wojciecha Fangora czy Edwarda Dwurnika. Najbardziej spodobał mi się obraz warszawskich malarzy wykonany na palecie malarskiej, cenowo też był bardzo dostępny. Z drugiej strony od razu pojawiło się pytanie, gdzie miałbym wieszać te wszystkie dzieła, nawet jakbym miał pieniądze na nie. Wolę chyba pójść do takiego przybytku, gdzie jest w porównaniu z muzeum pewna rotacja dzieł i podziwiać je w najlepszych możliwych warunkach (ekspozycja, oświetlenie, fachowe opowieści o każdym z nich itp.).

Dziś polecam z Bandcampa: Angela Josephine (akustyczna, americana, folk, folk-rock), Aquilla (hard rock, heavy metal, power metal, speed metal) oraz Azator (black metal, trash metal, blackened trash metal).

Pozdrawiam!

poniedziałek, 18 lutego 2019

Wydarzenie kulturalne. Rzut oka na socjologię.

Obejrzałem ostatnio galę wręczenia nagród ,,Bestsellery Empiku". Muszę powiedzieć, że  mam dwa najważniejsze spostrzeżenia. Jedno dotyczy mojego nazwijmy to zacofania względem nowości wydawniczych w Polsce. Niby coś tam czytam od czasu do czasu, coś usłyszę w radio. A mimo to niektóre nominacje były dla mnie kompletnym szokiem, nowością itp. 

Drugie spostrzeżenie dotyczy już samych kategorii w jakich wręczano statuetki. Zdziwiło mnie, że zamiast gier komputerowych dano jakąś nową kategorię związaną z Internetem (coś jak najważniejsze wydarzenia marketingowe/show-biznesowe 2018 roku). Jakoś nie umiem sobie połączyć czegoś takiego z Empikiem. Poza tym nie szczególnie podobało mi się włożenie do jednej kategorii płyt z muzyką pochodzącą ze świata rapu/hip-hopu i płyty Dawida Podsiadło. Przecież to są zupełnie inne muzyczne klimaty. Podsumowując, nastawiłem się na nie wiadomo jaką ucztę kulturalną, dostałem za to pomieszanie z poplątaniem. Ot, choćby nagroda dla pani Katarzyny Nosowskiej za jej książkę. Lubię ją jako autorkę tekstów, wokalistkę, jednak ta jej pozycja książkowa może zostać właściwie okryta zasłoną milczenia przeze mnie. Ciekawym elementem był występ Slasha i Mylesa Kennedy`ego z grupą The Conspirators, podoba mi się u nich połączenie brzmienia gitar i głosu wokalisty. 

Obejrzałem też bardzo ciekawy, choć niosący ze sobą dość ponure przesłanie dokument pt. ,,Szwedzka teoria miłości". Twórcy pokazali w nim skutki, jakie niesie za sobą przekonanie szwedzkiego społeczeństwa, że najlepszą drogą do szczęścia jest absolutna wolność i indywidualizm jednostki. W praktyce podejście takie sprowadza się do izolacji od innych osób, życia w samotności i skupienia się tylko na sobie. Przeraziły mnie szczególnie kadry, gdy młoda kobieta zamówiła sobie przez Internet nasienie mężczyzny, którego kilka dni wcześniej wskazała poprzez specjalną wyszukiwarkę dawców. Można wybrać kilka cech, jakie ma posiadać taki mężczyzna. Samo to nie byłoby tak szokujące, gdyby nie deklaracja wielu kobiet, które odrzucają możliwość ewentualnego związku z mężczyzna,  wystarcza im taki dawca, a z całą resztą sobie na pewno poradzą. Ciekawe tylko, co po iluś latach powie swojemu dziecku w kontekście braku ojca, braku pełnej rodziny. W ten sposób w momencie kręcenia filmu ok. 50% rodzin składało się tylko z matki i dzieci. 

Jeszcze bardziej koszmarne było chyba to, gdy twórcy pokazali specjalną firmę, która odnajduje rodziny zmarłych osób. Czasami mają tak mało danych, że muszą iść do mieszkania zmarłego w poszukiwaniu wskazówek jakichś. Bywa też tak, że nie są w stanie odnaleźć nikogo z rodziny, to dopiero jest osamotnienie człowieka wśród innych. Nie mówiąc już o dyżurach innych firm, które przeszukują lasy, opuszczone miejsca w poszukiwaniu zmarłych, których zaginięcia nie zgłoszono. 

Równie niepokojące są starania rządu o to, by nowo przybyli obywatele innych państw jak najszybciej zaczęli funkcjonować jak Szwedzi. Nauka języka czy kultury nie jest zła, może nawet pomóc takim osobom w codziennym życiu. Rząd Szwecji podchodzi do imigrantów w sposób przeczący głównej idei,  nie pozwala im być indywidualistami, co kłóci się według mnie z podstawowym założeniem, jakie przyświeca obywatelom tego kraju. A potem następuje wielkie zdziwienie, gdy jacyś osobnicy tworzą swoje własne enklawy, gdzie nikt inny nie ma wstępu. 

Pokazano w tym filmie grupę młodych ludzi, którzy zamieszkali w lesie, by żyć miłością. Niby zamiar jest słuszny, bo chcą skorzystać ze swojej wolności, jednocześnie symbolicznie przeciwstawiając się planom polityków. W praktyce może dojść do sytuacji, że stworzą w sposób mniej czy bardziej świadomy mikro społeczność, będącą równie niebezpieczną skrajnością jak ogólnie panujące trendy. 

Ogólnie mówiąc moje lewicowe poglądy zostały tak wystawione na próbę tym filmem, jak się tylko da. Bo według mnie są granice wolności, kreowania idealnego społeczeństwa i tym podobnych spraw. W taki sposób tworzy się społeczeństwo chore, nie da się na dłuższą metę żyć w samotności, skoro wokół nas są inni, to powinny powstać choć najmniejsze więzi nas łączące. Pozbawione sensu było też moim zdaniem wmawianie na forum Unii Europejksiej, że społeczeństwo szwedzkie jest najszczęśliwsze na świecie, wszystkie pozostałe, w szczególności z Afryki czy Ameryki Południowej są na końcu skali. Przykład lekarza (Szweda właśnie), który zamieszkał w Etiopii, by pomagać tamtejszej ludności wyjątkowo obrazowo obala ten mit. Według niego w Szwecji bardzo rzadko u chorego pojawiają się inne osoby, nie mówiąc już o momencie śmierci, w Etiopii człowiek żyje w społeczeństwie, może liczyć na wsparcie, w każdej sytuacji. Ważne też było stwierdzenie tego doktora, że społeczeństwo Etiopii może nie jest bogate materialnie, jednak duchowo jest o wiele bogatsze od Szwedów. 

Dziś polecam: Covenant (futurepop, EBM, synth pop), Cryptopsy (techniczny death metal, deathcore, death metal) oraz Crystal Casteles (elektronika, 8-bit, witch house, synth pop).

Pozdrawiam!